Właśnie wróciłam z seansu i generalnie jestem filmem zachwycona. Najchętniej dałabym 10/10, ale niestety muszę odjąć jeden punkt za Scarlett. Nie darzę jej sympatią jako aktorki, ponieważ nie ma ani odrobiny aktorskiego talentu. Za każdym razem kiedy widzę ją na ekranie to gra jak zaprogramowany robot - zero emocji. Grając, uważa, że szeroko otwarte oczy i drganie głowy wystarczy, aby przedstawić strach. Niestety nie na tym to polega. Mina wiecznie ta sama. Kiedy się uśmiecha to tylko ustami. Uśmiech nie dociera do oczu.
W miejsce Scarlett postawiłabym (w podanej kolejności) : Chloë Grace Moretz, Emily Blunt lub Katie Holmes.
Nawiązując jednak do samego filmu oraz osób uważających, że głupotą jest kręcenie filmów o 10-100 % wykorzystania mózgu: po pierwsze jest to film, więc nie musi on nawiązywać do rzeczywistości. To czy wykorzystujemy mózg w iluś tam procentach jest jedynie teorią wysuniętą i obaloną przez naukowców. Jednak weźcie poprawkę na to, że dawniej naukowcy wierzyli, że Słońce kręci się wokół Ziemi, że Ziemia jest płaska, itp., itd. Teraz wiemy już, że tak nie jest. Pomimo tego, że obecnie jesteśmy mądrzejsi niż przed 500 laty to skąd pewność, że za 500 lat nie okaże się, że teoria % dot. mózgu nie okaże się prawdą? Jeżeli macie taką pewność to podajcie sensowne dowody, chociaż wątpię w to żeby choć jedna osoba była w stanie je podać choćby była najmądrzejszym, najbardziej wykształconym naukowcem na świecie.
Mimo tego, że żyjemy w XXI wieku, i że nasz świat jest tak bardzo rozwinięty, to nie znamy nawet 1/4 z tego co jest jeszcze do poznania. To samo tyczy się mózgu.
Podsumowując: niech każdy wierzy w co chce, ale nikt z nas nie ma pewności jak jest naprawdę. Film moim zdaniem był idealny pod prawie każdym względem, jednak wybranie Scarlett na główną bohaterkę było kompletnym niewypałem.
Bardzo mi miło:-) Biblia może się wydawać czymś zaczarowanym, taki magiczny podręcznik wiary o cudach, po który sięga się z namaszczniem. Czytania w kościele wcale sprawy nie ułatwiają, bo sam sposób w jaki się to robi, czyni te historie jakby niedostępnymi, które wytłumaczyć może tylko kapłan. I dopiero kiedy odrzuci się tą całą wzniosłość, i zacznie się czytać z dystansem, jak zwykłą książkę, nagle ukazuje się jej całe bogactwo i mądrość dostępną dla wszystkich, nie tylko dla wybranych.
Heh:-) A mam fajny przykład sądzenia po pozorach, po wyglądzie:-) 1 września oglądałam test wiedzy z historii na TVP1. Była też wstawka z łapanki na ulicy, kiedy pytali ludzi czy wiedzą kim był patron ich ulicy. Mało nie padłam ze śmiechu, kiedy "dres" wiedział i to nie tylko kim był patron, a też do ubecy mu zrobili, a wielu ludzi z pozoru wyglądający na wykształconych nie potrafili udzielić żadnej odpowiedzi:-)
Smiesza mnie te sondy-jesli ktos tego nie wie,to widocznie szkola nie douczyla i czesc,a w domu sie o tym nie mowilo.Niewiedza ludzi to porazka oswiaty.
Nie zgodzę się z Tobą. Obejrzyj sobie kanał na YouTube "Matura to bzdura".
Wiedza i niewiedza to nie wina oświaty, a uczniów. Wiem po sobie. Za czasów licealnych, w okresie buntu, zadarzało mi się wagarować i nie uczyć, bo co innego było przedmiotem mojej uwagi. I np. z angielskiego, byłabym dobra, bo miałam świetnego nauczyciela, ale uciekałam z lekcji i na domiar złego nie chciało mi się uczyć. Poza tym jeśli ktoś nie chce zdobywać i utrwalać wiedzy, to już jego wina a nie oświaty. To też wina rodziców, że niektórzy nie interesują się dziećmi, albo wynagradzają za oceny, bo to wypacza sens nauki. Dziecko walczy o 5, bo dostanie coś tajnego, a nie dlatego że wiedza jest cenna. Łacińskie przysłowie mówi: "Uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia." i każdy powinien wziąć je sobie do serducha i powtarzać jak mantrę.
