Właśnie wróciłem z kina i nie żałuję ani jednego wydanego centa. Jeden z najlepszych filmów jaki widziałem tego roku. Sala kinowa na zmianę wybuchała śmiechem i okrzykami typu "yyyyh" w sytuacjach rozpylanego naokoło mózgu i spadających głów. Do tego świetne nawiązania do kina lat 80, kontrastowa mieszanka aktorów (czy jest jakiś inny film ze wspólnie występującymi Seagalem, Lindsay Lohan i De Niro?) i świetna rola głowna.
Ponadto film wpasowuje się w trwającą w USA dyskusję na temat nielegalnych imigrantów i kontrowersyjnych praw ustalanych w stanach graniczących z Meksykiem, którego to kontekstu w Polsce raczej się nie da odczuć.
W swoim gatunku majstersztyk, dlatego z czystym sumieniem i ubraniem upapranym w kwi i mózgu daję 10/10.
Zgadzam się z założycielem tematu! Nie grali w kinie blisko mnie z powodu "race war" o której zaczął pieprzyć Alex Jones. Musiałem jechać dobre 15 kilometrów żeby dojechać do innego kina. W końcu znalazłem. Poszedłem na 10:15 wieczorem. Nie żałuję ani centa na bilet ani na bęzynę!!!
wiem że nie na temat, ale muszę. Ja bez jakiś rejs łarów mam ładne 55km do kina i nie narzekam, więc proszę litości... 15?!
Przykro mi ale film jest na prawdę kiepski. Wielki potencjał zmarnowany. Koleś głupoty pisze. Pierwsza Scena jest masakrycznie dobra, później to już tylko gorzej i gorzej nic nie trzyma się kup. Postać głównego bohatera kiepska tony flaków z czego tylko kilka scen jest dobrych, a poza tym chaos chaos i jeszcze raz chaos Choć segal w roli złego typka był całkiem niezły, do czasu ostatniej sceny, która była maskarycznie porażająco słaba.
Da się obejrzeć, ale czy warto tracić czas? Ocenicie zresztą sami.