6,6 20 tys. ocen
6,6 10 1 20304
6,2 21 krytyków
Matka Teresa od kotów
powrót do forum filmu Matka Teresa od kotów

aby widz sam znalazł motyw. Historię pewnie odtworzono wiernie i ktoś kto ją poznał wybiera czy motywem były: gry, chory psychicznie syn, brak ojca, nie dająca rady matka, bieda czy akt, że artur wpadł do jeziora a może koty.
Nie ma sensu tego filmu oglądać bez kontekstu. A i z kontekstem ciężko. Bardzo mnie znużył.

ocenił(a) film na 8
ferka

zupełnie nie o to chodzi...
ale fajnie, że się starasz :)

ocenił(a) film na 5
MaciekCzajka

... bo oczywiście masz monopol na interpretacje i w całym wszechświecie jeden jedyny wiesz o co chodziło. Pewnie znasz tę historię z gazet i stąd masz tę magiczną wiedzę, a ja Ci mówię, że z tego filmu nie wynika absolutnie nic, po prostu jest "bezpłentny".

ferka

Maciej Czajka@ o co chodzi to wie tylko ten kto popełnił zbrodnię. Po obejrzeniu filmu przeczytałam artykuł osoby, która znała jedną z córek P.Iwony i z nią później rozmawia na ten temat. Jedną wypowiedź policjanta chciałabym przytoczyć w temacie:"Nigdy jeszcze nie zetknąłem się z taką sprawą - mówi jeden z nich. - Mamy sprawców, mamy ciało, mamy zeznania, a ja nie rozumiem, co się stało. To nie ma sensu". Tyle w odpowiedzi na Twoj post.
Ferka@ po przeczytaniu artykułu odniosłam wrażenie że rzeczywistosc filmowa różnie się od tego co się wydarzyło naprawdę. Więc oceniam filmowe postaci. Ja wyraźnego motywu w filmie nie znalazłam choć z drugiej wszystko tam było dziwne. Matka która nie wnikała za bardzo w to, że jej starszy syn dziwnie się zachowuje, z jednej strony jest agresywny i sadystyczny a z drugiej nadwrażliwy (Ona przechodzi nad tym do porządku dziennego i martwi się tylko o młodszego!), bierny i wycofany ojciec. I ta ostania scena, która pokazuje jak pozory szczęsliwej rodziny mogą mylić. Dla mnie osobiscie film nie dał odpowiedzi co się przyczyniło, raczej co się mogło przyczynić.
A propos przeczytanego artykułu; odniosłam wrażenie że starszy niekoniecznie jest osobą chorą psychicznie. Raczej że czytam o najgorszym przejawie zła, którego człowiek nie jest w stanie pojąć racjonalnie.

sycomore

nic dodać,nic ująć:)pozdro

ostryrobcio

Ta historia od wczoraj siedzi w mojej głowie. Co sie stało?Dobre pytanie,gorzej z odpowiedzią. pozdro Robcio:P

ocenił(a) film na 6
sycomore

A możesz dać mi jakieś namiary na artykuł o tej prawdziwej historii? Bo nie wiem jak tego szukać - jakie hasła googlować. Wiem, że film jest jedynie inspirowany tamtym morderstwem, a nie jest odtworzeniem prawdy, ale jestem ciekawa jak wyglądała prawda, a przynajmniej co pisano na ten temat w prasie.

użytkownik usunięty
sycomore

Tak, mamy tylko to, co się mogło przyczynić. Kiedy już-już wydaje się, że reżyser jest blisko dotknięcia motywu zbrodni, następuje cięcie i znowu cofamy się o tydzień albo miesiąc. W rezultacie film nie zbliża się do głębi problemów tej rodziny, cały czas ślizga się po powierzchni. Widać, że coś jest nie tak, ale w końcu dalej nie wiadomo, co było przyczyną morderstwa. Zaburzenia psychiczne, manipulacja, słabość matki, wycofanie ojca, rozluźnienie relacji - to wszystko jest jedynie lekko zarysowane, i nawet zebrane razem nie tłumaczy widzowi przyczyn tego strasznego zła (zabicie, poćwiartowanie, wepchnięcie do szafy). Na początku nie wiemy nic, i na końcu nie wiemy nic.