Wiedze zdobywa sie w domu i w szkole.Jesli nauczyciel zadaje,ze trzeba poznac patrona swojej ulicy to uczen to robi.Jak sie w domu rozmawia o historii,kulturze...to dziecko z duzym prawdopodobienstwem pozna takze patrona swojej ulicy.Jesli starzy chlaja,to nie maja czasu rozmawiac i uczyc swoja pocieche,a jesli szkola tez sobie bimba to dziecko jest na pozycji straconej.Male wagary to jeszcze nie tragedia,gorzej jak wejdzie w krew...
Drogi elase! Jeśli opisujesz to na własnym przykładzie, to jest to bardzo smutne- mówię o patologii w domu. Żadne dziecko nie zasłużyło sobie na takie życie. Pocieszę Cię jednak. Moi najbliżsi przyjaciele, łącznie z mężem, w dzieciństwie i dorastaniu przeżywali prawdziwy koszmar-alkoholizm, przemoc fizyczna i psychiczna, nadużycia seksualne...podziwiam moją przyjaciółkę za silny charakter, bo to co miała w domu innych mogłoby pchnąć na ulicę, w alkohol, narkotyki...podobnie jak mąż całe młode życie słyszeli, że są nikim, że są beznadziejni, że nie zasługują na nic dobrego. Wybierano im szkoły, zakazywano tego w czym byli dobrzy...nie było mowy o normalnej rozmowie, a tym bardziej o historii czy kulturze, czy czym kolwiek. Pranie, wyzywanie, wrzaski...I co? Przyjacióła kończy architekturę, a mąż ma wiedzę historyczną na bardzo wysokim poziomie. Gdyby miał sprzyjające warunki w dzieciństwie dużo mógłby osiągnąć. Zawsze mu mówię, że ma ogromny potencjał i wspieram jak potrafię. Jego nie trzeba namawiać czy dawać zadania, bo sam interesuje się tym co w okół.
Twoja wypowiedź może być prawdziwa jeśli odnieść ją do dzieci, ale ludzie dorośli odpowiedzialni są sami za siebie. Będąc dorosłym już nie ma możliwości wytłumaczenia typu "pani w szole nie zadała, mama w domu nie powiedziała, więc skąd mam to wiedzieć". Albo chcesz żyć godnie ze świadomością tego co w okół i jako autonomiczna jednostka, albo upadlasz się na ulicy. Jednak tym ludziom z ulicy trzeba pomagać, bo nie miał kto im ręki podać w odpowiednim momencie..zatrzymać się i pogadać, a nie tylko wrzucić piątaka dla uspokojenia własnego sumienia. Jeśli chcesz pogadać, zaproś mnie do znajomych. Z chęcią Cię wysłucham.
Moja wypowiedz jest jak najbardziej w odniesieniu do dzieci.Oczywiscie,ze dorosly czlowiek robi juz tylko to,co mu sie zywnie podoba,ale mysle ze jednak w oparciu o bagaz jaki otrzymal w dziecinstwie;bardziej lub mniej daja o sobie znac jakies domowe (i nie tylko) nalecialosci-z tym sie czlowiek zmaga przez cale zycie.Najmadrzejszy jest zawsze ten przeprowadzajacy sonde-zdazyl sie do niej juz wczesniej solidnie przygotowac ; ))),a ja jak najbardziej moge wytlumaczyc juz w zyciu doroslym,ze szkola czy rodzina nie dala mi wystarczajacej wiedzy.Dzieki za rozmowe.Pozdrawiam.
No właśnie. U mnie na studiach było kilka osób z podejściem: Zrobić dyplom po to aby był, a nie żeby czegoś się nauczyć. Jeśli zaś o mnie chodzi wiem jedno: jeżeli chcę zdobywać wiedzę i się rozwijać, będę to robić zawsze, niezależnie od szkoły. I 100% zgodności z Tobą: praca, praca i jeszcze raz praca.
A Pani doktor od ogrodów.. - była oburzona jak studenci z drwiną zadawali pytania czy jest tylko teoretykiem. Potem zrozumiałam skąd te drwiny;)
Cieszy natomiast fakt, że pracodawcy coraz częściej zatrudniając kogoś patrzą na jego umiejętności. Przykładem może być pewna firma informatyczna. Przychodzi na rozmowę gość z wykształceniem, puszy się, wymagania co do wynagrodzenia wysokie. Dajesz mu konkretne zadania i klapa. "Procesor" przegrzany, do wymiany. Następny proszę.
