Telewizja raczy nas tym filmem średnio raz na pół roku. Mnie to nie przeszkadza, bo w zalewie wakacyjnych powtórek ciężko jest znaleźć porządny tytuł, nadający się do ponownego obejrzenia. Jest momentami naiwnie, bo jak tu wierzyć w młodocianych bandziorów, którzy nagle zaczynają fascynować się poezją? Jednak szczera bezinteresowność bohaterki Pfeiffer porusza – aktorka stworzyła znakomitą, przekonującą kreację, na której cały film się opiera. Świetny utwór („Gangsta Paradise”) wykonany przez rapera Coolia dźwięczy w uszach na długo po seansie.