ocenił(a) film na 8

Po głębszym zastanowieniu się stwierdziłam, że to, iż w całym filmie mamy wszystko opowiedziane niedokładnie, bez przyczyny, bez motywu, ma ukazać specyfikę całej sprawy. Niby jakieś problemy w relacjach, niby młody chłopak nie do końca zdrowy psychicznie, ale przecież rodzina wcale nie jest patologiczna. Ja widzę to tak: sprawa zabójstwa była tak nie do pojęcia, tak dziwna, specyficzna, wyzbyta z moralności, że nie można znaleźć głównego motywu. Niepojęty motyw niepojętej zbrodni. A z racji, że film jest niedopowiedziany, daje widzowi możliwość przemyśleń.

sycomore

Jestem świeżo po obejrzeniu tego filmu i moim zdaniem matka panicznie bała się starszego syna, kazda rozmowa z nim kończyła sie prawie atakiem z pięsciami na nią, np. jak próbowała się dowiedziec dlaczego ojciec się wyprowadził. Więc sądze, że ona po prostu wiedziała, że starszy syn jest stracony. We filmie nawet mówi na początku coś takiego do tej dziewczyny, "nawet sobie nie wyobrazasz co by się stało, jakbym nie pozwoliła mu na wyjazd". Czyli jakby obawiała się , że może ją zabic?
Przyznam, że film mnie przeraził, b. dobra gra aktorów i tego Artura... B. rozczarowałam się że tak mało wyjaśniał, mogli chociaz pokazac co doprowadziło do zabójstwa. W opętania nie wierzę, nie rozumiem skąd ten bezmiar agresji u starszego syna, z tymi dziwnymi urojeniami o mocy- czy to choroba psychiczna?

MaciekCzajka

no to o co chodzi???

ocenił(a) film na 7
ferka

Myślę, że dobrze zauważyłaś, wszelkie dysfunkcje tej rodziny. Na pewno starszy syn był chory psychicznie (na jakieś urojenia, "studiował" coś związanego z psychologią, twierdził, że ma nadprzyrodzone zdolności i nie umiał panować nad emocjami.) - choć rodzice najwyrazniej wypierali ten fakt ze świadomości. Ewidentnie starszy syn był niedoceniany i uważany za "czarną owcę" w rodzinie. Mogło to doprowadić do frustracji i agresji z jego strony, oraz tzw. "samospełniającej się przepowiedni". Brak funkcji ojca w rodznie (najprawdopodobniej przez pobyt na misji wojennej, wydaje mi się, że tam się tyle dla niego wydarzyło - nie chciał o tym rozmawiać po powrocie. Przeciążenie powstałe po zestawieniu wydarzeń wojennych + pogarszająca się sytuacja w domu przerasta ojca i staje się coraz bardziej bierny, nieobecny + zwolnienie z pracy. Sytuacja ta daje "pole do popisu" starszemu synowi niedocenianemu przez ojca. W ogóle te relacje panujące w domu były strasznie zachowawcze, naciagane, napięte. Zero emocji, zaangażowania, zainteresowania chłopcami (motyw z rowerem i gdy starszemu synowi leci krew z nosa.... dziwne zachowania) - matka więcej uwagi, uczucia poświęca kotom. Faktem jest, że kobieta była przeciążona, przepracowana - kłopoty z synami, brak ojca - mogła sobie nie radzić z tym wszystkim. Nie próbuję bronić chłopców ponieważ nic nie usprawiedliwia morderstwa (w dodatku własnej matki), jednak wiadomo, że NIC NIE DZIEJE SIĘ BEZ PRZYCZYNY, jakaś musiała być...
Ps. Jedno z czym się nie zgadzam, to sugestia, że w rodzinie była bieda. No nie przelewało się im, ale nie możemy mówić, że rodzina żyła w ubóstwie (ojciec wojskowy, matka przedstawiciel ubezpieczeniowy - hej! oni nie byli biedni...

ocenił(a) film na 7
melpomene_fw

Ale film miał to coś! :) Nawet ta denerwująca kolejność znalazła sens. Matka pochylająca się jedynie nad kotami, kompletny brak kontaktu między członkami rodziny, zdawkowe relacje. Gdyby film leciał "po kolei" składniki tej tragedii mogłyby nam umknąć. A tak, każdy szczegół rysował coraz wyraźniejszy obraz, jakieś jedynie napomknięcie o satanistach, zasugerowanie czym się starszy brat zajmował... przerwana rozmowa matki z ojcem, bo "wydarzyło się coś ważniejszego"... Dla mnie świetny. Nie porównywałbym od razu z Babelem, ale...

