Cóż powiem tak - odbiór filmu będzie zależał od tego czy jest się osobą wierząca, czy ateistą.
Jeżeli ateistą - to podejrzewam, że taki widz będzie się poprostu nudził i starał zrozumieć, co reżyser miał na myśli.
Jeżeli wierząca - to pewnie jak ja będzie miał mieszane uczucia.
Nie mam zamiaru pomniejszac roli Marii Magdaleny w Biblii, ale tu jej obecność trąci feminnizmem.
Film to chaos. Czarny Piotr, kolorowi Żydzi - to chyba poprawność polityczna, a nie fakty historyczne...
Najbardziej jednak przeszkadzal mi sam Jezus.
Każdy wierzący ma jakieś wyobrażenie o nim, ale Joaquín Phoenix z pewnością ich nie spełnił.
Milczący, zamyślony, wręcz przedewszystkim smutny.
Gdyby taki był Jezus,z pewnością tłumów by nie porwał.
Reasumując - dla mnie ten film to czysta prowokacją i nuda.
Ale myślę, że ma prawo się jedynym podobać innym nie.