Wczoraj słuchałam audycji o szkolnictwie. Idealnie trafiła w moje zapatrywania na jego temat. Uczelnie produkują bezrobotnych. (Oczywiście poza tymi, które dają solidny kawał wiedzy i umiejętności, na które jest wzięcie, typu medycyna - choć częstą praktyką lekarzy jest wyjazd z kraju, - budownictwo, robotyka itp.)
Najbardziej ucieszył mnie fakt, że planuje się powrót do szkolnictwa zawodowego ("zawodówki") - kończysz, masz fach w ręku, dostajesz pracę, masz na życie. W dodatku planuje się zatrudniać fachowców, pracowników firm, bez wykształcenia pedagogicznego jako nauczycieli - za pozwoleniem ministra edukacji - po to, aby młody człowiek znał realia rynku, a nie tylko teorię.
Pierwszy akapit to żywy dowód na to, że prawa sprzeczne z naturą działają na ludzką niekorzyść. Jeśli pracodawcy wybieraliby osoby z papierem i brakiem umiejętności ponad ich przeciwieństwo, ich interes słabo by kwitł.
Zawodówki nie są nawet jedynym rozwiązaniem. Ludzie po prostu przestali korzystać z usług rzemieślników, całkowicie błędnie i nieświadomie. Teraz coraz więcej ludzi pragnie się dobrze ubierać, korzysta więc z usług krawca. Coraz mniej chce przepłacać za portfele czy rękawiczki z logiem znanej firmy, idzie więc do kaletnika. Problem w tym, że "na zachodzie" to nie wymarło jak u nas i polskich krawców będących w stanie uszyć naprawdę dobry garnitur można policzyć na palcach jednej ręki. To samo jest z szewstwem.
Ostatnio widziałem nawet akcję przyjmowania praktykantów przez najlepszych polskich rzemieślników. Ludzie boją się w to wejść, a to żyła złota.
Widze, ze dyskusja nadal trwa. :) Ja rowniez sie dolacze :)
Masz racje. Chodź jak dla mnie, czasem, mechanizmy, (które działają i są wykorzystywane przez ludzi światłych), które opisujesz, są po prostu nieludzkie. Problem polega na na interpretacji (jak zwykle). Lubię skupiać się na wyjątkach, trudnych do rozwiązania. Tak wiec traktuj to, co napisałem, z przymrużeniem oka – za 30 min północ a ja nadal w pracy.
Co do Pani Rayd: jedynie, co BARDZO mi „nie podpasowało”, to n/w zdanie:
„Egoizm Rand bywa przedstawiany, jako „nieludzki”, tj. pozbawiony uczuć; Rand natomiast twierdziła, że to właśnie odrzucenie egoizmu prowadzić musi do wyrzeczenia się uczuć; biorąc za przykład miłość, dowodziła wewnętrznej sprzeczności pojęcia „miłości bezinteresownej”, w którym postrzegała „obojętność wobec tego, co najbardziej cenimy”, jako że prawdziwa miłość jest „wyrazem i potwierdzeniem poczucia własnej godności, odpowiedzią na własne wartości w osobie innego. Doznajemy całkowicie osobistej, egoistycznej radości wskutek samego istnienia osoby, którą kochamy” (tamże).” ….brakuje jeszcze dopisku…. „POKOCHAJ KOGOS I ZOSTAW – niech się dalej rozwija….” , „Obojętność wobec tego, co najbardziej cenimy….” – Hm…. Reszta jest w porządku.
Wyobraź sobie egoistę, który, aby zaszczepić dobro w drugiej osobie używa najbardziej wyrafinowanej manipulacji bazującej na miłości. Hm... (Nie egoizm – bardziej precyzyjnie – „zdrowy egoizm”??).
Agresja – z tonowana, brana pod uwagę tylko i wyłącznie, kiedy osoba, z która rozmawiamy mimo silnych argumentów nie słucha i nic do niej nie dociera.Wojna mnie nie interesuje.
Empatia – mechanizm umożliwiający tworzenie społeczeństw. I znowu - spróbuj zakochać się w takiej osobie. Nauczysz się naprawdę dużo, ale jakim kosztem. Osobiście uważam, ze wyeliminowanie wszystkich emocji i postawienie na empatie jest dziwnym tworem, który powoduje, ze przeciętny człowiek nie wie jak się zachować i można z nim zrobić, co się żywnie podoba (zwykle się nie orientuje). No chyba, ze wszyscy bedziemy jak Spok ze Star Treka - wtedy tak. Ale nawet on "zlamal" zasady". :)
Nie życzyłem ci, aby ktoś cię uderzył:) Interpretacja. (Jestem Aniołem)
„Spełnianie marzeń to w dalszym ciągu nieumiejętność powiedzenia "dość, nic więcej mi nie potrzeba". Człowiekowi nie potrzeba nic więcej tylko w jednej sytuacji - kiedy oscylograf pokaże prostą linię.” Mając firmę i miliard euro na koncie – chciałbyś zarabiać jeszcze więcej? Jaka suma by Cię zadowoliła? Czy w nieskończoność mnożyłbyś pieniądze, aby w końcu wszystko należało do Ciebie?