ocenił(a) film na 9
Jaho63

Po raz pierwszy od "Długu" a ostatnio "Zero" nie czułem, że oglądam polskie kino.
Film wybitny! Niesamowita rola Mateusza Kościukiewicza, ten aktor pokazał niesamowity talent. Mam nadzieję, że nie stoczy się tak jak Szyc, który kiedyś też świetnie się zapowiadał.
Film mną wstrząsnął, przede wszystkim duszna mieszanina dręczenia, choroby psychicznej i okrutnej zbrodni w zwykłej rodzinie.
Na początku denerwował mnie odwrócony ciąg zdarzeń, ale po obejrzeniu uważam, że dzięki temu jest jeszcze ciekawszy.
Trochę też słaba charakterystyka ojca weterana, ale nie czepiajmy się.
Dałem 9! Po wielu przemyśleniach zaczął kojarzyć mi się lekko z "Długiem" co o tym myślicie?

ocenił(a) film na 7
Jaho63

Gdyby film leciał od początku do morderstwa to byłoby zwykłe. Film zaczął się morderstwem natomiast przez całą retrospekcję (przynjniej w moim przypadku tak było) doszukiwałam się jakiegoś powodu. Z wiekszym zacięciem wyszukiwałam w filmie wszystkich tych motywów, epizodzików, jednak co mnie zdziwiło, nie było jednej konkretnej przyczyny, tylko wiele różnych. Mówią że kropla drąży skałę, albo przepełnia kielich... tak też było w tej historii...

ocenił(a) film na 3
melpomene_fw

...gdyby film leciał od początku to byłby jeszcze gorszy. Niestety, reżyser nie zadał sobie trudu poznania sprawy (do czego z resztą sam się przyznał) i budując film na postawie zasłyszanej gdzieś historii strasznie błądził - i to niestety widać. Portrety psychologiczne szczątkowe, brak motywów, słabo ogólnie. W jednej z początkowych scen z szafy wypada głowa, efekt przekomiczny. Serio, Paweł Sala dysponował dobrymi aktorami i pomysł w sumie też miał w porządku, ale zrealizował go jakoś karykaturalnie.

Widz nie rozumie dlaczego koleś zabił, okej - to można jeszcze przełknąć. Ale jeżeli sam reżyser na to pytanie odpowiada 'nie wiem' to coś już jest nie tak. Zawsze mi się wydawało, że jeżeli ktoś się bierze za robienie konkretnego filmu, którego podstawą jest prawdziwa historia to ma coś do przekazania. Chce opowiedzieć o jakimś problemie, wyczulić nas na coś. Tu tego zabrakło. Posklejał to co wiedział, a że wiedział niewiele, to wyszło jak wszyszło. Film ratuje tylko gra pani Skibińskiej ; )

ocenił(a) film na 7
eldude

No, cóż. Może i tak. Jestem daleki od przepychania się w kwestiach podoba, nie podoba. Oczywiście w ocenie filmu jako całości się nie zgodzę. Nawet, jeśli motywy zbrodni są nieznane to nie znaczy, że nie można o tym zrobić filmu. Sam bardzo sceptycznie podchodzę do doszukiwania się drugiego dna w każdym gniocie, ale tutaj było to, co w filmie być powinno. Zainteresowanie, szkicowanie postaci a w końcu próba analizy dróg prowadzących do tragedii. Jeżeli nie był zgodny z prawdą to ujma dla jego "dokumentalności", ja jednak nie odebrałem go jako dokument. Raczej jako pochylnie się nad współczesną rodziną w oparciu o samą zbrodnię.
Różne gusta rozumiem, ale oceniłeś wyżej od tego filmu "Kac w Bangkoku". No sorry.

ocenił(a) film na 7
eldude

W takich przypadkach (kiedy synowie mordują matkę) tak na prawdę mało ludzi wie o co chodzi, jakie byly motywy itd.

ocenił(a) film na 8
melpomene_fw

Dokładnie. Wg mnie reżyser być może nawet przez przypadek fajnie skleił formę z historią. Jak pisałam wyżej: niepojęty motyw niepojętej zbrodni. A te poszarpane portrety psychologiczne, niedopowiedziane wydarzenia dobrze "udziwniły" historię.

