Filmem jestem oczarowana,ale może ktos z was wie czyje w końcu to było dziecko?? W filmie nie było tego powiedziane,a w książce,może ktos czytał??
Waddingtona..................................................................... .................;)
Kitty powiedziała Walterowi, że nie jest pewna, czyje to może być dziecko, a on przyjął to ze spokojem i zaakceptował taką sytuację. To, kto był ojcem dziecka nie było istotne, ważny był fakt zaakceptowania ciąży Kitty przez Waltera, co było bardzo dużym dowodem na wielką zmianę, jaka zaszła w postaci kreowanej przez Nortona.
Ale jak by ktoś chciał wyliczyć, czyje to było dziecko, to...nie wiem, czy by się dało. Kitty mówi w pewnym momencie, że jest w ciąży od dwóch miesięcy. Załóżmy, że Walter i Kitty zaczęli ze sobą normalnie rozmawiać na tym odludziu po miesiącu (a było to też gdzieś w filmie powiedziane), podróż do wioski trwała 2 tygodnie, a przed wyjazdem pokazana była scena miłosna Kitty i Townsenda (podczas gdy pokazane było tylko jedno zbliżenie Kitty i Waltera, na samym początku ich znajomości), to można przypuszczać, że ojcem dziecka był Townsend. Ale to i tak nieważne;)
w książce bylo, że Thousand(czy jak sie to pisze) podszedł do kitty i powiedział, że to napewno jego dziecko, bo terminy sie zgadzają. ona to chyba nie wiedziała, bo gdy chciala powiedzieć Walterowi, że to jego dziecko powstrzymała sie, bo wiedziala, że skłamałaby.
Cosik mi sie zdaje, że celowo twórcy obsadzili Waltera juniora bardzo z aparycji podobnego do seniora, sugerując czyj to maluszek. Ale to tylko moje odczucie
przecież to nie istotne czyje dziecko!!
ten koniec jest boski xD Jak ten Townsend podchodzi do Kitty i zagaduje, a ona taka obojętna.. i jak mówi Walterowi juniorowi że to był "nikt ważny" :D To było świetne, tyle znaczyło :)
No i tak, kiedy się nie czyta powieści, która stała się przyczyną scenariusza, gromadzą się niedopowiedzenia i "zwichnięcia" scenarzysty. Polecam książkę, doprawdy, czyta się jednym tchem. Film,jak to fikcja, rządzi się sentymentem reżysera i potencjalnego widza...kobiety. Tak jest z wersją "Dumy i uprzedzenia" z Keirą. Jane Austin jest tu dużo, ale...tak i z "Malowanym welonem".