Uwaga, przepowiadam, że za 10 dni stronę tego filmu zaleje fala postów dwojakiego rodzaju:
1. Brzmiące mniej więcej tak: "Co za g****! Każdy, kto mówi o Rodriguezie, że jest genialny, niech sobie lepiej głowę przebada. Przecież gdyby zrobił to inny reżyser, pisalibyście, że słabe, dno, kupa, ale, że zrobił to Rodriguez wszyscy pseudo-znaffcy mówią, że tak ma być",
oraz posty
2. rodzaju, napisane mniej więcej w takiej tonacji: "Czy Wy nie rozumiecie, że cały geniusz tego filmu tkwi w tym, że ON WŁAŚNIE MA BYĆ TAKI TANDENTY? Super jazda, uśmiałem się na maxa, a Rodriguez to mistrz nad mistrze".
No i potem będą się kłócić tak długo, aż zaczną się obrażać, a ja pójdę do kina, i ostatecznie okaże się, że "Maczeta" nie jest ani tak beznadziejna jak pieją jedni, ani tak super za*ebista jak chcą drudzy. Howk!
Mi najbardziej będą się podobały posty ludzi, którzy pójdą do kina nic nie wiedząc o tym filmie ani o gatunku jakim on się posługuje (bo zobaczą De Niro albo innych aktorów, których kojarzą z jakiś filmów) i będziemy mieli powtórkę jak z "Scott Pilgrim vs. the World", gdzie brak researchu na temat filmu jaki ma się zamiar obejrzeć jest najbardziej dostrzegalny ;)