ocenił(a) film na 7
megee

Nie wiem jak to jest w innych krajach ale u nas ("Mądry Polak po szkodzie")wszyscy się zastanawiają jak moglo do tego dojść itd. ale czy mozna bylo zrobic coś żeby do tego nie doszło????? wtedy kazdy odpowie - to nie moja sprawa. Chlopak ma nierówno pod sufitem matka sobie nie radz, ale co ja się będę wtrącał - taka jest prawda!!!! portreyty psychologiczne (kto analizowal rodzinę pod tym kątem???? - nikt) dlatego reżyser też tego nie zrobił pokazał tylko tyle ile sam wiedzał i własnie dlatego na początku jest zbrodnia a potem próbuje się ze szczątków informacji budować calą historię tego dramatu... Mnie osobiście się to bardzo podoba - nikt nie wie dlaczego tak sie stało tak naprawde nie bylo przyczyny jednej, konkretnej... Film daje do myslenia... mamy sobie sami odpowiedzeć, czy to co zobaczylismy bylo na tyle silne, że mogło doprowadzić do tej tragedii i jesli sobie na to pytanie odpowiemy, dowiemy sie po której stronie jesteśmy (synow, czy matki)...

ocenił(a) film na 7
melpomene_fw

Podoba mi się Twoja analiza, poza opcją bycia "za synami". ;)

ocenił(a) film na 7
Jaho63

Ja jestem ogólnie za matką (to chyba logiczne), ale nie uważam jej za ideał i szczerze mówiąc sama (no, razem z mężem) wychowala takiego syna... Wedlug mnie ich starszy syn, to troszkę taka samospełniająca się przepowiednia... Chłopak (starszy) zawsze był tym złym - czarną owcą rodziny, niedoceniany, itd. Więc w pewnym momencie przestał z tym walczyć. Zaczą być taki, jakim go wszyscy postrzegali - złym (nie leczyli go też z napadów furii, uwazali że to minie), nie dopuszczali do siebie myśli że z nim może byc coś nie tak, chcieli uchodzić za zwykłą rodzinę, no i sami poniekąd naważyli bigosu...
Dlatego mimo, iż z oczywistych wzgledów jestem za matką, z drugiej strony jestem też za synami

ocenił(a) film na 7
ferka

Historii wiernie nie odtworzono, powiedziałbym marnie/pobieżnie. Wszystko wydarzyło się na moim podwórku a chłopaków znałem.

ocenił(a) film na 7
jarlm

To może napisz co wg Ciebie było źle odtwotrzone, czy matka byla wieksza jędzą niż w filmie, ojciec - poruczkik musztrował synów, a może to ich kaprys...

ocenił(a) film na 6
jarlm

jarlm, a mógłbyś napisać coś na ten temat, jak to wyglądało w rzeczywistości, albo poddać jakiś pomysł na hasło, po którym można by wygooglowac jakis artykuł o tej sprawie? Podobno to była głośna sprawa, więc pisano o tym w gazetach, ale ja takich rzeczy nie śledzę więc nie mam pojęcia kiedy to było, gdzie itd., a chętnie bym przeczytała jakiś artykuł o tym. Wiem, że nie będzie tam jakiegoś rozwiązania typu dlaczego on to zrobił, ale po prostu jestem ciekawa jak ogólnie ta sprawa wyglądała w rzeczywistości.

Co do filmu, to Paweł Sala stwierdził, że zainspirował się samym końcowym zdarzeniem czyli tym, że w pewnej rodzinie z dwoma synami synowie/syn zamordowali matkę. Twierdzi, że nie zamierzał odtwarzać rzeczywistości, tego jak do tego doszło. Poza tym jednym faktem - morderstwa - reszta jest zamysłem/wymysłem/pomysłem twórcy (z założenia nie miało to być odtworzenie rzeczywistej historii). W sumie w takiej sytuacji, gdy inspiracja rzeczywistą historią jest tak niewielka, to twierdzenie, że film jest oparty na faktach wprowadza tylko zamęt. W każdym razie jestem ciekawa jak wyglądała prawdziwa historia, więc będę wdzięczna za jakąś podpowiedź w postaci linków czy hasła, po którym mogłabym to wygooglować.

ocenił(a) film na 5
Eleonora

Starszy brat od samego początku miał coś z głową, nie było żadnego przełomowego momentu, tylko wszystko się w nim kumulowało bez szansy na ujście agresji - nawet go nie szukał. Bo był przy okazji niedojrzały psychicznie (np scena w knajpie z laserami). Gry video jeszcze bardziej go nakręcały i lasowały mu mózg, a młodszy brat biernie się temu poddawał, bo nie miał żadnego lepszego wzorca.