Wiele prawd zależy od punktu widzenia.
Czy świat nie byłby ciekawszym miejscem, gdyby istniało więcej takich anonimowych, tajemniczych cudotwórców z rentgenem w oczach, będących rzecz jasna najwyższej próby nieagresywnymi altruistami?
Pozdro
Uff, ochłonąłem. Teraz mogę odpisać bez rzucania bluzgami.
Ja się z interpretacją miłości według Rand absolutnie zgadzam. Słowo "egoizm" po prostu gorszy ludzi, bo cywilizacja Europejska i co za tym idzie amerykańska, wyrzeka się świadomości swojego "ja". Jak wiemy z autopsji, jest to całkowicie zakłamane podejście, w praktyce Europa stworzyła najbardziej niemiłosierną cywilizację świata. Inaczej się po prostu nie da, bo ego jest naszym filtrem na świat. Nie da się kochać kogoś wykluczając z równania własne uczucia (czyli własne korzyści). Mnie egoizm nie gorszy. Czasem dam biedakowi grzebiącemu w śmietniku parę dyszek i nie tłumaczę dlaczego. Mam uczucie, że chcę to zrobić, gdy już zrobię czuję się dobrze. Czy to nie piękne dokonanie ludzkiego mózgu, że dając, sam otrzymuje zapłatę? Co złego w takim egoizmie? Tu tylko sam termin jest brzydki. Tylko z przyzwyczajenia.
Sęk w tym, że egoista nie ma żadnego motywu do szczepienia czegoś w kimś ;).
Dla mnie agresja to po prostu ta kombinacja testosteronu, adrenaliny i noradrenaliny, która sprawia że potrafimy zapewnić chleb sobie i swoim bliskim. W praktyce objawia się rozwijaniem swojej osoby, zwiększaniem kwalifikacji, znalezieniem odpowiedniej partnerki, pracą, chronieniem siebie i swojej rodziny. Nie ma to nic wspólnego z wyrządzaniem innym krzywdy, dopóki nikt nie chce wyrządzić jej nam.
Dlaczego ktoś miałby wyrzekać się emocji? Ich odczuwanie to też część tego "zdrowego egoizmu".
Widzisz, ja właśnie dlatego odniosłem się do marzeń. To byłoby niezwykłym upodleniem ludzkiej istoty, gdyby mając miliard na koncie patrzył tylko na kasę. Spójrz na takiego Cristiano Ronaldo, Leo Messiego czy kogo tam preferujesz. Może wolisz showbusiness, spójrz więc na takiego Jareda Leto, Di Caprio. Politykę, biznes, cokolwiek. Wszyscy ludzie, których widzisz na szczycie mają zapewnione potrzeby materialne do końca życia. Co więc ciągnie ich do przodu? Co napędza ich agresję w dążeniu do celu? Czy są altruistami? Mimo masy akcji charytatywnych, nie dla innych biegną dalej. Kolejny przykład zdrowego egoizmu. Jak Howard Roark, kierują się najszlachetniejszymi motywami. Tworzeniem, przekraczaniem granic, pisaniem historii.
Mam nadzieję, że nie. To wykluczałoby sens zdobywania mądrości i prowadzenia dyskusji.
Byłby. Gdyby tylko ktoś przedstawił po tych wszystkich tysiącleciach dowód, że nie są oni wyłącznie oszustami. Tak już jest... Kiedy najwyższej próby nieagresywny altruista zostaje postawiony przed sądem, okazuje się, że jego dokonania... są co najmniej dyskusyjne.
Podzielam zdanie DeWitt co do Rayd i zauważonej przez nią sprzeczności "miłości bezinteresownej". Mam takie same odczucia jeśli chodzi o przedstawioną przez nią wizję prawdziwej miłości. Z mężem darzymy się ogromnym szacunkiem, i, uzupełniamy się emocjonalnie i mentalnie, przy czym oboje dajemy sobie wiele przestrzeni, wolności. On jest umysłem ścisłym, ja artystycznym. Ziemia-niebo. Grawitacja-nieważkość. Czerpiemy z bycia razem obopólne korzyści.
