Na prawde myslicie ze film zasluguje na tak wysoką ocene? Ale sie wzruszylem na tym filmie. Dam mu 10. Tak ocenia ten film wiekszosc ludzi.
Ja sie wzruszylem i nie wiedzialem, jaka ocene mu wystawic, wiec dalem 9... Wahałem się miedzy 8-9... Gustopodobni 5 ocen = 9, 2 oceny =8...
Bo dobry film to taki który porusza jakieś emocje w człowieku. Może śmieszyć, dawać czystą rozrywkę, przerażać, dawać do myślenia, wzruszać... I jeśli jakiś film robi to na 100% to i oceny ma dobre. Ja tego filmu nie obejrzałam i nie wiem czy to zrobię. Chciałabym, ale wiem że ryczałabym cały film a nie lubię tego. Wystarczy że zobaczyłam zdjęcia i już miałam łzy w oczach. Jestem bardzo nieodporna na filmy ze zwierzętami :P
Dobrze napisane! Zgadzam się z Tobą, film jest dobry, jeśli porusza, wywołuje jakieś emocje, skłania do myślenia. A jeśli jeszcze dzięki niemu mamy lepszy nastrój, to dodatkowy plus. Obejrzyj ten film koniecznie, jeśli popłaczesz, to z pozytywnego wzruszenia, a nie smutku... To nie są emocje typu "Dlaczego ludzie są tacy okrutni?" albo "Dlaczego świat jest taki zły?" tylko myśli, że są na świecie jeszcze piękne uczucia, takie jak lojalność, wierność, miłość... Pies nie został tu skrzywdzony przez człowieka. On został przez człowieka pokochany i tę miłość odwzajemniał a życie, które prowadził po śmierci właściciela było jego własnym wyborem i nadawało treść i sens każdemu dniu. Zakończenie jest przepiękne i daje widzom ulgę.
Ogólnie film daje bardzo pozytywne przesłanie. Czyż nie mamy po nim ochoty uściskać naszego domowego kochanego czworonoga i docenić jego miłość do nas?
Nie mogłam się powstrzymać i obejrzałam ten film jakiś miesiąc temu. Oczywiście płakałam, bo jakżeby. Ale masz rację, były to łzy pozytywnego wzruszenia. I dokładnie zrobiłam to co napisałeś/aś na końcu - poszłam do mojego psiaka i go utuliłam. No, nie da się inaczej. W sumie on jest już chyba przyzwyczajony, więc nie sądzę by się dziwił tym moim odruchem :) Ale film piękny. Jednak nie mogę wyjść z podziwu jeśli chodzi o psa, który zagrał Hatchiego. Wiadomo już, że do filmów da się psy wytresować i nauczyć ich co i kiedy robić. Ale ten pies był naprawdę przekonujący jeśli chodzi o emocje! Albo jest następnym wcieleniem jakiegoś dobrego aktora, albo ma naturalny aktorski talent albo ludzie od efektów specjalnych nieźle się namęczyli by w kadrach ze zbliżonym pyskiem (i nie tylko) oddać takie ruchy powiek (łuku brwiowego?) i dodać efekt szklanych oczu, że no... czapki z głów.
Na filmie spłakałam się jak przysłowiowy bóbr. Teoretycznie patrząc przez pryzmat szlochów i łkań Hachiko zasługuje na pełnokrwistą 10. W praktyce Lasse Hallström wyreżyserował kawał dobrego familijnego kina, które jednak nie wybija się niczym nadzwyczajnym. Niektórzy wzruszają się oglądając "Na dobre i na złe" :D
Jest jednak zasadnicza różnica. Ludzie płaczący na "Na dobre i na złe" płaczą również na "Hachiko". Natomiast są ludzie, których żaden odcinek "Na dobre i na złe" nie ruszy, nie zmiękczy (bo tam nie ma na czym płakać;-)), ale gdy trafi się film zrobiony perfekcyjnie, oni również poddają się tym pięknym emocjom. Oni potrzebują bardziej wysublimowanej formy, by się wzruszyć, a nie jakiegoś "M jak miłość". W sumie więc nie wiem o co Ci chodzi. Z jednej strony dajesz mu "pełnokrwistą" dychę, z drugiej twierdzisz, że film nie wybija się niczym nadzwyczajnym. Czyli przeczysz sama sobie;-) Bo jeżeli prawie każdy pisze, że płakał, albo przynajmniej bardzo się wzruszył (jak np.ja), co nie zdarza się na tym forum często odnośnie filmu, no to chyba wybił się czymś nadzwyczajnym, czyż nie?
Teoretycznie patrząc przez pryzmat szlochów i łkań Hachiko zasługuje na 10, jednak nigdzie nie zostało powiedziane że faktycznie oceniłam film jako arcydzieło. Dla mnie oscyluje on w granicach 7/10, czyli dobry. Jeżeli osoba pisze, że film jest arcydziełem bo wzruszył ją w pewnym momencie nie jest to dla mnie żadnym wyznacznikiem, bo jak napisałam- są ludzie którzy płaczą na "Na dobre i na złe". Mój przyjaciel Hachiko w gruncie rzeczy jest filmem bardzo przewidywalnym. Fontanna łez spływająca potokiem po policzkach, niczym wody Niagary nie zmienia faktu, że obraz Hallströma jest bardzo szablonowy i momentami przesłodzony. Całą historię z powodzeniem można by zamknąć w 45 minutach.
Czego więc oczekiwać od filmu jak nie grania na emocjach? Co sprawa że filmy nudzi się nam bądź nie? Emocje właśnie. Nie ważne jakie, możesz się śmiać do upadłego, włazić pod koc ze strachu, czuć dreszczyk gdy film aż emanuje akcją, bądź też płakać ze wzruszenia - nie ważne. Nic nie da wielowątkowa fabuła jeśli cię nie porwie. To emocje władają umysłem i jeśli coś dało bodziec do skrajności (w tym przypadku wzruszenia) to jest to najważniejsza wartość, bezcenna, i takie właśnie filmy zapadają w pamięć, do takich filmów wracamy po latach, takim filmom wystawiamy wysokie oceny.
Podchodźmy do tego indywidualnie - nie każdy musi się wzruszać, nie każdy kieruje się tymi samymi emocjami przy doborze ulubionych filmów. Nie dziw się jednak, że wzruszający film po prostu wzrusza.