Matka z kolei... pilnowała niby chłopaków na początku,ale komunikacja polegała jak w wielu rodzinach, na nakazach, zakazach i opieprzaniu za niewykonywanie poleceń. Mnóstwo jest takich rodzin. Była bardziej czuła dla kotów o które Artur był zazdrosny, niż dla własnych dzieci - mimo ich wieku.

O ojcu nawet nie ma co gadać, też częsty model tatusia nieobecnego, który za nic nie przyzna się, że coś jest nie w porządku, że potrzebuje pomocy. Małomówny twardziel z ukrywaną depresją. Jest, a jednak go nie ma, ojciec widmo. I matka starająca się zachować pozory, że wszystko jest okej, mimo obaw przed własnym synem.
Cały czas na jej miejscu bałabym się, że mu odwali, nie mogłabym spokojnie usnąć wiedząc że za ścianą mam kogoś tak nieprzewidywalnego.
Wszyscy udawali, że problemu nie ma, za to np kuzynka nie miała problemu z nazwaniem Artura świrem, a ojciec z rzuceniem się na niego. Wszyscy dobrze wiedzieli, że Artur ma nie po kolei i nikt nic z tym nie próbował nigdy zrobić. Każdy żył we własnej bańce, we własnym pokoju. Kilka oddalonych od siebie równoległych, które się nie przecinają w żadnym punkcie ciężko nazwać rodziną.

ocenił(a) film na 6
gabrielafrancuz

Ale ja nie pytałam o treść filmu, bo film oglądałam. Pytałam o to jak ta sprawa wyglądała w rzeczywistości. I nadal będę wdzięczna za jakąś odpowiedź co do tego.

ocenił(a) film na 5
Eleonora

Możliwe, że to o to chodzi: http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,688657.html Nie ma całej informacji, braci było 3, a motywem był alkoholizm najstarszego z nich.
Chodzi o sprawę sprzed 10 lat, tutaj znalazłam info o spotkaniu z jedną z aktorek filmu:
http://www.echodnia.eu/apps/pbcs.dll/article?AID=/20101127/POWIAT0111/411749211 - spotkanie organizowało jakieś stowarzyszenie trzeźwościowe, więc możliwe że chodzi o to samo.

ocenił(a) film na 6
gabrielafrancuz

Dzięki. W temacie obok ktoś podał link do tego: http://niniwa2.cba.pl/talko_nie_mam_czasu_byc_czlowiekiem.htm

ocenił(a) film na 5
Eleonora

Wiele rzeczy się zgadza, ale skoro reżyser bazował na tej historii, to spartolił film zaniedbując zainteresowanie Artura ezoteryką. Pokazał rodzinę jako rodzinę dysfunkcyjną, gdzie nikt nie umie ze sobą normalnie rozmawiać. A z tego reportażu wynika, że głównym problemem był Artur.

ocenił(a) film na 6
gabrielafrancuz

Generalnie z tego artykułu wynika, że ta historia była bardzo ciekawa i złożona, co powinno być świetnym materiałem na film (czy też materiałem na świetny film), a czego jednak powstały film nie oddaje. Nie wiem po co twórca filmu tak się zarzeka w wywiadach, że nie chciał opierać się na rzeczywistych wydarzeniach, a tylko na tym fakcie niezwykłego morderstwa. Jak się czyta ten artykuł, to widać, że film jest mocno oparty na prawdziwych wydarzeniach tyle, że nieudolnie. Parę rzeczy jest zmienionych i zresztą według mnie bez sensu. Bo np. z ojca zrobiono faceta po wojennych przejściach co daje sugestię, że to walka tak go odmieniła, a w rzeczywistości facet od początku był w taki dziwny sposób wycofany i jeszcze w dodatku zapisał się do tej dystrybucji, co swego czasu było bardzo modne i praktycznie najprawdopodobniej właśnie to sprawiło, że ten syn zaczął się interesować kontrolą umysłu. Ta organizacja przypominała nieco sektę z mnóstwem porad tego typu, żeby założyć zeszyt, w którym opisze się to, co chce się ziścić - np. powklejać zdjęcia samochodu, który chce się kupić, domu w jakim chciało by się mieszkać itp. A potem codziennie powtarzać sobie regułki autosugestii itd. A z kolei sprzedając produkty manipulować kupującym. Nic dziwnego, że ten syn podłapał te "pomysły na sukces". Kiedy oglądałam ten film, to myślałam, że pomysł z ezoterycznymi wstawkami pochodzi od twórcy scenariusza i dlatego jest taki ubogi, bo facet nie wiedział jak to przedstawić, więc postanowił zrobić jedno wielkie niedomówienie. Raz twierdzą, że chłopak się czegoś gdzieś uczył, a potem - im dalej cofamy się wstecz - nic na ten temat nie ma i wygląda jakby po prostu sobie to wszystko roił. Zgadzam się z Tobą, że scenarzysta zawalił historię tak nieporadnie przedstawiając zainteresowania starszego syna, mimo, że miał tyle materiału z rzeczywistości. W filmie są wyrywkowe zdarzenia, których kompletnie się nie rozumie w sytuacji, gdy nie wie się na ile, czym, w jaki sposób interesował się ten chłopak. Swoją drogą ta matka też była szalona skoro nie miała pieniędzy na utrzymanie rodziny, a znosiła do domu kolejne psy i koty. Rodzina ogólnie była wypaczona, ale jednak wyglądało to wszystko nieco inaczej i przy znajomości faktów niedoróbki filmu stają się dużo bardziej widoczne.

