Obraz ma kilka smaczków: świetne zdjęcia i muzyka, rola głównego bohatera czy znakomicie oddane realia wiejskiej społeczności. Jednak nie ratują one tego że miejscami film po prostu mi się dłużył i męczył ciekawą aczkolwiek bardzo schematyczną fabułą. Zakończenie to finał minusów - bo cóż z niego wynika - być może bohater nauczył się paru rzeczy ale co dalej z jego życiem uczuciowym - na prowincji utknie w martwym punkcie... NO i cały dramat bohatera - jak dla mnie bardzo realny i bardzo przekonywujący - reżyser cały czas ukazuje jego bezradność, miałkość, nijakość charakteru i niezdolność do walki ale czy daje jakieś wskazówki odnośnie wyjścia z takiego stanu - raczej nie.. Mamy zatem dramat ale bez konstruktywnych wniosków - nawet jeśli są,a takowe zauważam - na przykład scena wyznania w pokoju nauczycielskim to jest ich zdecydowanie za mało aby zbudować jakąś konstruktywną opozycję wobec cierpiętniczego i pseudo romantycznego sposobu życia.
Tego właśnie w filmie najbardziej mi brakowało wyraźnej zmiany w zachowaniu bohatera ale mały promyk nadziei twórca zostawia - w końcu w przyrodzie wszystko wymaga czasu...
Och, bzdury! Tak właśnie ten film powinien się skończyć. Gdyby reżyser inaczej to rozegrał, to cały obraz wiele by stracił na p r a w d z i w o ś c i, a przecież i tak na za wiele sobie pozwolono, jeśli o to chodzi. Piękny jest człowiek, który się miota. Piękny jest w swojej bezradności. Zatem: w zasadzie się z tobą nie zgadzam.
Oczywiście masz prawo odczuwać ten obraz w inny sposób i widzieć jego zakończenie w dobrym świetle - ale jak dla mnie właśnie zakończenie to jakieś baśniowe nieporozumienie. Nie chodzi o twoją wizję świata i wizję bohatera jak romantycznego poety który zmaga się ze swymi bardzo mocno wydumanymi dylematami - aczkolwiek bardzo prawdziwymi.Chodzi o to CO W TYM WYPADKU DALEJ??? jak sobie to wyobrażasz że on przez kolejne 50 lat będzie żył na wsi pasł krówki, kultywowała celibat i cieszył się że może pić świeże mleko. Przecież w takiej mieścinie nie znajdzie ani spełnienia zawodowego ani tym bardziej uczuciowego - pozostaje dalsze miotanie się w kręgu własnych kompleksów i dylematów. Przecież to zupełnie nierealne że on tam zostaje i jest zadowolony - no chyba że wystarczy mu namiastka szczęścia, substytuty na życie ... - wtedy może tak. Moim zdaniem historia z molestowaniem właśnie powinna go nauczyć wielu rzeczy - w tym podjęcia próby znalezienia dla siebie miejsca na ziemi - gdzie nie będzie się czuł jak kosmita. Gdyby odszedł z podniesiona głową dalej szukać - to byłoby dla mnie realne i twórcze. Pozdrawiam