Wyrzeczenie się emocji? Cóż by nam przyszło z systemu z "Equilibrium" czy "Dawcy Pamięci"? Z resztą nawet zwierzęta mają emocje, potrafią je wyrażać chociażby poprzez radość czy smutek. Znam stan nie odczuwania żadnych emocji i nigdy nic gorszego mi się nie przytrafiło. Brak emocji spowodowałby całkowite zahamowanie sztuki. Niemoc twórcza i brak zapotrzebowania na twórczość. Czemu wówczas miałaby służyć muzyka, która jest doskonałym regulatorem nastroju? No i jaka byłaby to muzyka? (jeśli by była)? Malarstwo? Rzeźba? Literatura? Kinematografia? Może tylko w zakresie instruktażu, propagandy..? Dla mnie byłby to osobisty koszmar.
W spełnianiu marzeń nie ma nic złego. Wręcz odwrotnie. Według mnie złe jest uzależnianie szczęścia od zdobywania założonych celów, spełnienia marzeń. Bo zawsze chcemy więcej, zawsze w miejsce jednego marzenia pojawia się drugie i to napędza życie. Właśnie dzięki marzeniom, dążeniu do ich realizacji, żyjemy w pięknym, bogatym, różnorodnym świecie. I właśnie dlatego tylu ludzi ma miliard na koncie i nie staje w miejscu. A jeśli pieniądze są celem same w sobie? Mam znajomą, która była pracoholiczką i zarabiała kawał sporej kasy, tylko co z tego skoro z mężem mijali się w drzwiach, a potem facet zmarł. Dopiero wówczas się zatrzymała. Straciła piękną miłość, załamała się, i kasa poszła z dymem.
Hehe co ty gadasz za głupoty :) Pokaż mi gdzie jest napisane że człowiek wykorzystuje swój mózg w 100%! Jest tak jak jest powiedziane w filmie czyli każdy człowiek na ziemi nie wykorzystuje więcej niż ok 10%!! Jedna z naszych półkul jest kompletnie nieczynna. Są nieliczni ludzie którzy posiadają telepatię, telekinezę itd. którzy właśnie w ten sposób wykorzystują go troszkę więcej bo samoistnie u nich nastąpiło uruchomienie niektórych sensorów które dla reszty ludzi są nadal uśpione! Przyjedzie czas że będzie wiadomo co zrobić by każdy człowiek posiadało owe cechy i właśnie te które jeszcze drzemią w mózgu, a przy wykorzystaniu 100% naukowcy twierdzą że człowiek prawdopodobnie będzie mógł nawet latać...
"Jest tak jak jest powiedziane w filmie czyli każdy człowiek na ziemi nie wykorzystuje więcej niż ok 10%!!"
Jakiś dowód na potwierdzenie tej tezy?
"Jedna z naszych półkul jest kompletnie nieczynna"
Co Ty za bzdury opowiadasz. Zdarzają się przypadki funkcjonowania wyłącznie z jedną sprawną półkulą, ale są to zdarzenia losowe (powstałe na skutek wypadków, czy komplikacji przy porodzie, itp) a nie norma. Normalnie każdy człowiek korzysta z obydwu półkul mózgowych.
"Są nieliczni ludzie którzy posiadają telepatię, telekinezę itd."
Jakieś dowody? Teorie spiskowe z neta, albo zmontowane filmiki z YT to żaden dowód.
"a przy wykorzystaniu 100% naukowcy twierdzą że człowiek prawdopodobnie będzie mógł nawet latać..."
Którzy naukowcy? Imię i nazwisko, jakieś źródła tych informacji?
Sam jestem człowiekiem o otwartym umyśle, ale Ty odpaliłeś już całkowicie z grubej rury powyższymi rewelacjami. Problem w tym, że albo są to bzdury (jak o tej półkuli) albo fantazje z neta, na których potwierdzenie nie ma nawet połowy dowodu naukowego.
używasz 100% powierzchni mózgu to się zgodzę, bo gdybyś nie używał którejś jego części to po prostu by zanikła. Prawda jest taka, że nie chodzi tu o to, co można zobaczyć na rezonansie tylko o potencjał tego organu :) moim zdaniem 10% to wygórowana liczba :)
Akurat zły przykład :)
Rezonans pokazuje pięknie jak większość obszaru mózgu się nudzi podczas gdy zazwyczaj tylko jeden obszar w danym momencie jest aktywny (oglądałeś kiedykolwiek zdjęcia z rezonansu?).
Rezonans funkcjonalny pokazuje tylko przepływ krwi czyli pośrednio zapotrzebowanie komórek mózgu na tlen. Jeśli dana część mózgu nic nie robi też musi być zaopatrywana w tlen bo inaczej komórki by obumarły, co nie znaczy że cały mózg pracuje w jednakowym stopniu, na rezonansie widać właśnie te różnice.