Eleonora

Dokładnie. Jak przeczytałam ten artykuł - o tym co się stało naprawdę, to prawdziwa historia wygląda wielokrotnie ciekawiej i b. zastanawiająco. Nie wiem jak mozna było tak popsuc film. Starszy syn był przez sąsiadów postrzegany jako miłe , uprzejme dziecko, co mówi "Dzien dobry" itp., we filmie to podkłada nogi jak ktos idzie po schodach i jest typowym, brutalnym szczylem jakich pełno w kazdej bramie po północy... Poza tym sadziłam, ze on sie od wielu lat nie uczył, w ogóle we filmie rodzina zakrawała na patologię- (niechodzenie do szkoły, agresja, konflikty, brud w domu), a przecież własnie było wręcz na odwrót. W ogóle też się nie zorientowałam, ze matce obcięto głowę tzn. z filmu, ani co się stało że zginęła- myślałam, że doszło do kłótni i rękoczynów, a oni ja zwabili do pokoju zeby przebic nożem.... OMG

ocenił(a) film na 5
gabrielafrancuz

No i jeszcze motyw rywalizacji ojca z synem o Marcina, kiedy odpalają fajerwerki. Kiedy Artur nawet nie ukrywa swojej zazdrości o to, że ojciec ma coś do powiedzenia Marcinowi, chce go czegoś nauczyć.

I scena na klatce schodowej: "już tam nie pracuję... A co ci miałem mówić" - :D no kurde, tak się zachowuje odpowiedzialny ojciec rodziny?

ocenił(a) film na 7
gabrielafrancuz

Piękna analiza filmu (która zgadza się w 100% z moją)

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Wczoraj słuchałem na YouTubie 4 część wywiadu z policjantem prowadzącym tą sprawę - Sławkiem Opala. To była sprawa, która najbardziej nim wstrząsnęła w całej karierze w policji. Najgorsze jest w tym to, że oni NIE ZOSTALI UKARANI!!! Są dziś na wolności. Młodszy brat był nieletni, a starszy wywinął się dzięki lekarzom - miał problemy psychiczne.

ocenił(a) film na 6
Mithris

Mógłbyś podać linki do tego wywiadu na youtube?

ocenił(a) film na 6
Eleonora

Jeżeli chodzi o starszego syna - reżyser powiedział, że był schizofrenikiem.Byłem na projekcji tego filmu w Szczecinie kiedy był reżyser. W połowie filmu na chwilę wysiadł prąd i reżyser trochę opowiedział o tej historii. Te wszystkie jego " zainteresowania" jak tu piszecie to zwykłe urojenia.

ocenił(a) film na 9
Jefersoon

Wystarczy wpisać Sławomir Opala - 4 cześć wywiad - http://www.youtube.com/watch?v=ZtEsEFXnmgg

