Od dawna panuje mit, że człowiek wykorzystuje zaledwie 10% potencjału swojego mózgu. Po 
pierwsze żeby to stwierdzić musiałby znaleźć się ktoś kto potrafi go choćby na chwile rozkręcić do 
tych 100% i wtedy można te dwa stany porównać i wyciągnąć wnioski jaka jest różnica. 
 
Po drugie mózg jest podzielony na różne części odpowiadające za różne funkcję np. pamięć, 
wyobraźnie, zdolność logicznego myślenia, odbierane zmysłów, uwalnianie hormonów, 
kontrolowanie ciała itp. Człowiek w życiu codziennym nie potrzebuje korzystać ze wszystkich 
funkcji mózgu na raz. W zależności od potrzeb jedne części są bardziej aktywne drugie mniej np. 
uczeń rozwiązujący test nie potrzebuje rozbudzać części odpowiedzialnej za koordynację nóg, czy 
odbierającej zmysł smaku. Oczywiście i one działają ale są jakby w stanie uśpienia. To wręcz 
sprzyja funkcjonowaniu ponieważ człowiek skupia się na danej czynności i jej podporządkowuje 
działanie organizmu tak aby było one najefektywniejsze. To dlatego mówimy np. siatkarzowi skup 
się na piłce, uczniowi skup się na lekcji, kierowcy skup się na drodze 
. 
I po trzecie mózgu nie kupiliśmy w sklepie, tylko do obecnej formy doskonaliśmy go przez tysiące 
lat. Ewolucja weryfikowała co jest dla nas potrzebne a co zbędne. Jeśli wystarczyło by owe 10% to 
pewnie nieużywane części lub funkcje zostały by zredukowane. Trzeba wiedzieć, że mózg 
człowieka stanowi ok 2% jego masy to zużywa 20% energii dostarczanej organizmowi. Cóż by to 
było za marnotrawstwo jeśli dany organ chodziłby tylko na 10% swoich możliwości, natura by tego 
nie zniosła... 
 
Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że ludzki mózg nadal pozostaje najbardziej fascynującą częścią 
ludzkiego organizmu, która jeszcze długo będzie dostarczać nowych informacji o swoim 
funkcjonowaniu. Najprawdopodobniej także w przyszłości człowiek w dalszym ciągu będzie starał 
się rozwijać swoje zdolności umysłowe co będzie prowadzić do zmian jego rozmiarów i struktury. 
 
Dwa zdania jeszcze o filmie, skądinąd bardzo inspirującym. Choć momentami troche nie racjonalny 
(np. zabicie taksówkarza a nie zabicie szefa mafii) ogólne jest bardzo ciekawy, ze względu na 
tematykę głównie - trochę brakuje takich filmów. Jeśli będzie się film oglądać z pewnym dystansem 
a zarazem wyciągnie kilka myśli nadbłyskotliwej Lucy to z pewnością poświęcone 1,5h życia okaże 
się pożyteczne.
Jesteś strasznie ograniczony. Brian Tracy to sprzedawca, motywator, on zawiera w książkach takie teksty o potencjale mózgu, by przekonywać potencjalnych kupców do osiągnięcia pełni potencjału, co z pewnością im się uda, jak zakupią jego ksiązki. 10% potencjału czy 10% ogólnie, to jest to samo. Przeczytaj sobie 50 mitów psychologii popularnej.
Jeśli będę czytał masowe publikacje to dopiero stanę się ograniczony. 
Ograniczoność polega bowiem na czerpaniu z jednego źródła. 
Właśnie spieram się z kimś na tym forum (jak przy pomocy powoływania się na autorytet nauki robi się ludziom wodę z mózgu, że działa to jak sekta -urabia się opinie ex cathedra). 
 
Brian Tracy pomaga zwiększyć wydajność gigantom przedsiębiorczości (do których należą najzamożniej ludzie, mający głowę na karku -bo nie jednokrotnie zbudowali imperia biznesowe). Więc wiesz, nie znasz tematu, ani kontekstu, czym się zajmuje obecnie i co oferuje. Natomiast te książki, o której wspominasz są adresowane do tzw. plebsu, który w dużej mierze żyje na poziomie wegetacji (holendernie ogłupiany i manipulowany z każdej strony).
Wiem do kogo kieruje te książki i wiem co w nich zawiera, bo tak się składa, że posiadam jego kilka odsłuchanych audiobooków. To jest rozwój osobisty, którym nie koniecznie zajmują się tylko najzamożniejsi. Jest to dla każdego. Potwierdzenie mitów z książki , którą poleciłem, można znaleźć w internecie na innych źródłach, czego taki nieograniczony człowiek jak ty, na pewno pragnie. Widziałem twoje spieranie się z innym facetem i grzeszysz wiecznym sceptycyzmem. To jest choroba, w nic nie wierzyć, nawet jeśli jest dane zjawisko udowodnione naukowo, sprawdzone przez tysiące ludzi i jeszcze przez większą liczbę polecane - to ty i tak w to nie uwierzysz.
Nie rozumiem o co chodzi z tym "nie wierzysz.. i tak w to nie uwierzysz" (konkretnie o co takiego chodziło, w tej rozmowie z jakimś "facetem")? Bo zupełnie nie łapię tej wypowiedzi? 
 
Odnoszę wrażenie, że mylisz wypowiedzi bo to do mnie nie podobne (spędziłem nie godziny, a całe dnie na polemice z ortodoksami naukowymi i z wszelkimi niedowiarkami o zamkniętych umysłach na to co nowe. Osobiście wiele nt. temat piszę -mam całą rozbudowaną filozofię, nawet własną weń terminologię -co wypracowałem właśnie łamiąc stereotypowe postrzeganie świata:)
Ostatnie zdanie... Tak bardzo ego. 
 
Daj mi proszę jakieś dowody i artykuły odnośnie wykorzystywanie mniej niż 10% mózgu. Najlepiej dowody badań, o których bodajże wspominałeś. I jaka jest praca mózgu w przypadku, gdy ktoś wykorzysta 2 %, a gdyby ktoś wykorzystywałby ponad 10%?
Nie odpowiedziałem na to pytanie gdyż go nie zauważyłem. Upomniałeś się o odpowiedź w INNYM wątku, gdzie po luknięciu w alert o nowej wiadomości AUTOMATYCZNIE ekran przewija się do tamtego punktu! Więc tej wcześniejszej rozmowy zwyczajnie NIE WIDAĆ! Wtedy gdy zadałeś właściwie pytanie nie logowałem się długo (alerty zanikają po pewnym czasie). Więc powód nie dogadania był prozaiczny. Teraz przeszukałem ten temat pod kontem innych wypowiedzi trafiając na tą (Alt+F4 i wklejając Twój nick). To obszerny temat więc nie dziw się. 
 
Chciałbym odpowiedzieć bardzo precyzyjnie więc zadam wpierw pytanie. 
Czy jesteś osobą religijną (wyznawcą jakiejś religii -jaki masz do nich stosunek)? 
To pytanie na poważnie (muszę wiedzieć nim podam Tobie przykład, aby nie urazić w nim uczuć religijnych oraz mogąc znaleźć płaszczyznę porozumienia wiedząc jaki masz światopogląd) 
 
Co zaś do badań -to niecodzienna prośba z mego punktu widzenia brzmi jak: Czy możesz przytoczyć mi badania, że Ziemia nie jest płaska. Albo udowodnić, że oceany zajmują większość powierzchni planety (lub że woda jest mokra i można w niej utonąć, bo nie zawiera dostatecznej ilości rozpuszczonego powietrza, a system zwany płucami i tak nie jest dostosowany do jego absorpcji). 
 
To rzeczy oczywiste... badania.. może się znajdą, ale wystarczy prosta obserwacja. O czym napisze w kolejnym poście poznawszy wpierw Twój stosunek do religii?
Bardzo dobre pytanie (dobre to mało powiedziane -najlepsze jakie można zadać -bo praktyczne, pomijające zbędne dyskusje bo to by móc korzystać z tego:) 
Pochwalę się, że do paru lat właśnie gromadzę treść aby napisać na ten temat książkę (jednak jest tego tak dużo, za dużo jak na dodatkowe hobby, że ostatnio staram się wykuć jedną najważniejszą regułę i skupić na niej -oczywiście robię to głownie dla siebie, bo mi na tym najrzadziej zależy, a wiedzą zamierzam dzielić się przy okazji). 
 
Miałbym prośbę nim szczerze odpowiem (będę mógł odpowiedzieć na to pytanie) bo tak byłoby najkorzystniej (choć to kłopotliwe i czasem chciało by się napisać coś bardziej prawdopodobnego, co było by łatwe do akceptacji:) Bo prawda ma swoją cenę -czasem będąc trudną do przyjęcia. 
 
Abyś poznał kontekst w jakim przyszło nam poruszać te niezwykle cenne dla ludzi, bo praktyczne zagadanie, chciałbym prosić Cię o obejrzenie filmu "Dawca Pamięci" (lub innego S-F o hermetycznej społeczności, charakteryzującej się 3-ma cechami: 
1. Pokojem wewnętrznym, który stwarza nieodparte wrażenie stabilizacji (nie film wojenny itp.) 
2. Centralną władzą, przypominającą dawne układy (król, cesarz, ważkie grono kapłanów). 
3. Kontrolowane społeczeństwo, mające szereg przepisów na wszystko (co jest dobre, co nie, co dozwolone itp.) Chodzi o niejawną cenzurę, urabianie schematów funkcjonowania, opinii. 
 
Na koniec wspomnę, że ma to być analogia do czasów współczesnych (które wbrew pozorom są właśnie odzwierciedleniem takiego niby wolnego, dobrotliwego systemu, z dostępem do wiedzy i prawdy dla wszystkich, ku "ich dobru". 
 
Więc najpierw dobrze jest poznać czasy w których żyjemy, kontekst obiegu informacji. Aby móc w ogóle dopuścić do swej świadomości, rzeczy, kwestie NIE NALEŻĄCE do ogólnego obiegu danych (czyli nie są poprawne politycznie). 
 
Filmy typu "Dawca Pamięci", "Elizjum" (ew. "Niepamięć") świetnie możliwość zaawansowania systemu psychomanipulacji. Oczywiście najważniejsze są jednak religie, to niezwykłe narzędzie na, którego podstawie chciałbym omówić działanie ludzkiego umysłu w zakresie pojęcia tzw. "prawdy" (konkretniej przyjmowania czegoś lub nie, za takową). Film może nie jest niezbędny, ufam, że masz wyobraźnie -jednak on wiele pomoże, wprowadzając w kontekst pozornej wolności, specyfiki świata w którym żyjemy (i w którym nie można opierać się na oficjalnych informacjach, bo są dalece tendencyjne stanowiąc super ważne nadrzędzie polityki -czyli masowego urabiania poglądów idealnego obywatela. 
 