PS. Zagadka: jeśli akurat leżysz i nie myślisz o poruszaniu się to Twoja kora ruchowa pracuje czy nie?
Prośba do wszystkich: myślmy pisząc komentarze.
Też nie chce mi się za bardzo wierzyć w manipulowanie wszystkim co jest na około nas szczególnie przy 40 % :) To jest trochę zbyt naciągane.
Nauczcie się ludzie co to jest SF. Nikt nie potwierdził ile % mózgu wykorzystujemy. A że film należy do gatunku SF ma pełne prawo do czerpania z naukowych nie domówień i braków w naszej wiedzy!!!!!!! Wiecie co oznacza FICTION??? Może jak wybierzecie się na horror, który was wystraszy to nagle stwierdzicie, że to beznadzieja, bo przecież powinno być więcej akcji i że to nie możliwe(duchy, potwory). Dobija mnie analizowanie filmów pod względem, czy to zgadzało by się z rzeczywistością. Nawiązując do ludzi zaprzeczających wszystkiemu, co jest jednak możliwe przytaczam wypowiedź pana Lema: "Gdyby ludzie robili tylko to, co wyglądało na możliwe, do dzisiaj siedzieliby w jaskiniach".
Jeżeli dobrze zrozumiałam twoją wypowiedź to jest to pierwsza wypowiedź na fw z jaką zgadzam się całkowicie i nie uważam za idiotyczną i ignorancyjną :)
Na pewno zrozumiałeś chodziło o prostą sprawę. Myślę że ludzie dziś wrzucają filmy do jednego worka. Idą do kina na horror mówiąc potem, że ten kto pisał scenariusz musiał być chory psychicznie itp. Przecież każdy gatunek ma swoje prawa, a wydaje mi się że wszyscy mają to gdzieś. Lucy to nie film dokumentalny, ani jakieś czyste science :)
Istnieje też inne powiedzenie tożsame z Lemem. Coś może być niemożliwe do czasu, kiedy przyjdzie ktoś kto o tym nie wie i to zrobi.:-)
Swoim komentarzem udowodniłeś, że nie wykorzystujesz nawet malutkiej części potencjału mózgu (i nie mówię tu o %, ale o inteligencji). Napisałeś jedno słowo - "idiotyczna" - na więcej najwyraźniej cię nie stać. Jeżeli chcesz udowodnić, że ktoś się "idiotycznie" wypowiada to sam dopisz coś więcej od siebie żeby udowodnić, że twoje wypowiedzi takie nie są
Oczywiście, że stać mnie na więcej. Tylko powiedz po co? Przeczytaj jeszcze raz mojego wcześniejszego posta. Potem ponownie posta swojego z początku tematu. Jeśli nadal uważasz, że powinienem bardziej się rozpisywać to będzie świadczyć o mojej racji:)
Pozdrawiam i życzę mniej emocji:)
Jak tak bardzo chcecie się wypowiadać na temat czyjejś wypowiedzi to zróbcie to tak żeby wasza wypowiedź była mądrzejsza od tej komentowanej xD
jak można napisać, że Scarlett Johansonn nie ma odrobiny talentu ... Fu. Ale jeśli ktoś ocenia na 10/10 Niesforną Zuzię i Herculesa .... trudno się spodziewać mądrych ocen i recenzji.
Dobry aktor ma przekonać widza do swojej roli. Aby to zrobić powinien realistycznie oddawać emocje. Jeżeli widzę na ekranie kobietę, która uśmiech wyraża jedynie ustami a nie całą twarzą to nie jest to dla mnie doby aktor/aktorka.
Jakoś tą aktorką została więc potrawi dobrze "udawać" emocje nie będe ci mówił "wcale nie emocje które gra widać na całej twarzy" bo taka dyskusja nie ma sensu
Scarlett nie jest aktorką z ukrytej prawdy więc chyba coś jednak musi potrafić rozumiem że może ci się nie podobać, możesz jej nie lubić, ale nie możesz powiedzieć że nie ma talentu bo to nie prawda a jeśli uważasz tak tylko dlatego że jej nie lubisz to jest to troszeczke egoistyczne
Nie chodzi o to, że ją nie lubię bo gdyby tak było to nie była bym w stanie obejrzeć żadnego filmu w którym ona gra ( mam tak np. z Angeliną Jolie). Ale mówiąc że gdyby nie umiała grać to nie zostałaby aktorką to mnie rozbawiłeś i to bardzo. Niestety mamy takie czasy a nie inne że największe beztalencia mają największą sławę. Oczywiście każdy ma własne zdanie a moje jest właśnie takie.