ocenił(a) film na 6
Jefersoon

Moim zdaniem reżyser, który był zarazem scenarzystą kompletnie wypaczył sens i przyczyny tych wydarzeń przez to, że wykasował fakt zapisania się ojca do Amway i tego, że ten starszy syn zainteresował się przez to technikami stosowanymi w Amway. W sytuacji, gdy twórca filmu robi z ojca żołnierza wracającego z wojny, a zainteresowania tego starszego syna przedstawia zdawkowo i tak jakby wzięły się znikąd w sposób kompletnie chaotyczny, to faktycznie wygląda to wszystko tak, że niby rodzina niespecjalna, ale nie do tego stopnia patologiczna, by doszło w niej do takiej zbrodni. Czyli wszystko jest niezrozumiałe i jedyne wyjaśnienie jest takie, że starszy syn po prostu zwariował. Faktycznie jednak Amway w tamtych latach dzielnie działało i trenowali ludzi w ten sposób, by sobie wmawiać, że może się wszystko i możemy sobie zmaterializować wszystkie pragnienia wystarczy tylko w to silnie uwierzyć i codziennie sobie to wmawiać itd. Możemy sobie programować przyszłość i wpływać myślami na inne osoby, wydarzenia i świat fizyczny. Teraz też propaguje się tego typu techniki pod płaszczykiem niby samorozwoju itp. Ten starszy syn zainteresował się tym wtedy i dalej to rozwijał w związku z czym w końcu zapadł na schizofrenię (to częsty skutek tego typu praktyk).

Gdy na to wszystko spojrzy się w ten sposób - znając najważniejsze fakty w filmie kompletnie pominięte - to historia wcale nie wydaje się taka dziwna czy niezrozumiała. I szczerze mówiąc twórca filmu mógł zrobić wiele dobrego naświetlając ten problem w pełni, czyli pokazując często fatalny w skutkach wpływ tego typu kursów i praktyk. To by było bardzo korzystne, bo ludzie teraz szaleją na punkcie tych możliwości "prawa przyciągania" propagowanych np. przez film "Sekret". A Paweł Sala zdecydował się zrobić zwykły film, dodając mu tajemniczości kosztem przemilczenia najważniejszych faktów. To jest dosyć przykre, bo wokół tego filmu jak widać powstało trochę zainteresowania i zostało ono w ten sposób zmarnowane. Całe to gadanie o tym jak to w przeciętnej rodzinie może dojść do niewytłumaczalnej zbrodni. Pogadanki z młodzieżą przy okazji projekcji i w sumie po co to wszystko skoro film nie pokazuje najważniejszej kwestii - źródła faktycznego niebezpieczeństwa.

Każda historia z której usuniemy kluczowe elementy zrobi się tajemnicza. Twórca filmu poszedł po prostu na łatwiznę jednocześnie korzystając z tego, że wszelkie filmy oparte na faktach wywołują większe zaciekawienie. Niezbyt fajne zachowanie. Skoro już wziął się za taką historię świadomie korzystając z tego, że szokujące wydarzenia i to jeszcze z prawdziwego życia przyniosą jego filmowi popularność, to mógł przynajmniej zrobić coś dobrego dla ludzi w sensie naświetlenia zagrożenia, a nie tak tylko żerować na ludzkich nieszczęściach.

ocenił(a) film na 7
Eleonora

Jeżeli sprawa tak wyglądała to masz 100% racji. Mógł tak zrobić, ale też film fabularny ma to do siebie, że nie musi dokumentować rzeczywistości. Jednak tak jak piszesz, mógł to zrobić, byłoby uczciwiej, tyle, że może reżyser wymyślił, że tak film nie będzie ciekawy? Rozumiesz to? To jest biznes a nie czysta sztuka. Niestety.

ocenił(a) film na 6
Jaho63

Ja rozumiem i nawet na początku myślałam, że w ogóle ten film jest jedynie zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami, bo jego twórca twierdzi w wywiadach, że nie chciał odtwarzać rzeczywistości - robić czegoś w stylu niemal dokumentu - a zwrócił jedynie uwagę na stan końcowy, czyli tą niby niezrozumiałą, straszną zbrodnię i niby na tej podstawie - samego wydarzenia końcowego chciał stworzyć film. Problem jednak w tym, że po obejrzeniu filmu pytałam tu na forum czy ktoś czegoś nie wie na temat przebiegu prawdziwych wydarzeń i ktoś podał link do artykułu o tym jak to wyglądało w rzeczywistości i okazuje się, że film całkowicie czerpie z realiów. Wcale nie wygląda to tak, że jego twórca zainspirował się samą historią czy jej elementem i na tej podstawie stworzył dzieło sztuki w większości wykreowane z jego pomysłowości/wyobraźni/natchnienia. Faktycznie ten film zawiera wydarzenia żywcem wzięte z rzeczywistej historii, tylko że wzięte w sposób bardzo wyrywkowy. Zmienione zostało jedynie to, że akcja rozgrywa się nieco później (w sensie lat) niż miała miejsce faktycznie, dziewczyna, która przyjeżdża i mieszka z tą rodziną jest jakąś dalszą kuzynka czy przyjaciółką (już nie pamiętam), w filmie jest mniej o jedno czy dwoje dzieci w tej rodzinie i co najważniejsze ten ojciec wraca z wojny przez co wydaje się, że u podstaw jego wycofanego zachowania leżą jakieś traumatyczne przeżycia wojenne. Reszta wydarzeń nawet tak drobnych jak kupno pierścionka, że matka daje temu synowi pieniądze na pierścień, żeby go chronił, bo on myśli, że jakaś tam dziewczyna działa przeciwko niemu, to że któregoś dnia przykłada ręce matce i mówi, że doda jej energii, wydarzenie z kotem, którego ożywia itd. Te wszystkie scenki (nawet spotkanie z "satanistami" na wyjeździe) zostały zaczerpnięte z rzeczywistości. Czyli nie mamy jakiejś autorskiej wizji na to jak to mogło być tylko przeniesienie na ekran wyrywkowych scen, które faktycznie miały miejsce. Ponieważ jest to zmontowane w taki specyficzny sposób i tak szczątkowo przedstawione, że faktycznie ważniejsze dla sensu historii sceny zostały pominięte otrzymujemy efekt tajemniczości.