Czyli docelowo głupiego i nie poradlnego aby dał wmówić sobie wszystko, nie zdającą sobie sprawy z tego jak jest wykorzystywany (a nawet gdyby się dowiedział, aby czuł się bez silny). Animacja współczesnej cywilizacji przypomina hodowlę owiec (na wełnę itp.) Nie mają być mądre, wolne ale przydatne (jak trybiki w machinie -posłuszne, układne -i takie podaje im się informacje, tak konstruuje kategorie prawdy, system rozumowania i autorytety). Nic nie jest przypadkowe, to jest SYSTEM jak sama nazwa wskazuje (zorganizowany, realizujący dane cele). Celem nie jest ani wolność, ani wiedza, ani dobro jednostki (która nigdy nie decyduje -najwyżej daje jej się takie wrażenie -fundując wyborczą sopkę:)
Ogarnij sobie tych wszystkich mówców, Robert Kiyosaki, Anthony Robbins itp. Może najlepiej wypowiedz się na ich temat, to się zastanowie czy kontynuować pisanie z tobą.
Najbardziej irytujące jest to gdy nieprzygotowany dziennikarz rzuca zajawkę do rozmowy tego typu 
"proszę powiedzieć coś na ten temat", "co Pan o tym myśli" :) 
 
Co mógłbym o nich szczególnego myśleć, każdy jest specjalistą w swojej (innej) dziedzinie. 
Robert specjalizuje się w edukacji do finansowej wolności (jego seminaria i publikacje są z pewnością odkrywcze dla osób, które nie miały z tym styczności. Miałem szczęście, że mnie wychowywał ten lepszy ojciec z książki "Bogaty ojciec, biedny ojciec" i dla mnie to rzeczy bardziej oczywiste. Nie żywię więc doń niezwykłego entuzjazmu bo nie jest to dla mnie rewolucyjne. 
Podobnie jak niektóre techniki, które stosuje Anthony są znane z NLP (o które się otarłem już dawno gdy dotarło do polski i znów, pewne rzeczy wydają się intuicyjne gdy ma się tamte poglądy -fizyka kwantowa, fraktalna rzeczywistość, siła umysłu, iluzja rzeczywistości itp.).
Proszę więc zadaj KONKRETNE pytanie (zawierające jakieś ZAGADNIENIE, zakres wiedzy do przybliżenia lub problem do rozwikłania) 
 
Dodatkowo zaznaczając jaką masz INTENCJĘ (czego OCZEKUJESZ w odpowiedzi). 
 
Naprowadzę podpowiadając, że ogólnikowe pytanie, aby miało jakiś sens TRZEBA umieścić w jakimś KONTEKŚCIE (najlepiej konkretnym). 
 
Bo jeśli zadaje się pytanie na dzień dobry, komuś z kim nie rozwinęło się danego tematu, to może nie wiedzieć o co chodzi (co pytający ma na myśli, jaka jest intencja pytania, co ma to na CELU). 
 
Więc zanim zadasz ogólne pytanie stwórz jakąś tezę i odnieś je do niej. 
Albo umieść w pytaniu interesujące Cię zagadnienie (PRECYZUJĄC je).
Co to znaczy, jak mam to zinterpretować (jako zaczepkę, lekceważenie rozmówcy) 
 
Cytuję -bo może nie pamiętasz co napisałeś 
 
"Ogarnij sobie tych wszystkich mówców, Robert Kiyosaki, Anthony Robbins itp. Może najlepiej wypowiedz się na ich temat, to się zastanowie czy kontynuować pisanie z tobą."
Nigdy nikt nie powiedział że człowiek wykorzystuje 10% mózgu. Wykorzystujemy 100% mózgu ale tylko ok 10% jego potencjału i właśnie tego dotyczy ta teoria 10%. Pomyliłeś teorie z bzdurą. Nawet w filmie użyte jest określenie "cerebral capacity". 
Wytłumaczę to tak jak mi to objaśnił ktoś o wiele mądrzejszy ode mnie :) 
Idziemy do salonu kupujemy sobie Bugatti Veyrone wsiadamy i jedziemy na autostradę. Załóżmy że silnik jest odpowiednikiem ludzkiego mózgu a nasz samochodzik jest w stanie jechać z prędkością maksymalną 400 km/h. 
Zatem jedziemy z prędkością 400 km/h nasz silnik-mózg pracuje w 100% więc wykorzystujemy 100% potencjału naszego silnika-mózgu lecz jeśli będziemy jechać 40km/h silnik-mózg dalej pracuje w 100% (bo przecież wszystkie jego podzespoły pracują) ale wykorzystujemy tylko 10% potencjału naszego silnika-mózgu. 
I mniej więcej o tym jest teoria dotycząca wykorzystywania POTENCJAŁU ludzkiego mózgu. 
 
A co do udowadniania czegokolwiek. Jest to teoria i dopóki nie zostanie dowiedziona nią pozostanie. Brak obecnie dowodów na jej poparcie nie może stanowić o uznaniu jej bzdurą. 
 
P.S. Spora część obecnej fizyki istnieje tylko i wyłącznie dlatego, że przyjmuje się Teorię względności za prawdę mimo iż od ponad 100 lat nikt nie dowiódł jej prawdziwości.
Tylko jak udowodnić, że używamy 10% bądź mniej potencjału mózgu? Co oznacza dla ciebie wykorzystywanie 30% potencjału mózgu, a co 50%? Telepatia? Czytanie w myślach, przewidywanie przyszłości, wizje itp? Facet nad tobą próbował to potwiedzić, ale gdy zarzuciłem mu nieprawdę i poprosiłem o dowody to zamilkł. Dziwne. 
 
Samochód ma wyznaczoną graniczę, w przez ciebie podanym przypadku to było 400 km/h. Więc maxymalna granica to 400km, a minimalna to 0. W mózgu nie ma takich granic wyznaczonych, więc porównanie nie jest efektywne.
Mózg jako organ ma obecnie zarówno limit wielkości ograniczony czaszką oraz limit swojego potencjału " są choroby które wywołują nadmierną aktywność mózgu" co doprowadza do śmierci przez "przegrzanie". 
 To teorii i nie da się jej obecnie udowodnić. Jak mi udowodnisz że jest błędna?? Zarówno ty jaki ja nie mamy jak w 100% poprzeć argumenty. Chodzi mi o to że nie można jej odrzucać tylko dlatego że jest nie do udowodnienia.
Bardzo prosto (nie trzeba udowadniać czegoś precyzyjnie bo jest to nie praktyczne) wystarczy tylko przez chwilę się zastanowić. 
 
Co różni mnie od innych jak nie sposób wykorzystania swego potencjału (sposób myślenia, czyli używania mózgu). 
Niektórzy myślą jak by tu związań koniec z końcem, inni jaki by tu fajny film obejrzeć dla rozrywki, a niektórzy jak rozwinąć kolejny ambitny projekt (jedni walczą o przetrwanie, większość jakby wegetuje (tracąc masę czasu bezproduktywnie) a niektórzy rozwijają się ponad przeciętnie (jak w "Jestem Bogiem" filmie). Wszystko zależy od korzystania z umysłu. Umysł jest jak sportowe auto, które może grzać 400 km/h (podobno takie osiągi ma najszybsze produkowane seryjnie) tym czasem większość zdaje się korzystać z niego, jako schronienie przed deszczem, lub ozdoba przed domem, inni do manewrów i jazdy w korkach do marketu. Mało kto rozpędza się do 100, a już do 200 to przypadki. Tym czasem mamy jeszcze 300 i więcej. To już szczególne jednostki, o które mają zamiłowanie w prędkości. Tak widzę powszechne proporcje wykorzystania swego potencjału (umysłu, czy też mózgu). 
 Jest takie opowiadanie motywacyjne "Kto ukradł mój ser", z które ilustruje, iż w pewnych poza schematycznych okolicznościach, to myszy są mądrzejsze, sprytniejsze od ludzi.
Co z odpowiedzią na moje pytanie o Twój stosunek do (spopularyzowanej w regionie) religii?
Świat nie kończy się na dokładnych obliczeniach naukowych. 
Co ciekawe nawet od nich się nie zaczyna, bo większość jest szacowana (nie dokładna, a w tym co nazywamy nauką roi się od teorii, które są jedynie założeniami (nie są potwierdzone, a nie raz obalane -jedna drugą zastępuje). 
 
Tak więc, nie bądź zaślepiony jakąś jakby chorą /bo zupełnie nie praktyczną/ wizją (ala koniecznością) dokładnej kalkulacji.
Ale tu kalkulacja, poleganie na cyfrach w przypadku wyliczenia, kto lepiej wykorzystuje mózg jest niezbędna. Sam pisałeś, że wykorzystujemy nawet mniej niż 10% potencjału mózgu. A moje pytanie brzmi jak to wyliczyłeś, skoro na liczbach nie polegasz? 
 
A porównywanie mózgu do samochodu również jest bezsensem, ponieważ samochód porusza się w 1 kierunku, przód. Oczywiście umie skręcać i cofać sie itp- ale pomińmy ten fakt ( nikt nie podaje przecież " ten samochód cofa się z prędkością 100km/h " ). Niech u nas ten 1 kierunek będzie nauką, więc u nas jest pełno takich dróg i każdy człowiek czymś innym się zajmuje, w czymś innym jest lepszy od drugiego, w czymś innym gorszy. 
 
I takie osobiste pytanie: Czy czasem nie uważasz, że posługiwanie się filozoficznym myśleniem nie sprawia, że twoje wypowiedzi są zbyt długie i dla wielu niezrozumiałe, gdy mógłbyś np. zawrzeć swoich 10 zdań filozoficznych w 1 zwykłym, bez zbędnych dyrdymałów?
Dlaczego kalkulacja jest niezbędna. 
Co za praktyczna różnica czy przeciętny człowiek wykorzystuje 0,5% czy 5% swego potencjału. Lub czy 2% lub 20% (skoro wniosek jest jeden -daleko mu do pełni!) 
 
Więc jeśli ktoś mi powie, że wykorzystuję 1% albo że 50% swoich zdolności, w każdym przypadku będzie to DUŻA zachęta do nauki, do rozwoju, do SIĘGANIA PO WIĘCEJ. 
 
Jeśli to była by kwestia wykorzystana 70 lub 90% możliwości (to byłbym mógł okazać się leniwy i stwierdzić, że nie wiele zmienię, więc mało opłaca mi się). 
Chyba, że ktoś wykazał by mi (jak to było zrobione w filmie) że rozwój korzyści nie jest linowy a wykładniczy (czy logarytmiczny), że przeskok o 10% to bardzo wielka zmiana w jakości życia! 
 
Więc chodzi tak naprawdę o SENS PRAKTYCZNY obliczenia (to nie doktorat, gdzie będą podważać każdy błąd pomiaru). To kwestia filozofii życia, wykorzystania WIEDZY do zmiany postawy (zachowania, podejmowania na jej podstawie INNYCH, nowych DECYZJI). Więc tu 10 procent w tą, 10 w tamtą, dokładność NIE MA ABSOLUTNIE ŻADNEGO ZNACZENIA! Chodzi jedynie o PROPORCJE (między wykorzystanym potencjałem, a tym do wykorzystania). To tak jak miał byś załogę w firmie, lub maszynę, potrzebujesz tej wiedzy aby podjąć decyzję czy ja podkręcać czy nie. 
 
Dysproporcję oszacowałem na podstawie własnych obserwacji. Wprawdzie zainspirowany (przeprowadzonymi na uniwersytecie Stanford) badaniami wspominanymi przez przez Briana Traccy [w wykładzie "Maksimum osiągnięć", gdzie padła liczba 2% jako średnia). 
 
