...pod każdym względem przepiękny, chwytający mocno za serce. Obejrzałam wielokrotnie, zalewając się łzami. Przepiękna muzyka w wykonaniu Polaków zresztą, dopełniła całości obrazu. Dla porównania, obejrzałam japońską, wcześniejszą wersję. Również poruszająca i niebywale smutna, choć brakowało mi w niej tej oprawy muzycznej, charakterystycznie pięknej dla amerykańskiej wersji. Japoński Hachiko zawiera więcej faktów i bardziej odnosi się do realiów lat 20-tych. Obydwa filmy jednak mnie poruszyły. Dzięki nim zrozumiałam jeszcze bardziej, jak bardzo kocham własną kilkuletnią sunię. Jak bardzo pies jest Jedynym Prawdziwym Przyjacielem człowieka. Polecam wszystkim wątpiącym w to z całego serca. Co do przekazu, należy zrozumieć, że kino amerykańskie bardziej jest bliższe naszym emocjom, niż japońskie. Japońskie mimo piękna, tchnie troszeczkę surowością tamtejszego życia i podejścia do problemów. No ale w końcu to inna kultura.