Lindsay Finch jest młodą, zamożną kobietą, która mimo swych silnych skłonności do nekrofilii, próbuje tworzyć związki z żywymi mężczyznami. Ubrana w ponętne czarne stroje, daje upust swym skłonnościom jeżdżąc do domu pogrzebowego, gdzie całuje niedawno zmarłych mężczyzn (powiekom filmowych zwłok czasami zdarza się zadrżeć, ale o tym sza). Poczynaniom kobiety przygląda się oślizgły typek o nazwisku McSweeney, który jest właścicielem domu pogrzebowego. Jak okazuje się później jest on również sadystycznym nekrofilem i założycielem małej sekty (satanistycznej?), do której będzie próbował wciągnąć naszą główną bohaterkę. Lindsay mimo usilnych prób życia w zgodzie z normalnością, nie może uwolnić się od swoich instynktów, a także od traumatycznych wydarzeń z dzieciństwa, związanych ze śmiercią jej ojca.

Love Me Deadly to specyficzna eksploatacyjna hybryda, która mogła powstać tylko w latach 70. Momentami przypomina Modę na sukces, z innej strony Nekromantika, tudzież pseudopsychologiczny twór o konflikcie edypalnym. Wszystko oczywiście w omaście kiczu, nieporadności, pastelowych kolorków, usztywnionych fryzurek, nagości, sadyzmu i krwi. Mocnych scen nie ma wiele, ale jak już są, to z przytupem (patrz balsamowanie na żywca wrzeszczącego o litość geja-prostytutki; "zabawa" ze zwłokami nekrofilskiej sekty). Love Me Deadly ma swój urok (gdzieniegdzie można się pośmiać), jeśli jest się amatorem gatunku, ale też posiada spore koleiny. Marny soundtrack, pasujący jak pięść do nosa, dębowe aktorstwo, kilka niepotrzebnych i żenujących scen (patrz pląsy głównej bohaterki na grobie tatusia) i kiepskie zakończenie, na które reżyser nie miał zapewne żadnego lepszego pomysłu. Przechodząc do plusów - klimacik...nieprzyjemny jak dźwięk chirurgicznych narzędzi rozsypanych na zimne kafelki, urok kina drive-in unoszący się w powietrzu, zgrabna Mary Wilcox (i co z tego, że ma trochę końską szczękę) i nietypowy udział Lyle'a Waggonera, znanego z ról stricte komediowych.
Jeśli lubi się grzebać w takich mierzwach, jak najbardziej można brać na warsztat.