Mam pytanie, czy wiesz że jest kilka rodzajów inteligencji? 
Czy wiesz, że można je zwiększać? 
Czy wiesz, że można nabywać inne zdolności? 
Czy wiesz, że środowisko ma ogromne znaczenie dla rozwoju 
(oddziaływając na sposób myślenia, działania, cele wyobrażenia)? 
Czy wiesz, że obraz samego siebie (wiara we własne możliwości) zmienia je w znaczmy zakresie [o czym są tysiące książek, ale jedna z lepszych to "Nowa Psychocybernetyka" - Maxwell Maltz] 
 
Więc wiesz jeśli jeden człowiek coś potrafi to jest to wyznacznik możliwości dla innego w tym zakresie (ponieważ teoretycznie wszystkiego można się nauczyć, umysł jak i ciało można wyćwiczyć -biologicznie jesteśmy bardzo podobni /co ciekawe geny, DNA nawet zmienia się w trakcie rozwoju człowieka -wiec wszystko co niby go determinuje, by być tym kim jest ZMIANA SIĘ/). 
 
Podsumowując. Wyznacz sobie, oszacuj listę najwybitniejszych jednostek, z przeróżnych dziedzin -przyjmij że wykorzystują oni 100% (w zakresie realizacji danego celu). Albo inaczej, pomyśl czego SAM chcesz od życia. Znajdź osoby, które to mają, które spełniły ten cel (w satysfakcjonującym Cię zakresie). 
Wyznacz, że to znaczy dla Ciebie 100% i podążaj w tamtą stronę (wiedząc, że startujesz z punktu wykorzystania wielkiego ułamka swoich prawdziwych możliwości -tak jak przeważnie ONI, zaczynali od marzeń z miejsca oddalonego celu). 
 
Chyba, że jesteś leniem i tchórzem i wolisz odmawiać sobie niż spełniać się. 
Wtedy (po to aby zagłuszyć wyrzuty sumienia nie realizowania, nie rozwijania się) wmów sobie, że wykorzystałeś już 100% i więcej nie możesz (korzystając z pretekstu, ze gdzieś tak ktoś kiedyś powiedział -że to mit). 
 
Po prostu wybór należy o Ciebie -albo stwarzasz sobie szansę albo szukasz przeszkody (aby nic nie robić, aby nie sięgać dalej, nie uczyć się nie rozwijać i osiągnąć czegoś w życiu nawet nie próbować -czyli być przeciętny, jak większość, która w to uwierzyła, że nie ma szans /i żyje na poziomie niemal wegetacji -w porównaniu do ludzi wybitnych, którzy nie stawiają sobie barier, rozwijając większy % zdolności wykorzystania umysłu -Do czego, przypomnę do SAMOREALIZACJI => czego dusza zapragnie:-) /). 
_________________________________________________________________________ 
 
Co do analogii z samochodem (to tylko nie doskonały przykład). 
 
Perfekcjonizm utrudnia (możesz szukać problemów, albo rozwiązań). 
 
Decyzja należy do Ciebie (i to nie chodzi o tą rozmowę -ale o Twoje ŻYCIE). 
___________________________________________________________________________ 
 
O.k. Tu masz rację, mam skłonność do rozpisywania się (to zły nawyk, cóż jak nawyki). Postaram się być konkrety (na razie piszę jak bym mówił, ot tak spontanicznie, bez szczególnego zastanowienia, mierzenia słów, pracy nad stylem i spójnością). Czasem poprawiam tylko bieżące zdanie, by było w ogóle strawne (gdy wstawię doń zbyt wiele dygresji w nawiasach). Wiem, że to może być problem. Cóż gdyby byli tylko ludzie idealni.. żartuje, nie będę się wybielał. 
 
Powinienem być konkretny, ale to założenie, że gdy napiszę więcej będzie lepiej mi taki styl podświadomie dyktuje (dalej to od lat przyzwyczajenie -na maturze, oddałem brudnopis z polskiego, bo nawet nie zdążyłem zacząć przepisywać na czysto:) Co dopiero w rozmowie z ludźmi (czasem mają niewiele okazji odezwać się -oczywiście nad tą wadą pracuję, na razie póki co eliminując okazje.. :P 
 
No cóż, każdy ma swoje wyzwania i przed nimi ucieczki (dla mnie to ucieczka przed ludźmi, których nie rozumiem, albo oni mnie -stąd nadrabiam na forum). 
 
 
 
 
 
 
Tylko tutaj mylisz korzystanie z wiedzy i doświadczeń - co przez całe życie nabywamy -, od "ukrytego" potencjału, który ma od razu zwiększyć nasze możliwości intelektualne o liczbę x %. Akurat trafiłes na człowieka, który po trochu zajmuje się filozofią,psychologią, rozwojem osobistym i niedługo zapewne wstąpi w inne dziedziny nauki, dlatego ja nie mam zamiaru się usprawiedliwiać twierdzeniem, że wykorzystuję 100% mózgu, więc mogę siąść na dupie. Nie mogę. Każdy człowiek raczej jest świadom, ile jeszcze nie wie. Do tego potrzebne jest chwilowe zastanowienie. Wiedza również jest cześcią potencjału mózgu, a jak wiadomo nie ma czegoś takiego jak dany % wiedzy, nie możemy mieć przecież 100% ze wszystkiego. Czyż nie jest to tak, że gdy możliwy zakres wiedzy ze wszystkiego rośnie ( ponieważ nauki się rozwijają , powstają nowe rzeczy ) to nasz potencjał automatycznie słabnie?
Być może mylę.., bo wnioskuję pospiesznie jak i piszę. (Bardziej) Spontanicznie /można powiedzieć prawie jak artysta, pod natchnieniem, gdzie myśli same, w słowa układają się, a ja tylko je tu maluje/. 
 
To co najbardziej dla mnie prawdziwe, wiem tylko po sobie (a to do opisania trudne). Np. że jakość życia to głownie uczucie (rozwinięty jako nawyk sposób bycia). Gdzie różnica w możliwych jakościach jest gigantyczna.. 
 
Czyż więc świadome czucie się, tak jak świadome myślenie nie jest domeną lepszego, czyli szerszego wykorzystania możliwości swego umysłu? 
 
Choćby nawet przyjęło się maksymalne uproszczenie, że umysł to jest głownie maszyna licząca to nadal można wykorzystywać go mało lub wiele (w danym czasie). 
 
Osobiście najbardziej ekscytuje mnie wizja, że życie to gra. 
W której punktacja to miara czynienia dobra (dla innych) 
Czego ekwiwalentem jest pieniądz (jako miara wymiany tego dobra). 
 
Konkretniej -jeśli ktoś jest dobrym graczem, go daje ludziom wiele tego co potrzebne za co otrzymuje równie dużą zapłatę (co wszystkich czyni zadowolonymi). Tak tworzy się obfitość. 
 
Ideałem było by gdyby każdy robił to w czym może być najlepszy, co domyślnie go jednocześnie cieszy (hobby pracą). 
 
Teraz już możesz się domyślać dlaczego podoba mi się "Jestem Bogiem" (bo to film o kimś kto myśli podobnie do mnie:) 
 
Pasjonuje mnie idea doskonalenia filozofii nie tylko swojego życia. Bohater filmu napisał "utopijny manifest" (tworząc projekt idealnego społeczeństwa). 
 
================================================ 
 
Rozgadałem się. Wybacz -nie na temat. 
 
Teraz już analizując tekst. 
 
Uważam, że mało który człowiek nie ma możliwość być świadom tego czego nie wie. Bo niby na jakiej podstawie miałby to szacować, skoro "NIE WIE CZEGO NIE WIE" to nie może wiedzieć, ile tego istnieje (bo nie ma punktu odniesienia, gdyż NIE WIEDZA jest jak czarna dziura). 
 
Nie wiem czy to zrozumiałe -może inaczej to ujmę. 
Człowiek nie może wiedzieć o tym czego nie wie do póki nie spotka się z tym czego nie rozumie, a co stanowi pewną całość jako zagadnienie. Wtedy może oszacować obszar nie wiedzy na podstawie SPOTKANIA z ułamkiem tego nowego zagadnienia (o ile w ogóle uzna je za wiedzę -Bo NIESTETY większość, o rzeczach których nie rozumie [bo nie zna zupełnie] -powie, że to jakaś [kosmiczna] GŁUPOTA. Tym samym odbierając sobie szansę na ich poznanie. Tak więc głupota ma swe początki w braku wyobraźni. Na forum pod filmami S-F jest mnóstwo głosów tego typu -że "to same głupoty". Dowodzi to, że najmłodsze pokolenia utraciły zdolność do posługiwania sie wyobraźnią. Czytelnictwo drastycznie spada, wybiera je kultura obrazkowa. Coś czego się nie używa zamiera, a "Wyobraźnia ważniejsza od wiedzy" rzekł Einstein -Lubię to powtarzać:) 
 
Przecięty człowiek zaś żyje w schemacie gdzie nie ma styczności z zasadniczo nowymi informacjami, dziedzinami 
 (bo niby skąd miały by pochodzić: z programów szkolnych, które są ograniczone do kanonu wiedzy, z również poprawnych politycznie mediów, a może z kościoła gdzie od tysiąca lat kręcą się w okół tego samego dogmatu patrząc nań zręcznych stron). 
 
Przeciętny Polak czyta (podobno -bo nie wiadomo w co wierzyć) pół książki rocznie (i założę się, że nie jest ona specjalnie wyszukana). 60% polaków, podobno w ogóle nie czyta, tak więc (są zdani na to co się im w kółko powtarza w TV). 
 
Jednak gdyby nawet wiele czytać to też niewiele z tego może wynikać. O ile będzie się pozostawać w danym kręgu (np. katolik czyta "katolickie", buddysta "buddyjskie" itp. To nie jest rozwojowe, nie służy mądrości ku wolności w mym rozumieniu wręcz przeciwnie (wtłacza w danych schemat -urabia jak sekta, choćby to były same prace naukowe -klinuje elastyczność umysłu i zamyka na wszystko co inne z każdym tomem). 
 
Tak więc ludzie nie czytają, a jeśli już to to co znają (pozostając w tym samym kręgu zainteresowań co ich środowisko). 
Wiec gdzie tu styczność z alternatywną wiedzą, z czymś zupełnie nowym (gdzie mogił by powiedzieć ze zdziwienia "WOW -nie wiedziałem, że byłem taki głupi nie mając o tym pojęcia"). Jest tego nieco, zupełnie nie wzmiankowanych dziedzin, technik, filozofii (które znają tylko specjaliści, pasjonaci). 
 
Odpowiadając na końcowe pytania. 
 
Myślę, że nasze możliwości (wyższy potencjał umysłu) nie miałby polegać na przyswojeniu większej ilości wiedzy (bo ona tak naprawdę nie wydaje się być potrzeba gdy dobrze rozwinie się intuicję /wszak prawdziwa wiedza jest wewnętrzna -"Wszystko jest już w nas" jak powiadają mistrzowie wtajemniczeni. Nawet w takim zwykłym, ogólnodostępnym podręczniku czytania fotograficznego jest napisane na wstępie, że nie uczymy się, tylko przypominamy sobie tę zdolność, bo wszystko już mamy tak naprawdę w swej głębi, tylko o tym zapomnieliśmy jakby rozwijać utracone umiejętności na nowo. 
 