No z tymi beztalenciami to prawda ale zazwyczaj ci najsławniejsi nie robią nic po za byciem gwiazdą
Szczęście i tyle, kiedyś aktorek i aktorów było kilku, którzy byli bardzo znani a teraz wystarczy jeden film i już jest gwiazdą promowaną przez Hollywood. Gdyby aktorzy w Hollywood byli doceniani na pierwszym miejscu za talent to wielu aktorów czy aktorek stałoby na miejscu takiej Scarlett, którzy w obecnej chwili są niedoceniani. A scarlett rzeczywiście gra mdło i nijako.
Moze brakuje jej troszke wyrazania emocji, ale zauwazylem ze w tej chwili w Holywood jest moda na "nieokazywanie uczuc". Wezmy chociaz taka Kristen Stuart z 5 czescie wampirycznej Sagi. Ten sam poziom a jednak film jak i ona zarobili miliony
Myślę, że wszystko zależy od filmu a co do Kristen to sama jej rola była flegmatyczna i taka nijaka, radzę z Kristen obejrzeć chociażby The Runaways....ona naprawdę jest dobrą aktorką, a film zarobił miliony bo wiadomo....to co dla nastolatków zawsze zarabia miliony.
Ze Scarlett oglądałam 15 tytułów i niestety w dużej większości ma ona taką samą minę, ten sam wyraz twarzy.
Umiesz czytać to rób to tak żeby jeszcze coś z tego wyciągnąć bo mi się nie chce pisać drugi raz tego samego c;
Każdy ma prawo lubić coś innego. Co do Niesfornej Zuzi - dostała ode mnie 10/10 tylko dlatego, że jak byłam mała uwielbiałam ten film. Nie oglądałam go od mniej więcej 15 lat, więc nie wiem jak bym teraz na niego zareagowała. Herkulesowi dałam również 10/10 głównie przez Dwayna, którego uwielbiam. Dla mnie ktoś kto ogląda Transformerów i jakiegoś Mikołajka nie jest w stanie mądrze się wypowiedzieć.
Idąc na film na nic się nie nastawiałam, wyszłam z seansu bardzo pozytywnie zaskoczona, najbardziej podobały mi się zdjęcia i muzyka, co by nie mówić- Eric Serra umie zrobić klimat do filmów Luca :). Co do Scarlett, to jeszcze na początku mnie przekonywała, a potem była wyzuta z emocji i można było odnieść wrażenie, że jej gra jest drewniana , ale myślę, że to był zabieg celowy. Ogółem: dobry film :).
Kocham ludzi, którzy są pewni swojego bazując to na swojej niewiedzy. Są narzędzia do badania aktywności mózgu. Nie trzeba nawet mieć bardzo zaawansowanych by zbadać ile % mózgu jest aktywne. Do tego ŻADEN NAUKOWIEC NIGDY NIE TWIERDZIŁ, ZE WYKORZYSTUJEMY 10% mózgu. Oryginalna teoria brzmiała, że 10% mózgu w danej chwili ale potem zapalać się miało inne 10 % mózgu. Na raz tez nie wykorzystujesz 100% mięśni ale to nie znaczy, że jakbyś wykorzystywała 100% to nagle zostałabyś supermanem bo wykorzystujesz je już w 100%. Problem z tym jest taki, że internetowe półgłówki i marni dziennikarze wyrwali tą wypowiedz z kontekstu i obrócili ją w farsę. I badanie aktywnosci móżgu prowadzi się od dawna, jest konsensus naukowy, ze nie wykorzystujemy tylko 10%. Teoria o płaskiej ziemi nie wynikała z badań tylko domysłów. TO JEST RÓZNICA. Na prawde jestem załamany jak widze takie wypowiedzi bo widze, że system szkolnictwa w Polsce równie dobrze mógłby nie istnieć.
A co do samego filmu - byłem w stanie olać, że film powiela ten mit. Liczyłem na głupią, prostą rozrywkę ale ten film dzieje się w świecie bez zasad. Lucy może zrobić praktycznie wszystko, nie stoją przed nią żadne zagrożenia. Równie dobrze mogłaby zamienić w wielkiego kuloodpornego kurczaka i zadziobać koreańczyków na śmierć. Byłoby to dalej zgodne z filmem, który został osadzony w świecie bez żadnego obramowania, zasad czy ograniczen.
No tak...jest w tym zagwozdka ale...fakt jest taki że mózg jest w takim samym stopniu zbadany jak nasz wszechświat lub nasze DNA czyli mniej wiemy niż wiemy.
