Długo nastawiałem się na ten film, przez kilka miesięcy walcząc z sobą, by nie pobrać pirata w HD i koniec końców wizyty w kinie nie żałuję, ale jednak nie mogę się pogodzić z dużym uczuciem niedosytu.
Zaczyna się mocno i Rodriguezowo, by z biegiem minut coraz bardziej oddalić się od klimatu Planet Terror i poprzednich obrazów reżysera. W pewnym momencie film staje się zlepkiem mniej lub bardziej rozrywkowych scenek. Im bliżej końcówki - strasznie kiepskiej, swoją drogą - tym bardziej zaczęło mi dokuczać, że wszystkie najlepsze momenty widziałem już w trailerze. Może za wyjątkiem cycków Lindsey Lohan - ale to właśnie jeden z wielu smaczków, które cieszą, ale nie sycą.
Nie chcę, aby moja ocena filmu wydała się bardziej negatywna, niż rzeczywiste wrażenia z niego. To był naprawdę zabawny, rozrywkowy i ciekawy seans, a tracił tylko, gdy zacząłem wspominać Planet Terror i to, czym Maczeta mógł być. Tu niby jest akcja, ale ciąg wydarzeń mógłby być bardziej wyrazisty; niby jest humor, ale bardziej komediowy niż pastiszowy; niby są różnorodne postacie, ale nie tak barwne jak w poprzednich filmach. Dodajcie do tego statyczne i nijakie ujęcia, a macie wniosek że tu po prostu za mało jest Rodrigueza w Rodriguezie. Może dlatego, iż nie reżyserował filmu samodzielnie?
Maczeta zatem nie tnie tak dobrze, jakby mogła, ale skaleczyć się można. Mimo wszystko polecam spróbować.
Fajny opis i podsumowanie filmu:) Nie do końca się ze wszystkim zgadzam, ale całkiem dobra rozkmina. Niestety na FW rzadko się dostrzega inteligentne posty. Pozdrawiam
zgadzam się z tym komentarzem :). Tylko że ja cieszę się ze nie poszlam do kina, bo uznalabym to za stracone pieniądze. Czekalam dlugo na ten film, ale sie rozczarowałam.