Tu warto dopowiedzieć, że świat ani człowiek nie jest tym za co biorą go ludzie. Wiedza powszechna w porównaniu do elitarnej wydaje się być jak epoka kamienia łupanego do współczesności. Półdzicy wystrugali koło i myśleli, że o technice wiedzą prawie wszystko bo chodzili, a teraz się wożą. 
To jest taki ogrom, przepaść, że umysł ludzki nie ma nawet pojemności aby sobie z tego zdać sprawy, czym jest rzeczywistość i jak działa... 
 
 Ponieważ to wszystko jest kwestia lat wychowania. Dziecko od razu gdy zatknie się ze słowem nie mówi, od razu gdy zobaczy chodzącego nie chodzi, potrzebuje tal na adaptacje prostych umiejętności. Podobnie ma się rzecz jeśli chodzi o zaawansowaną wiedzę. Ale to nie ona jest najważniejsza o czym dalej -po koniec/). 
 
Czy nasz potencjał automatycznie słabnie gdy powstają nowe rzeczy -TAK i NIE (/niemal/ zawsze odpowiedzi są dwie. I to zawsze my ostatecznie decydujemy, którą wybieramy jako prawdę. Sorry, że tak bez powodu wciągam Cię w moje relatywistyczne podejście. 
Po prostu to nam ułatwi dyskusje, jeśli przyjmiemy inny sposób rozumowania (niż ten wyuczony w szkole zero-jedynkowy, na zasadzie flausz lub prawda jak w programowanym komputerze). Umysł ludzki wydaje się być ograniczony do tego typu logicznych operacji, dlatego mamy możliwość zmiany punktu obserwacji (A. Einstein powiedział coś w rodzaju: "Problemu nie rozwiążemy na tym samym poziomie myślenia, na którym go stworzyliśmy /został stworzony/."). 
 
Trudno mi mówić o tych dziwnych sprawach (jak działa ludzku umysł i o czym z pewnego poziomu /powiedzmy świadomości/ nie można mieć pojęcia). 
 
Dlatego też (tak z grubej rury) -Co sądzisz o fizyce kwantowej (czy otarłeś się o polecane przeze mnie wykłady typu "Fizyka i filozofia")? 
 
Uchwycenie jej idei może być przykładem przełomu w sposobie myślenia (podobno, tak słyszałem, że fizyki kwantowej nie ogarniają niektórzy naukowcy /choć to, że wiedzą wiele może im własnie przeszkadzać -pojąć cóż zupełnie nowego, co do ich kategorii prawdy nie pasuje/). Więc ten temat jest jak wielki krok na drodze wewnętrznej zmiany (wyjście ze schematu rozumowania, na którym zbudowany jest współczesny świat). 
 
Wracając do relatywizmu (wyboru danej prawdy zamiast jej uleganiu /dokładnie nie jej, ale ZŁUDZENIU, że w czymś jest jej więcej, a w czymś mniej/). 
 
Następnym tematem jakby otwierającym oczy na świat (czyniącym wielki krok wyjścia z mroku nie wiedzy o naturze rzeczywistości) jest temat PODŚWIADOMOŚCI. Czy wiesz jak ona działa (nie chodzi o jakąś tam współczesną definicję /bo odnoszę wrażenie, że oficjalna nauka prawie nic o niej nie wie, lub celowo nie mówi, rzucając strzępki mało istotnych informacji/). Chodzi o to czy rozumiesz jej zasadę działania (jest ona jak prosta maszyna /która jest jak fizyka kwantowa -ZUPEŁNIE zaprzecza powszechnemu rozumieniu świata/)? 
 
Wg. mnie dopiero zrozumie się na czym polega doświadczenie życia gdy zgłębi się temat podświadomości (czytając dajmy na to, z 5 -6, a najlepiej z 10 książek na ten temat -bo to co nowe, powoli, z oporem się przyswaja). To samo można wywnioskować z poznawania fenomenów wynikających z odkryć fizyki kwantowej. 
 
Gdybym powiedział to od razu (nie byłoby zgody). 
Tak to jest, że odkrywcy, wynalazcy, prekursorzy czy rewolucjoniści w dziedzinie filozofii -brani są na początku za szaleńców -bo nikt ich nie rozumie (o tak nowych, znaczy dziwnych rzeczach mówią). 
 
Wydaje nam się, że wszystko wiemy (albo, że niewiele nie wiemy, bo bazujemy na tym co oficjalne, co wszędzie słyszy się choćby po trosze). Tym czasem jest pewna koncepcja, o której opowiada kino S-F (Np. filmy: Matrix, Trzynaste piętro, Incepcja, Avalon. 
lub miejsce zwane "holodek" z serialu Star Trek Voyager). 
 
Nie wiem co czytasz, czym się interesujesz. Może w pewnej mierze to znasz. Jednak traktuję Cię z przyzwyczajenia jak spodziewanego rozmówce, który na tym co znane, uznane bazuje (i opiera swą wiedzę na podręczników autorytecie). 
 
Miało być coś ważnego na końcu, coś znacznie cenniejszego od wiedzy (i nie są to pieniądze;) 
 
To szczęście, którego można się nauczyć 
(korzystając właśnie z umysłu w sposób nie konwencjonalny, nie standardowy -czyli wychodząc poza wyuczone i zakodowane głęboko w ludziach, schematy). 
 
Wszystko kwestią interpretacji (można wybierać to w co bardziej opłaca się wierzyć, jakby rozciągać swoją wyobraźnię). 
 
Jak sądzisz jaką rolę w życiu człowieka odgrywa WIARA 
(i nie chodzi o religie -lepiej trzymać się odeń z daleka)? 
 
Co myślisz o efekcie placebo? 
 
(jego perfekcyjne opanowanie to klucz do szczęścia) 
Tylko, że ludzie nie są równi pod względem intelektualnym. Więc nie wszystko zależy od wykorzystania umysłu. Dla jednego maksymalnym wysiłkiem będzie rozwiązać średnio skomplikowane równanie matematyczne, a inny z kolei będzie bez problemu rozwiązywał zadania z matematyki wyższej. Ja osobiście nigdy nie zrozumię biologii molekularnej, fizyki kwantowej i tym podobnych rzeczy. Mój mózg sobie po prostu z tym nie radzi, nie wiem dlaczego. Te tematy są dla mnie za trudne. Ale tu nie chodzi tylko o logiczne myślenie. Muzyka, sport, malarstwo, aktorstwo i całe mnóstwo innych dziedzin również pokazują, że ludzie dzielą się na lepszych i gorszych gdy idzie o umiejętności. 
Tak jak z tymi samochodami. Jeden wyciągnie do 400 km/h inny tylko do 250 km. Więc nie wszystko zależy od wykorzystania mózgu. Zresztą nawet w tym filmie, o którym wspomniałeś "Jestem bogiem" koleś mówi, że po wzięciu pigułki średnio inteligentni stają się jeszcze mądrzejsi, zaś naprawdę inteligentni ludzie zamieniają się w niedoścignionych geniuszy. 
Ciężko stwierdzić dlaczego jeden ma predyspozycje do muzyki, inny do sportów walki. I dlaczego jeden uczy się czegoś błyskawicznie, a drugi dwukrotnie wolniej.
Nie twierdzę, że wszystko od razu się zmieni. Jednak sam rozwój jest procesem (w czasie). 
Bo o rozwój chodzi właściwie (całą ta dyskusja ile procent wykorzystujemy ma na celu ustalenie czy mamy możliwość wykorzystywania więcej -czyli rozwijania się, czy już rozwinęliśmy się, nasze możliwości maksymalnie i nie ma co liczyć na więcej /można więc "się zakopać" w schemacie, spocząć na laurach, usiąść przed TV i otworzyć piwo, popalając papierosa za papierosem przy emocjonującym i odmóżdżającym.. teleturnieju, relacji sportowej -odpowiednik igrzysk lub horrorze tudzież thrillerze -nie mylić z wieczornymi wiadomościami;) / 
 
Czy mamy być stadem otępiałych owiec, niszczących sobie zdrowie przez głupotę, bezmyślnego naśladowania innych, mediów, reklam wywołujących mody. Kończących edukacje na tym co potrzebne aby być trybikiem w maszynie bezdusznego systemu (który daje tylko to minimum, które niezbędne by być dobrym, czyli nie za mądrym, niezbyt rozwiniętym -zalęknionym i posłusznym niewolnikiem)? System edukacji to jedna wielka kpina (wciskają jakieś głupoty, a pomijają najważniejsze sprawy i uczą nie myślenia, a powtarzania jak papuga tego co się podaje za prawdę). Jak dla mnie to jest jeden wielki system manipulacji (tak, że to drugie średniowiecze i to nie tylko chodzi o brak istotnych informacji, ale o dezinformacje -celowe przeinaczanie faktów i upośledzanie ludzi). 
 
Jeśli ktoś nie wierzy, niech zastanowi się przez chwilę, że historia najlepszą nauczycielką (mówi się, iż kołem się toczy). W każdym systemie totalitarnym jest cenzura i manipulacja informacją (raczej każdy system z czasem karłowacieje, dążąc do nadużywania władzy, dyktatury i wyzysku większości przez mniejszość u władzy). Po co w końcu te wszystkie przewroty, zamachy, na wielką skalę wojny. Jak nie o władzę (władzę, która doprowadziła do perfekcji metody Stalina i Hitlera -czyli propagandę, dyskretne urabianie umysłów tłumu). Tak, że większość nawet nie widzi problemu (zachowując się podobnie jak ofiary sekt -będą bronić swego oprawcy bo wyprano im umysły w szkole i przez TV). 
 
Jeśli masz jeszcze jakieś wątpliwości zastanów się przez chwilę jak działa sekta i co potrafi (ot nawet religia -to tylko większa sekta -ma w swej historia tzw. "świadectwa świętach" którzy niczym na rozkaz oddają życie nie chcąc się wyrzec wierności zainfekowanej do umysłu ideologii. Podobnie jak kamikadze (z tym, że ci byli na froncie i likwidowali oprócz siebie jakieś militarne cele). Po prostu INFORMACJA, podawana stale z rożnych źródeł, synchronizowana (centralnie sterowana jak szkoła i media) m NIESAMOWITĄ SIŁĘ ODDZIAŁYWANIA -niczym religia -myślenie urabia, krytycyzm wyłącza (programuje ludzi jak maszyny). Nawet nie są tego świadomi. 
 