Jak we wszechświecie tak i w naszym DNA są obszary można by rzec "niewiadome" jak np.ciemna materia i energia czy też śmieciowe DNA w obu tych przypadkach to coś co tak "fachowo" nazwaliśmy wypełnia prawie ponad 90% "przestrzeni" reszta to normalna materia lub jak w przypadku DNA geny kodujące białka z których jesteśmy zbudowani i to jest fakt.Więc skoro tak jest to jaką mamy pewność że to co Ty piszesz jest pewne...?Niestety nie jest a skoro nie jest to czemu miało by tak nie być...?Dlatego idąc na taki film ja,powtarzam ja używam wyobraźni i tyle...
Ale zbadanie móżgu to jedno, a aktywnośc mózgu to drugie. Kiedy dany fragment mózgu jest aktywny jest łatwe do zbadania i to sie bada. Nie rozumiem co to za argument "nie wiemy o mózgu jeszcze dużo wiec nie wiemy nic". Nie podważaj obecnych zdobyć nauki tylko dlatego, że dużo jeszcze przed nami.
A czemu to pisze, że jest pewne? Bo ciemna materia czy smieciowe dna nie jest zbadane bo NIE WIIEMY JAK TO BADAĆ. Aktywnośc mózgu wiemy jak badac. Wiec skąd ta pewność? Nie rozumiesz, że pytanie czy część mózgu działa jest znacznie prostsza niż pytanie o dokładne elementy dna. Idąc Twoją logiką można podważyć istnienie wszystkiego. Tych samych argumentów używaja wrogowie ewolucji. Skoro nauka nie wie czegos to nie wie nic. To jest twój argument. Na prawde uważasz, że naukowcy nie są wstanie zarejestrować obecności sygnałów elektrycznych w mózgu? Bo tak to sie bada. To jest pytanie tak/nie. Czy wystepuje sygnał elektryczny. Tak? Mózg działa w wiecej niz 10%?
Inna sprawa, że czemu podważasz konsensus naukowy? Na jakiej podstawie? Masz setki badań zgodnych ze sobą, a z drugiej strony masz przekłamanie oparte na złym parafrazowaniu pewnej teorii. Czemu wierzysz w to drugie? Nie uwazasz, że za jednym stoi wiecej dowodów? I argument o dna i ciemnej materii jest gówniany bo tam nie ma jeszcze konsensusu, tu jest. Nie widzisz tej róznicy? Powaznie? Bo jak tak to wyrzuć telefon przez okno i cała technologie, w koncu nie wiadomo jak działa bo nie wiemy wiele o smieciowym dna...
Btw. jak poczytasz to o smieciowym dna tez bedziesz wiecej wiedziec, o ciemnej materii tez. Niedawno zarejstrowano cos co moze nia byc . To, że ty nie wiesz i że gazeta.pl nie mówi o tym nie znaczy, że naukowcy nie wiedza. Duża różnica
Wymęczysz się i odpowiesz na mój drugi post czy po prostu stwierdzisz, że wiesz lepiej od naukowego konsensusu czy da sie badac aktywnosc móżgu i w jakiej skali.
Niestety nie wiem...,takiej wiedzy nie mam lecz ja nie podważyłem tego co pisałeś wcześniej tym samy nie napisałem że nie wiemy nic,napisałem że mniej wiemy niż wiemy a co za tym idzie więcej nie wiemy niż wiemy bo gdybyśmy więcej wiedzieli to świat wyglądał by zupełnie inaczej,tak myślę.
Słuszność jest w tym co poruszyłeś i może to być następny mit odnośnie wykorzystania mózgu ale nie jest to dla mnie takie ważne i tyle...
Co do 10% wykorzystywania mózgu nie zamierzam się wypowiadać, bo naukowcy o tym wiedzą za mało a co dopiero "zwykli" ludzie. Film bazował na tych 10%, ale to że tak było w filmie nie oznacza, że należy przekładać to na rzeczywistość. To tak jakby obejrzeć Laleczkę Chucky i zjechać ten film tylko za to, że to nie możliwe żeby dusza wstąpiła w zabawkę.
Wspaniale że nie muszę tego opisywać, fatalnie że idioci i tak będą wierzyli w swoje 100% dające władzę nad wszystkim...
Dodam tylko, że użycie 100% mózgu byłoby zgubne dla człowieka. Dlaczego? Każda część mózgu ma swoją role, koordynuje ruchy, rozkodowuje dźwięki (szczególnie mowę) a użycie wszystkiego na raz, byłoby po prostu żenujące w skutkach. Użyta byłaby wówczas część mózgu odpowiedzialna za np spinanie mięśni podczas wydalania, a skutkiem tego mogłaby być co najwyżej sraczka a nie kontrola czegokolwiek (nawet samego siebie).