Kiedy przed emisją w TV reżyser wypowiadał się o filmie, zaciekawiło mnie to, iż postanowił się zająć także - jak to określił - "mówiąc górnolotnie, metafizyką". I rzeczywiście, jak dla mnie, właśnie metafizyka była najciekawszym elementem filmu. Spośród wielu poniższych komentarzy i recenzji przebrzmiewa stwierdzenie: "Artur roił sobie, że posiada zdolności paranormalne". A ja chciałabym spytać: dlaczego roił? Czy naprawdę reżyserowi zależało na ukazaniu oszusta, czy też człowieka, który pewne nadzwyczajne zdolności posiada, ale tak jak on manipuluje ludźmi, tak one nim. I w tym moim zdaniem tkwi odpowiedź na pytanie: dlaczego zabił?
Zachęcam do przyjrzenia się bliższej scenie z szamanem, wydającym dźwięk podobny do płaczu Ewy, kiedy odnajduje ciało Teresy.
Moim zdaniem Artur niczego sobie nie 'roił', jak to sprytnie można byłoby nazwać. Patrząc na retrospekcję wydarzeń można zaobserwować poszczególne stadia jego nauki oraz to jak ta wiedza na temat świadomości przerasta go i wymyka mu się spod kontroli. Osoby niezrónoważone emocjonalnie, nie znające bardzo dobrze swojej osobowości, a pracujące głęboko nad takimi umiejętnościami jak świadomy sen, wychodzenie z ciała (oobe) czy głęboka medytacja często nie radzą sobie z tak silnymi doświadczeniami.
Artur był głęboko zafascynowany (niemalże jak małe dziecko) przekazywaniem energii czy kontrolą ludzkiego umysłu poprzez sugestie, a jego przykre doświadczenia, negatywna atmosfera w domu i skrzywiona psychika skłoniły go do wykorzystania ich w okrutny sposób.
Po całej serii eksperymentów, kiedy już wiedział, że jest w stanie prowokować konkretne wydarzenia, poczuł, ze panuje nad losem i światem go otaczającym,... Wydaje mi się, że to po części przyczyniło się do ostatecznego 'rozwiązania'.