To o to chodzi z tymi całymi procentami. To część propagandowej gry. W której chodzi o to aby przekonać, że rozwój nie ma sensu. To tak jak w czasach legalnego niewolnictwa. Nauka były dla elit, a nie dla sług, którzy byli do prostych prac (nie chciano aby rozwijali się by konkurować z możnymi). Teraz jest podobnie, tyle że niby zmienił się poziom wiedzy. To tak jak z postępem techniki (kiedyś mieć radio wo domu to było coś, a teraz każdy ma radio -i to czasem o tym nie wie, bo jest wbudowany w różne sprzęty:) Teraz czyś wydaje się być np. projektor telewizyjny (obraz na całą ścianę jak w kinie). Poziom się podwyższył, tak jak każdy ma telefon (albo po klika) czymś szczególnym było by mieć tel. satelitarny. Podobnie z wiedzą -to co niegdyś np. 200 lat temu, było znane tylko w wąskich kręgach teraz jest podane ogółowi. Za to elity mają jeszcze lepszą wiedzę, właśnie wyprzedzającą masy o kilkaset lat (więc o czym tu mówić, jak nie o dwóch zupełnie różnych światach -starożytny podział nadal istnieje -na sprawująca władzę kastę , niegdyś kapłanów, znających tajemnice natury i resztę, znaczy większość jako czarną masę, żyjącą w zacofaniu. To, że teraz wiemy wiele to nadal niewiele, bo wiedza bardzo galopuje i zawsze w stosunku do elity jesteśmy w tyle. Uważam, że proporcja nie zmienia się, a nawet odwrotnie (poprzez celową dezinformacje, udoskonalenie metod manipulacji, kontroli umysłów -przepaść się powiększa). Piszę to jako ciekawostka -nie mam zamiaru niczego udowadniać (dla mnie są to sprawy oczywiste). 
 
Wracając do ludzkich umiejętności. 
 
Są 2 systemy edukacji, jeden dla poddanych drugi dla władzy. 
 
Poddanych uczy się, że umiejętności są wrodzone, że genetyka, że wychowanie itp. 
(chodzi o wmówienie, wyrobienie w nich przekonania, że od nich prawie NIC NIE ZALEŻY 
-że są OFIARAMI okoliczności i to co mogą zrobić to jedynie się pogodzić i PODPORZĄDKOWAĆ). 
 
Drugi, dla wtajemniczonych ma tego typu tezy: 
-ograniczenia nie istnieją (genetyka do nich nie należy) 
-cokolwiek ludzki umysł potrafi sobie wyobrazić może też osiągnąć. 
-człowiek staje się tym o czym myśli przez większość czasu 
Nie ma znaczenia, że coś wydaje się trudne bądź nie możliwe (to działa bardziej jak złudzenie). 
Umysł jest oparty na informacjach, to urządzenie cyfrowe JAK KOMPUTER, który można SKOPIOWAĆ (jak to się czyni z danymi)! Więc jeśli jakikolwiek człowiek potrafi coś, to znaczy, że inny też może się tego nauczyć! 
 
Tu jest się twórcą losu, siebie (i dalej rzeczywistości, bo są całe bardzo zaawansowane systemy wiedzy.. o których się ludziom nie śni, bo są utrzymywani w takiej ciemnocie, że aż brak słów). 
 
________________________________________________________________________________ ______________ 
 
To co myślisz wynika z tego czego Cię nauczono, a nauczono celowo abyś myślał w sposób ograniczony. Tak jak ogranicza się sztuczne hodowle, tak na (bardzo rożne i wymyślne) sposoby ogranicza się ludzi, ich rozwój, zdolności intelektualne, psychiczne, fizyczne (to przypomina hodowlę dosłownie). Zresztą jak powiadają -życie pisze najdziwniejsze, najlepsze scenariusze (też na czarne komedie -nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać -na szczęście nie dla mnie /bo poszedłem dalej i zrozumiałem, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi.. po co to życie.. Czyli na własna rękę zająłem się filozofią. Dostarczyła ona wielu odpowiedzi, a z nimi przyszedł pokój ducha:D Tak więc nie jest źle -to gra właściwie, zachęcam do czytania i słuchania światłych ludzi, którzy mogą wyprowadzić zainteresowanych z tego całego "Matriksa", bo tym jest nasz świat/. 
 
Co do szybkości nauki, owszem obserwujemy różnice, predyspozycje, ale umysłem można sterować, tak jak własnym uczuciem (czego nikt nas nie uczy, bo byli byśmy zbyt mądrzy stając się niezależni). 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Wspomniałeś o filmie "Jestem Bogiem". Tak, to tak było. 
Owszem, może przeciągam to do jakiejś skrajności. 
Chodzi o to, ogólnie, że można jeśli się chce. 
 
Jeden z wtajemniczonych (z elity jednocześnie najbogatszych -producent pierwszego seryjnego auta) H. Ford, zasłyną z powiedzenia, w którym zdradził jedne z ważniejszych sekretów działania umysłu. 
Powiedział mniej więcej coś takiego: 
"Jeśli myślisz, że potrafisz lub myślisz, że nie potrafisz w obu przypadkach masz racje". 
Co ciekawe takie ogólne twierdzenie uwieszono na końcu filmu Avalon (doprecyzowując czym jest życie i czego w nim robić nie trzeba:) 
"Świat jest taki jak wydaje się Tobie, że jest" 
 
Starożytni mędrcy wiedzieli od dawna, że świat fizyczny to rodzaj lustra. 
Jest on wtórny, od tego co się o nim myśli -to myśl jest siłą sprawczą. 
Cokolwiek by nie powiedzieć o religii (dystansuje się od niej) Jezus miał racje mówiąc nie raz o znaczeniu wiary. To wiara (nie on) czyni cuda, o czym przekonują się mocno wierzący. Współcześnie to już nie jest temat tabu, wydaje się o tym tysiące książek.. 
 
Tyle, że w Polsce, to jakoś się tak lidzkie nie ukazuje (nie cieszy dużym zainteresowaniem) W kraju post komunistycznym, zacofanym, katolickim zaściankiem, zamkniętym na nowe idee, rewolucyjne filozofie.. alternatywną wiedzę. 
 
Co do filmu "Jestem Bogiem" myślę, że głównego bohatera nie wyróżnia nie tyle co interlineacja, a pozytywne myślne. Czyli wiara własnie (miała to ukazać pierwsza i trzecia od końca scena, która była kontynuacją pierwszej. Film zaczyna się od dialogu wewnętrznego z koncepcja poddania się w trudnej, lub beznadziejnej sytuacji. Bohater mówi "mogłem mieć wpływ na świat, a mam teraz wpływ tylko na chodnik" (na który rozważał aby się rzucić z ostatniego pietra). Jenak jego losy potoczyły się inaczej, bo się NIE PODDAŁ, dzięki postawie, o której był ten film. Czyli niezłomności i wierze w powodzenie, mimo to, że innym się nie udawało (umierali podobno od tego specyfiku -potem okazało się, że to przez połączenie go z alkoholem występowały skutki uboczne). 
 
Pozory mylą -taki wniosek, że warto dążyć do czegoś (mimo, że nie ma się pewności /czyli wypływać na głębię, iść z wiarą przez życie -do czego zachęcał Jezus, a religia zrobiła z niego kukiełkę, odwracając kota ogonem -pozmieniali znaczenia).
Ja nie twierdzę, że trzeba spocząć na laurach i nic nie robić, ponieważ się jest mniej inteligentnym niż nasz sąsiad zza ściany. Rozwój to podstawa wszystkiego. 
Ja ogólnie telewizji nie oglądam, bo telewizora nie mam. I z większością się z tobą zgodzę. Szkoła, edukacja, nauka, współczesne niewolnictwo z głodowymi pensjami, media. To prawda, to trzeba zmienić. Ale nie zgodzę się, że wszystko co serwuje nam telewizja jest odmóżdżające. Teleturnieje są lepsze i gorsze. Z jednych można czerpać wiedzę inne dają tylko pustą satysfakcję. Osobiście zawsze uwielbiałem 1 z 10, ciekawe pytania, wszystko krótko i treściwie. Filmy podobnie jak książki stanowią rozrywkę. I również można je podzielić na lepsze i gorsze. W rozrywce nie ma nic złego pod warunkiem, że jest dozowana z umiarem. Filmy dokumentalne, to kolejny przykład, że jeszcze są wartościowe programy. 
 
W moim przekonaniu najbardziej odmóżdżające programy jakie kiedykolwiek powstały to te typu Big Brother, Taniec z Gwiazdami, X Factor itd. Wszystko serwowane ku uciesze rozbawionej gawiedzi, tak jak kiedyś za czasów rzymskich liudzie bawili się oglądając walczących na arenie, tak teraz ludzie bawią się oglądając reżyserowany spektakl. 
 
Ogólnie zgadzam się, że telewizja odmóżdża. Nie warto oglądać serwisów informacyjnych. Czasami ton głosu prowadzącego, gest, mimika twarzy mogą stworzyć negatywny przekaz i ludzie poprzez to wyrabiają sobie opinię i to taką, jaką mają sobie wyrobić. Jaką telewizja chce byśmy sobie wyrobili. TVN, Polsat, TVP, to nic niewarte prorządowe stacje, a ich programy informacyjne to po prostu kabaret. Dlatego trzeba uważać na to co się ogląda, bo łatwo popaść w taką stagnację, człowiek nawet nie zwróci uwagi, że chłonie wszystko jak gąbka. 
 
Niedawno na youtube młody chłopak przeprowadził sondę ulicznę pytając ludzi na kogo będą głosowali w nadchodzących wyborach prezydenckich. W większości padało nazwisko (o zgrozo) Komorowski. Jedna pani na pytanie dlaczego on stwierdziła: 
 "a no bo to taki przyjemny, starszy pan". Duża część nie potrafiła nawet podać jednego sensownego argumentu dlaczego wybiera tego, a nie innego kandydata. Część pytanych nie chciała z jakichś dziwnych powodów udzielić odpowiedzi w ogóle (bali się, czy co?). Mało tego, parę osób w tym kilkoro młodych ludzi nie miało pojęcia kto w ogóle startuje. Najbardziej jednak rozbawił mnie jeden staruszek, który spytał się, kto tam przoduje w sondażach , bo on z informacjami jest ostatnio do tyłu. Po usłyszeniu odpowiedzi, że prowadzi Komorowski odparł, że on w takim razie zagłosuje na lidera sondaży. 
I to jest Polska właśnie. I to jest właśnie wpływ telewizji. Narzekamy, że źle ale robimy co nam każą.
Osobiście polecam obejrzeć sobie to: https://www.youtube.com/watch?v=xbuiF6abVQI&hd=1 
I rozpowszechniać gdzie się da.
Pewnie oglądałeś nie jeden film o podwójnych agentach, lub zagłębieniu wywiadu. Lub sposobach, strategiach działania w szczególnych akcjach, np. jednostek specjalnych (nawet w takiej "brygadzie A" mieli "plan B", nieraz "plan C". Tu zagłębienie jest duże i powiem, napiszę szczerze.. że to jak zdobywanie supernowoczesnej, dobrze obwarowanej fortecy, która pozornie -dla zmylenia wygląda jak rudera z desek. W świecie wielkiej polityki, są opracowane strategie na pokolenia wstecz (precyzyjne zabezpieczenia, jak w szachach -każdy ruch wydaje się być przewidziany /trzeba by być idiotom, aby tego nie robić, a tam nie pracują zwykli ludzie, od młyna/). System dysponuje trudnymi do wyobrażenia sobie technologiami (które gdyby wymienić to prawie nikt w to nie uwierzy, bo są rodem z filmów S-F /Np. polecam "Znicowany świat" gdzie wspomniano o kontroli mas za pomocą częstotliwości. Film ogólnie przyjemny, dość ciekawy -przygodowy -ROSYJSKI, co może być atutem, by odpocząć od amerykańskiego kina. 
 
Tak więc jak dla mnie to walka z wiatrakami, jak porywać się z łukami i dzidami na czołgi i miotacze ognia. 
 
Pamiętać należy przy tym, iż pozory mylą. Plan B, C, D, E są kolejnymi przeszkodami, do których i tak pewnie nie dojdzie bo sposób zakodowania reakcji ludności jest rodzajem broni.. Znaczy -pisząc jaśniej, to jest tak, że zostały zasugerowane, jakby podłożone pewne narzędzia, rozwiązania, które są pułapkami. Wiec cokolwiek się nie zrobi to i tak niewiele z tego wyniknie. Ten sposób kontroli został zaszczepiony głęboko w umyśle, że aby się o tym dowiedzieć, przekonać, znaczy uwierzyć trzeba nadrobić.. znaczy podgonić wiedzę nt. podświadomości i znaczenia energii (o czym wspomina film Sekret z 2006 roku -mój ulubiony dokument, dostępny w sieci z polskim lektorem -także na YouTube /jest tam wspomniany Grandi i Terasa z Kalkuty, że znali te techniki i dnie dali się załapać w pułapkę, w którą 99,99% ludzi wpadła by zapewne -bo tak zostali wyuczeni). 
 
Może przesadnie jestem pesymistą, ale uważam, że sama informacja o tym co się dzieje po wierzchu to za mało. 
Trzeba znać głębszą warstwę technik manipulacji rzeczywistością (to jakby już magię -bo tak niektórzy to określają, odstraszając ludzi, od tego, co dało by im prawdziwą niezależność, wolność). 
 
Jak znajdziesz dość znany bo na podstawie książki /dość reklamowanej/ film "Sekret" to daj znać -ciekawy jestem Twojej opinii. 
 
 
czyli wiesz bardzo wiele, a nawet to można by rzec jest ogrom wiedzy (w porównaniu do przeciętnego Kowalskiego, który być może nawet nie ma czasu myśleć, zastanawiać się o co w tym chodzi -po prostu przyjmuje życie jakim jest. Nie rzadko tyrając na 2 etaty, aby utrzymać rodzinę). 
Podobno niedostatek to rodzaj zaplanowanej na wschodzie polityki wobec ludności (która nie zajmie się porządkowaniem spraw społecznych, bo swoje bardziej przyziemne zmartwienia ma, ledwo co wiąże.. koniec z końcem albo boi się jak dawniej utraty posady lub innych strat. Ostatecznie zamiast walczyć o ideały walczą o dobrobyt, który jest trudny do uzyskania. Teraz po upadku komuny niby zachłystując się nim, ale to znów jakaś niezdrowa skrajność -To tak jak by wygłodniałego /z obozu pracy/ wpuścić na wielkie, plenerowe przyjęcie gzie może przejeść się aż umrze, czy z nadmiaru zwariuje..). 
 
Też polecę ciekawy filmik tylko że, najciekawszy fragment felietonu pt. POLSKI SYNDROM. Jest to jakby wstęp do kolejnego stopnia wtajemniczenia w naturę problemu, który trawi sposób myślenia (a więc rzutuje się na wszystko, na każdą dziedzinę społeczeństwa -paraliżując jego sprawność. To tak jak zaszczepiona w umyśle auto-dywersja). 
https://youtu.be/8VTp75DLL40?t=8m23s 
 
Inny ale podobny temat. 
Może słyszałeś o ciekawych taktykach podbojów 
Film pt. "JAK NAPAŚĆ NA PAŃSTWO" (w sposób pokojowy) 
https://www.youtube.com/watch?v=lWIpFvGrNak 
 
 
Jednak tak ogólnie, bardziej praktycznie (bo od razu do zastosowania) zachęcam choć do przesłuchania 5-ciu minut o wadach raczej zaszczepionych.. 
https://youtu.be/8VTp75DLL40?t=8m23s 
 
 
 
Moja droga niektóra dzieciarnia dysponuje 0,coś % umysłu, więc 10% to o wiele więcej, co nie?
A jak ludzie zmierzyli, że używa się 10% potencjału? A może 9%? Kontynuując moją poprzednią wypowiedź, co to by było, gdyby ludzie używali 50% albo 60, co to za granice i jakie miałoby dawać możliwości? Czy przypadkiem ci, którzy używali w danym momencie innych obszarów mózgów niż my nie byli przypadkiem do końca zdrowi?
Wyobraźmy sobie taką hipotetyczną sytuację, że żyjemy w czasach legalnego niewolnictwa, 
które nie zamiera, a doskonali się (przeobraża w coraz bardziej wyrafinowane formy). 
Niewolnictwo, które pozwala ograniczyć koszty i zwiększyć zyski staje się czymś naturalnym. 
Bez rzucania się w oczy, podziałów na enklawy (jak w niektórych filmach S-F) na aglomeracje bogatych i slamsy biednych. Gdzie idealny niewolnik, to taki, który O TYM NIE WIE, że jest niewolnikiem (który myśli, że pracuje dla siebie, pracuje bo musi przeżyć, nakarmić rodzinę, opłacić mieszkanie, media, leki itp). 
 
Pytanie co Ciebie (i ew. czytelników) 
-Co było by najważniejsze w takim systemie (wzorowanym na Folwarku zwierzęcym Orwella)? 
Co gwarantowało by stabilność i bezbłędność funkcjonowania jednostek, które nieświadomie podporządkowywały by się narzuconym im warunkom /choćby były niekorzystne, głupie, a nawet nie sprawiedliwe/)? 
 
Jest taka jedna rzecz, która o tym decyduje, że masz RZESZĘ WIERNYCH (praktycznie posłusznych niewolników, z którymi możesz prawie wszystko zrobić, o ile udoskonalisz tą jedną rzecz, jeden czynnik) ? 
________________________________________________________________________________ ___________________________ 
Odpowiedź na to pytanie to będzie zaledwie wstęp do dyskusji (co to jest właściwie ludzki umysł i jak działa). 
Choć odpowiedź ta nie jest związana z tematem filmu i tu poruszanym (ile %..) wprowadza w ważny kontekst okoliczności, w jakich przyszło nam dociekać prawdy (kto ma racje i co można zrobić, jeśli zwiększy się możliwości). 
 
Bo główna przeszkodą w pojętności, jest zamkniecie na możliwości rozwoju, co jest wynikiem ... (właśnie tu można wstawić odpowiedź na to pytanie, które pod kreską zadałem). Zrozumienie sytuacji, istoty problemu, otwiera na jego rozwiązanie (inaczej będziemy rozmawiali jak ślepy z głuchym). 
 
 
A ja gdzieś wyczytałem, że faktycznie wykorzystujemy nikły procent mózgu, ale myk polega na tym, że wykorzystujemy to, co możemy z tego mózgu wykorzystać. Że sporo w tym mózgu ewolucyjnych śmieci, takich atawizmów. Bo natura nie przejmuje się marnotrawstwem. Przeciwnie, ewolucja ma to w dupie! :D Wszelkie atawizmy to niezbity dowód na nieświadome "marnotrawstwo".
Najzabawniejsze jest to w tej całej dyskusji o wykorzystywaniu swoich możliwości (czy też mózgu, rozumianego jako ogran sprawczo-dowódczy) że.. ludzie zdają się nie mieć wyobraźni (żyjąc teraźniejszością, tzn. przeszłością -opierając swe mniemanie o rzeczywistości na dawnych , dobrze znanych im wizjach z PRZESZŁOŚCI). 
 
Tym czasem świat, nauka, wszystko rozwija się (i to bardzo dynamicznie). Tak że gdy taki Kowalski o czymś dowie się to już jest nieraz przestarzałe (a na warsztatach naukowców i odkrywców, w laboratoriach są już rzeczy, tematy nie wyobrażalne, nie nadające się niekiedy na filmy S-F, bo nie zostaną zrozumiane, odbiegając za bardzo od powszechnej wiedzy). 
 
Gdybyśmy się np. wybrali w przyszłość, tak o tysiąc lub 5 tyś lat.. albo w przeszłość, co będzie łatwiejsze do wyobrażenia (bo ją już jako tako znamy z edukacji). Przekonamy się, że istnieje kilka równolegle istniejących poziomów wiedzy. Generalnie egzoteryczna i ezoteryczna, czyli masowa i elitarna. Gdzie elitarna staje się masową z czasem rozpowszechniając w danym zakresie. 
 
Kiedyś mało kto umiał czytać, dziś prawie wszyscy. 
Kiedyś nie wyobrażano sobie latania, tylko tacy "szaleńcy" jak Leonardo da Vinci, nie tylko snuli wizje, ale też budowali prototypy latającej machiny. Na (załóżmy prostej) chemii, znali znali się nieliczni, na medycynie podobnie. 
 
Czy coś się zmieniło, jak tylko przesunęliśmy pewne zakresy, ale proporcje nie zmieniły się. 
Nadal jako większość (ta powiedzmy "szara masa") wiemy niewiele, prawie nic o pełnym tajemnic świecie, w wiedzy o którym zawsze o jakieś co najmniej kilka pokoleń wyprzedza nas elita... 
 
Ponieważ "nie wiemy czego nie wiemy" wyobraźnia stanowi narzędzie, 
dzięki, któremu jesteśmy w stanie zdać sobie sprawę, że NIGDY NIE WIEMY WSZYSTKIEGO. 
Zawsze będąc ubogimi, głupimi w stosunku do tego, co jest jeszcze przed nami. 
 
Cywilizacja nie rozwijała by się gdyby przed nami nic nie było (do odkrycia, tak jak być może wydaje się niektórym, odrzucającym filmy S-F jako bzdury). Na tej zasadzie każdemu pokoleniu mogło by wydawać się, że wie już prawie wszystko. 
 
Nawet przed wynalezieniem prądu mogło się wydawać, że niewiele się zmieni. 
 
To jedno (Piszę tak ogólnie -do wszystkich na forum :-) 
 
Innym problemem w tego typu dyskusjach o umyśle (w końcu docieram do kwestii procentu jego wykorzystania) 
jest.. 
 
Złudzenie, że postęp, rozwój ludzkości może odbywać się tylko w zakresie odkrywania i ulepszania zewnętrznych technologii. 
Tym czasem ny tak naprawdę nie nauczyliśmy się jeszcze korzystać z własnych umysłów (raczkując jak niemowlęta w tej materii). Oczywiście są różne spekulacje, teorie ("mity" nie mity, o które łatwo się pokłócić -tak jak o podtytuł filmu "Luccy"). 
 
Jednak tak na chłopski rozum. 
 
Jeśli mamy takich ludzi którzy potrafią: 
 
a) Mnożyć w pamięci gigantyczne liczby ("człowiek kalkulator", który jak twierdzi, sam się tego nauczył w osiem lat). 
W tym przypadku, nie jest to żaden skutek uboczny, choroby umysłu (bo autyzm zna rożne takie przypadki nad zdolności). 
Są też liczne przypadki super pamięci (gdzie ludzie dosłownie pamiętają wszystko, najdrobniejszy szczegół z życia). 
 
a) Widzieć bez użycia oczu (znany motyw z filmów karate, walka z przepaską. Ostatnio nawet w programach TV -np. ostra jazda autem) 
 
b) Rozmawiać z duchami (np. jak znany rodzimy jasnowidz, Jackowski) celem ustalenia miejsca ukrycia zwłok (na zlecenie Policji, która podpisała jemu ponad 200 podziękowań za w en sposób rozwikłane sprawy) 
 
c) Komunikować się telepatycznie (bez użycia słów, nie tylko z ludźmi, ale i ze zwierzętami -rozwiązując praktyczne problemy, np. braku przystosowania się do warunków w Z.O.O.) 
 
d) widzieć aurę, nie jednokrotnie trafnie diagnozując choroby (o czym też są programy i całe tomy [polecam książki SIERGIEJA ŁAZARIEWA -ceniony autorytet w temacie ludzkiej energetyki]. Sam znam nie tak daleko niemieszkającego bioenergoterapeutę, który na dzień dobry powiedział mi to czego nie mógł wiedzieć). 
 
e) przenosić przedmioty siłą umysłu (czym podobno chwali się Chiński rząd, robiąc oficjalne pokazy niezwykłych umiejętności dzieci, o zdolnościach parapsychicznych [chciało by się rzec "nad przyrodzonych"]). 
 
f) różne jak to mówią, szóste, czy siódme zmysły (z czego najczęściej spotykanym, a jednocześnie najbardziej praktycznym -jest głos intuicji, nie raz przed czymś przestrzegający. Nie raz mi i znajomym zdarza się dziwny splot okoliczności, tak jakby byli prowadzeni). Jednak czymś niezwykłym, zasługującym na miano wyższej zdolności wykorzystania umysłu jest zmiana stanu świadomości... 
 
O i to było by tyle jako przykład, ile % umysłu może wykorzystywać przeciętny człowiek w porównaniu do tych nielicznych, którzy wykorzystują więcej. 
 
Pamiętając, że kiedyś mówić z sensem i czytać też potrafili nieliczni (że wszystko ma olbrzymi potencjał rozwojowy. Tyle, że jeśli WIERZYMY w jakieś ograniczenie, to czym wcale nie interesujemy się i po to nie sięgamy. Czyli żyjemy w zaścianku, tak jak nie istniały by dla nas książki, lub prąd elektryczny). Tak jak byśmy do średniowiecza cofnęli się. 
 
Tak naprawdę, nasz wiek jest jak średniowiecze (czy raczej będzie dla ludzi z przyszłości, za te 100 -300 lat, będą się dziwić -jak można było żyć i myśleć w sposób tak prymitywny). 
 
To tylko zachęta do nauki, do sięgania dalej niż to co znane (bo nie znane istnieje i z tego zawsze korzysta elita, mając w wiedzy ogromną przewagę). 
 
Wiedza to wolność, wiedza to moc! 
 
(Oczywiście nie tylko ona, ale od niej min. to się zaczyna:) 
 
 
 
Zgadzam się, że mikser jest przykładem osoby bezmyślnie powtarzającej mity masowej kultury (czyli to co wbito dzieciom na siłę do głowy, a następnie podtrzymano przez wzajemne ocenianie się z tzw. zdrowego rozsądku). 
O czym Einstein mawiał (cytuje) tzw,. "zdrowy rozsądek to zbiór uprzedzeń i ZABOBONÓW wyrobiony do 18-tego roku życia". 
 
Tak wiec ludzie przeciętni są jak gdyby ortodoksyjnymi WYZNAWCAMI, tego co im wpojono i trzymają się tego kurczowo (nie wiedząc co tracą, a dziwi mnie, że nie są ciekawi świata i nie chcą wyjść poza ramy ciasnych, brutalnie sformatowanych w szkle, umysłów -jakby prześledzić historię systemu edukacji to wyszło by to jasno kto, jak i dlaczego stosuje tak wyrafinowaną psychomanipulacje, że potem ludzie stają się WYZNAWCAMI szablonowego bezmyślnego, już nie myślenia, a głupiego powtarzania -Bo tego ich nauczono, wklepywania formułek na pamięć na ocenę. Myślenia formułkami, czyli bezmyślności i poddaństwa). Religia i stworzymy przez nią system edukacji urabia na ideał niewolnika, który potem zamienia się w tryb w machinie systemu i całe życie bezmyślnie wykonuje dawane mu polecenia, co w niektórych krajach nadal sięga każdego drobnego szczegółu aspektu min prywatnego życia! 
 
To tyle jeśli chodzi o to skąd ideolodzy racjonalizmu czerpią wiedzę i dlaczego są tak bezmyślni, że aż zaślepieni w głupiej demagogii wykluczającej wszystko czego ich nie nauczono (czyli np. parapsychologie, magię, zjawiska duchowe). 
 
Większość życia ludzkiego jest duchowa (bo człowiek to przede wszystkim duchowa, uczuciowa istota). 
Ale system formatowania umysłu robi z człowieka jakby żywą maszynę, do roboty zaprogramowanego oderwanego od sfery ducha ROBOTA (który myśli zapodanymi mu programami, definicjami, algorytmami, schematami - jest manipulowany od dziecka, na rozmaite sposoby. Po to zaszczepia się kompleksy, odbiera pokój, szczęście i uzależnia od ocen i innych rzeczy). 
 
Wiec bezmyślni, zamknięciu umysłowo na to co nowe, dla nich (bo wiedza duchowa jest stara jak świat i obecnie dostępna dzięki sieci, książkom, rozmaitym min praktycznym kursom). 
Na szczęście to nie musi nas martwić, że większość ignoruje kwestie duchowe. 
Bo gdyby wszyscy byli mądrzy, myśleli samodzielnie, mieli wyczucie, rozwijali intuicje itp 
to życie było by nudne, nijakie (wszystko szare, wszyscy jednakowi) 
Tak mamy wielki koloryt, szarą rzeszę lunatyków, nazywanych przeze mnie duchowymi zombie 
i marginalne, elitarne czyli WARTOŚCIOWE, niezwykłe kręgi, a w większości JEDNOSTKI uduchowione. 
 
Gdyby wszyscy mieli coś dobrego, to dobro by nie istniało, bo TYLKO w kontraście tworzy się doświadczenie. 
Bez biednych bogactwo nie istnieje, bez głupich mądrość, bez przeciętnych, wyjątkowość i bez ograniczonych, nie ograniczenie (Wbrew pozorom żyjemy w DOSKONAŁYM ŚWIECIE, ale trzeba być światłym aby to dostrzec:) 
 
Rozwijam się, stale uczę, doskonale i mimo że wychowany w tym zacofanym, ograniczonym (nieźle zakodowanym) społeczeństwie to po wyjściu z masowego myślenia, a raczej wychodzeniu (bo chyba to proces doskonalenia na całe życie) muszę przyznać, że znam to świetnie - racjonalne zaślepienie i pychę wynikającą z posługiwania się samą inteligencją (czyli zdolnością, szybkiego i skutecznego przetwarzania DANYCH jak robią to inteligentne MASZYNY). 
 
Umysł odcięty od tego co duchowe, jest dosłownie jak maszyna (zdany na zewnętrzną wiedzę - ślepy, ograniczony do tego czego się nauczy. Ale dzięki tej nauce, ciągłemu rozwojowi można z czasem WSZYSTKO (bo ograniczenia są tylko w umyśle, gdyż cały świat jest holograficzną projekcją - o czym coraz więcej znanych osób mówi oficjalnie). Np. o tym jest wzmianka na YouTube : 
https://www.youtube.com/watch?v=Z-LHElFjKb8 
 
Wiec pozory mylą i czasem bywa odwrotnie. 
To wyznawcy materializmu okazują się zacofani 
i żyjący jak w średniowieczu, przy rozwoju nauki w stronę duchowości (fizyka kwantowa i te klimaty) 
 
Odcięto ludzi od duchowej wiedzy aby stworzyć cywilizacje techniczną (zrobiono z nich żywe roboty by zagonić do pracy). Teraz gdy powstają prawdziwe mechaniczne roboty, ludzie będą mogli stać się wolni (praca i system ekonomiczny z czasem znikną zupełnie, a duchowa wiedza i idąca daleko wolność się rozwinie). 
 
Żyjemy w czasach olbrzymiego przełomu (to co stare przemija, a nowe na tego miejsce powstaje). 
Kiedyś była to religia, obecnie kult pracy, oceniania i ten wyzuty z wyczucia, duchowości materialny racjonalizm (to zacofanie, które przeminie jak w światłych kręgach religie, będące narzędziem do organizacji owczego tłumu). 
 
Więc masowa edukacja, media są jak nowa religia (jeden system formatowania umysłu zastępuje się kolejnymi, by z czasem przejść do wolności, co robimy naturalnie jak już SAMI stworzymy w sobie takie pragnienie. 
Niektórzy dojrzewają wcześniej, inni później (mówi się, że mamy tu na Ziemi stare i młodsze dusze). 
 
Ja tam traktuję świat jako wesołe miasteczko, grę (do złudzenia przypominającą komputerowe). 
Tyle, że to jest milion razy lepsze, gdy się wie jak to działa (czym jest świat i życie, że się myślami steruje:) 
Polecam film The Secret i książki z serii "Transerfing Rzeczywistości" (co wg. mnie PO-WOLI się naturalnie i miło wdraża) 
 
Wolny się nie spieszy, wolny życiem jako drogą (podróżą) się (w teraźniejszości) CIESZY, robiąc to co WOLI, co lubi 
a nie jak mentalni niewolnicy (wzajemnego oceniania się) upatrując swoje szczęście w przyszłości (czyli nigdy, bo przyszłość ma to do siebie, że nie istnieje:) 
 
Więc życie jest po to aby się nim cieszyć, by dobrze się w nim bawić (a magia, siła umysłu i inne, są bardziej zaawansowanym poziomem na tym planie rozrywki). Gdy znudzi się to co zwyczajne, sięga się dalej, w górę bo lepsze, milsze, łatwiejsze rozwiązanie (ja wolę stosować magię niż pracować nad czymś jak ludzie, mimo, że otoczenie z tego ocenia się.. Wolę być wolny od ocen i robić to co chce, jak chce. Przede wszystkim MYŚLĄC niezależnie. Czyli SAMEMU projektując swoje życie, samopoczucie wg. własnego widzimisię (nie jak myślący szablonowo zwykli ludzie). 
 
Czyli przede-wszystkim bezwarunkowe, prawdziwe trwałe szczęście, polot, spontaniczność pozytywne myślenie, 
(poza rutynę i te chore wzorce, narzekania na wszystko, w co też się wcześniej bardzo wplatałem min na tym forum). 
Gdy już stoczy się różne dyskusje, przekonując że każdy ma własne zdanie a ile ludzi tyle opinii, NAJLEPIEJ ŻYĆ WŁASNYM ŻYCIEM (z dala od niekończących się sporów). 
 
Bo życie jest po to aby się nim cieszyć, a nie o coś (o cokolwiek z kimkolwiek walczyć). Walka to tylko opcja. 
Życie jest banalnie proste - to wybory i ich doświadczenie (TERAŹNIEJSZE). 
Pośpiech tworzy pośpiechu doświadczanie, walka walki, trud trudu. 
Głupcy biegną gdzieś z mozołem przed siebie (szczycąc się z trudu - bo tak zlasowano im umysły idą walki, wysiłku, poświęceń, wyczynów, kultu bohaterów i sportu). 
 
Tym czasem można żyć w sielance, robiąc to co się uwielbia lub prawie nic (jeśli się akurat nie che) 
i czuć się z tym świetnie (bo nie oceniać oczami innych, czyli duchowych zombiaków, którzy nie mają własnego zdania, z intuicji, wyczucia, tylko powtarzają to co się im zakoduje w kościele, szkole, TV itp). 
 
No to tyle.. 
Bądźmy jak artyści 
TWÓRZMY sami WŁASNE ŻYCIE, korzystając z bezkresnej, bujnej WYOBRAŹNI (którą usiłowano zabić w szkole poprzez wkuwanie szablonów, jako właściwego sposobu myślenia). Ale kto jest duchowo rozwinięty, ten mimo to szuka czegoś więcej, myśli, zadaje pytania, zastanawia się i rozwija w wolności. Tworząc pasjonującą przygodę odkrywania tego co magiczne, ukryte, tajemnicze (a zarazem /co się potem okazuje/ niezwykle PRAKTYCZNE). 
 
MAGIA DZIAŁA 
 
a kto nie che w to wierzyć, niech idzie własną drogą i cieszmy się 
bo dzięki temu sami możemy bardziej docenić życie 
Kontrast jest niezbędny do bogatego doświadczenia, 
a (wg. mnie) jedynie to jest celem życia (bogactwo doświadczeń, czyli PRZEŻYCIA:) 
 
Dlatego ten kto chce więcej, ten się rozwija, doskonali, czyli rozszerza swoje możliwości (SPEŁNIANIA SIĘ, dobrej zabawy, w świecie masek, w świecie cieni, w świecie doskonałej, bo realistycznej GRY). 
 
Życie ejst sprawiedliwe bo Każdy dostaje (odeń) od życia to co SAM WYBIERA, 
a wybiera to w co wierzy, o czym myśli, czemuś daje uwagę (to odczuwa i przyciąga do siebie, to staje się jego życiem) 
Tak naprawdę nie ma dobra ani zła (wszystko jest względne i da się interpretować dowolnie, żadna prawda nie istnieje inaczej niż jej wcześniejsze założenie i materializacja, lub subiektywne postrzeganie przez filtry percepcyjne wytworzone w kulturze). 
 
Tak naprawdę nie ma dobra ani zła, są tylko poszczególne WYBORY (idee) i ich (osobiste) DOŚWIADCZENIA . 
Ktoś kto nie wierzy w parapsychologie to wybiera taką drogę życia (bo jemu się to podoba, 
tak jak temu co w to wierzy.. Na duchowym poziomie, ludzie wybierają samoograniczenie, 
by przeżywać życie w jego olbrzymim bogactwie. 
 
Jeśli oni wybierają inne, to co dla nas (bardziej rozwiniętych) wydaje się głupie, ograniczone, a więc złe, 
to nie znaczy, że to złe dla nich. W końcu są jak dzieci i z czasem dojrzeją do tego co wyższe, zaawansowane. 
Póki co siedzą w piaskownicy, bawiąc się (w bezsensowną już dla mnie rutynę, albo nawet wegetacje, nudne prace). 
 
Życie jest po to aby się nim cieszyć i najkorzystniej rozwijać się w radości, chęci i umiejętności cieszenia się nim. 
A nie wpisywania w ogółu oczekiwania (czyli dostosowania do kanonów mentalnego niewolnictwa. Bezmyślnego naśladownictwa, które jest alternatywą dla wyczucia. Choć można się tez nim wspierać, wybierając wzorce podobające się). 
 
W ogóle mam bardzo różne przemyślenia nt. życia, tak że nie mogę powiedzieć (napisać) że coś jest słuszne albo nie. 
Bo zaraz sam temu (sobie, w wewnętrznym dialogu) zaprzeczę, dochodząc do wniosku, że na wszystko można spożyjże dowolnie i żadna obiektywna prawda, a wiec i racja - NIE ISTNIEJE. 
 
Po prostu wybieram coś na wyczucie i tworzymy z tego wyboru WŁASNE życiowe DOŚWIADCZENIE. 
 
Kiedyś podobały mi się długie dyskusje (dziś pisze monologi:) 
Obecnie nie szukam prawdy u ludzi, bo znalazłem ją w sobie. 
Czyli jak chce to myślę i zawsze mam racje na ile chce (w to wierzyć, czyli TWORZYĆ taką ideę jako, sposób odbierania życia, rzeczywistości i ich KREOWANIE, materializacje.. Co znamy min z HUNY. 
 
Gdyby magia była powszechnie znana, nie była by czadowa:) 
Gdyby wszyscy wiedzieli, umieli, mieli to samo, było by nudno. 
 
Więc CIESZMY SIĘ z istnienia ignorantów, 
bo to dobre dla nas. 
Można nawet pokusić się o (odważne) stwierdzenie (z przekory, do duchowych idei świętości), że: 
 Im więcej skostniałych zamkniętych umysłów, tym więcej w grze wolności i swobody dla nas. 
 
Dlaczego wypaczona duchowość niszczy EGO (jak kultura niewolnicza indywidualność, niezależność.. 
myślenie kategoriami JA, własnego dobra.. Bo min. na tym polega ta gra, że jest kontrast, podział: 
Jednostki i masa. Świadomi i niewolnicy ciągłego oceniania. Szukający szczęścia i prawdy u innych i szczęśliwi, samodzielni twórcy własnych myśli, idei. Oczywiście to sztuczny podział, bo każdy jest w drodze, na jakimś etapie transformacji, z zależności do niezależności. Zależność też się przydaje to część gry, jak chwiejność uczucia. 
Porównał bym to do czarno białej fotografii, jako zmieszanie różnych proporcji gry światła i cienia. 
Bez cienia nie było by treści obrazów jak i treści życia (jego bogatego doświadczenia). 
Więc najlepiej przyjąć życie takim jakim jest (z tymi rożnymi ludźmi i ich poglądami) 
i traktować je jako sprzyjające, jako doskonałe (dające wielkie możliwości). 
 
Większość myśli tak, to ja nie. Tłum robi tak, to ja nie. 
Wybieram wolność, niezależność i bogacę się o to co nowe, ciekawe. 
(Jak koty) chodzę własnymi ścieżkami, ponad tymi szablonami (tworząc własne sposoby na życie, albo odkrywając nowe). 
 
Reinkarnacja.. cieszy mnie, bo wobec wieczności nigdzie się nie spieszę. 
Zauważają, że czas to tylko miara ruchu, w komicznym zegarze wszystko krąży i odmierza dni, miesiące, pory roku, lata, ery. 
 
Jedno życie jest jak jedne dzień tyle że w większej skali, a jeden dzień jak jedno mikro życie (zasypiamy i budzimy się odświeżeni by kontynuować nasze zabawy, wizje, cele z nową energią, znowu w jakimś przedziale czasu szacując swoje doświadczenie, dnia, życia). Choć można to robić spontanicznie, bez planu (jak się chce /np. wtedy gdy daję sobie luz wychodzą programy, nawyki i mogę je weryfikować, zmieniać uwalniając się z danej koleiny która ogranicza bogactwo życia, jako zmian/). 
 
Wracając do parapsychologii, fajnie było by stworzyć rożne enklawy, doskonalić się umacniając w tym z ludźmi. 
Ale chyba to bardziej indywidualne, osobiste ścieżki.. a może gdy się przejdzie jakąś granice, zaufania do siebie 
wróci się do społeczeństwa, już nie jako ofiara tylko organizator czegoś nowego (póki co jestem outsiderem). 
 
Więc każdy ma własne pragnienia i na wyczucie podróżuje drogami życia. 
Jedni się gdzieś spieszą by potem wypocząć zmieniając tępo. 
Jedni czegoś szukają w ocenianiu się, bo potem stworzyć prawdziwe (bezwarunkowe) szczęście. 
 
To tak jak po zimie przychodzi wiosna, po burzy cisza, a po nocy dzień. 
Bez kontrastu, bez jakiegoś rodzaju "zła"/głupoty/ cienia, nie ma możliwości odczucia dobra. 
O tym przekonała się mieszkający w pałacu (z dala od biedy i cierpienia) Budda. 
Budda bardzo mi pomógł (a raczej jego historia) zrozumieć doskonałość (swego życia:) 
Przeszedłem taką falę od beztroski, błogości, poprzez przejmowanie się i zmaganie, aż po pokój i na nowo sielankę 
(ale tym razem jako osoba dorosła, która sama organizuje sobie życie, jak chce i może to doskonalić ciągle:) 
 
Życie jest ciekawe gdy sie ku czemuś zmierza, coś realizuje, tworzy lub poznaje.. 
 
Wyznacza i realizuje swoje cele (w dużej mierze podświadomie). 
 
A co do magi umysłu, tej kwestii z filmu.. 
 
Nie ufam kinu.. (bo ono jak media, zwykle w jakiejś mierze truje, już przez sam fakt że jest masowe). 
 
Więc jeśli miałbym być szczery, istnieje pewna (inna) idea niż z filmu. 
 
Mój autorytet w dziedzinie wiedzy duchowej (Bashar) twierdzi tak: 
 
Wykożystujecie (jako ludzie) 100% swojego umysłu po to aby wmawiać sobie, że to tylko 10 lub (inny ułamek). 
Czyli że sami siebie ograniczamy, poprzez przekonanie, że obecnie nie jesteśmy rozwinięci tak jak mogli byśmy. 
 
To są paradoksy prawa przyciągania, siły umysłu, filozofii chwili obecnej, magii podświadomości. 
że każdy dostaje od życia to w co WIERZY. 
 
Jeśli uwierzy, że wykorzystuje tylko ułamek swych możliwości to tak będzie:) 
Chodzi o to aby przejść ponad myślenie linearne (poza czas, tak jakby było się w wiecznym TERAZ). 
Konkretniej bez umieszczania swego szczęścia, spełniania, ogólnie rozumianego DOBRA w przyszłości. 
(czego nas nauczono w szkole, sporcie, aby poprawiać wyniki, starając się zmieniać, wysilać na coś czego nie ma, a może). 
 
To dziwne, ale w magii, ważniejsze od myślenia (w czasie) jest uczucie (teraźniejsze). 
/co zbadali podobno naukowcy, że serce emituje znacznie silniejszą energię niż umysł/ 
/a to tego rodzaju energia manifestuje się jako rzeczywistość, tworzy wydarzenia itp./ 
 
Czyli ważne jest aby wieżyc w to że TERAZ jest się już tą PEŁNĄ (doskonałą istotą, jako człowiek /a dokładniej bóg-człowiek, duch który się wcielił i który mimo to, że gra konkretną rolę w tym całym Ziemskim teatrze, pozostaje duchem. Jesteśmy duchowi i możemy zdać sobie z tego sprawę kontemplując tę prawdę:) 
 
Jednocześnie ciesząc się materią, tym co ludzkie, bo to o to chodzi w tej całej wielkiej i przedziwnej grze (zwanej życie:) 
 
Więc to jest to - UCZUCIE, samopoczucie, wiara w siebie, w doskonałość TERAZ (czyli ZAWSZE, mimo wszystko:)