No i ta kwestia czy jest to ciekawe. Trudno orzec, bo przez to, że osnute na faktach, to ludzie usiłują odnaleźć jakiś sens w tych strzępach informacji i raczej bardziej ich interesuje "jak to było naprawdę". Sam film nie ma właściwie jakiegoś przesłania, nie wzbogaca widza. Film może być uznany za ciekawy przede wszystkim dlatego, że niezrozumiały, a jest niezrozumiały, bo widz widzi tylko parę kawałków z całego obrazu, więc siłą rzeczy nie ma pojęcia co przedstawia cały obraz. Czyli jednak pozostaje czysty biznes, zero sztuki. Żeby była sztuka twórca musiałby dodać coś od siebie, a że nie dodał, to kiepsko wypada jako artysta.

Mi nie chodziło o to, że on powinien dokumentować rzeczywistość, ale skoro zdecydował się na tak dokładne odtwarzanie rzeczywistości, to niech będzie w tym konsekwentny i niech nie wprowadza ludzi w błąd nastawiając ich na szukanie jakichś wydumanych potencjalnych zagrożeń w każdej patologicznej/średnio patologicznej czy niby zwykłej polskiej rodzinie, zatajając faktyczne źródło nieszczęśliwych wydarzeń.

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Zgadzam się z Tobą. Na początku film mną wstrząsnął, zainteresowałem się prawdziwymi wydarzeniami. Tak jak napisałaś konstrukcja filmu i wyrywkowe sceny to po prostu warsztat filmowy, który nadaje tajemniczości. Jednak nadal ta historia jest koszmarnie ponura, nawet dla policji. Zabrakło tez w filmie zakończenia i pokazania, ze bracia są dziś na wolności i nie odbyli żadnej kary.

ocenił(a) film na 7
Eleonora

Dobrze prawisz dziewczę. ;)
Stracił u mnie jedno oko za mataczenie, ale jednak nadal uważam, że jako film spełnia swoje zadanie. Czyli wywołuje uczucia, zmusza do myślenia. Szkoda, że wiedzie w ślepą uliczkę, ale jako Sztuka swoje robi.

ocenił(a) film na 9
Jaho63

A nie zastanawialiście się nad czakramami? Była taka scena, gdy chłopcy grali w strzelankę i rozmawiali (nie pamiętam dokładnie, więc proszę się na mnie nie złościć;p)
"Artur: Teraz, gdy go zabiłeś, musisz tylko podejść i naładuje cię energią, wtedy uzyskasz czakram i będziesz niezniszczalny. [...] Strzeliłbyś do mnie tak w rzeczywistości?
Marcin: No co ty, oczywiście, że nie.
Artur: W takim razie nigdy nie uzyskasz czakramu."
Potem pod koniec, gdy już ich złapali, Marcin powiedział coś w stylu:" Artur, mówiłeś, że wszystko będzie w porządku, że jak już dojedziemy, będziemy mieli czakram i nic nam się nie stanie"
Wydaje mi się, że to mogło być między innymi motywem zbrodni. Chłopcy mogli uwierzyć, że zabicie kogoś da im nieśmiertelną moc, czy coś w tym rodzaju (Artur był powiązany z satanistami, wierzył w amulety, wysysanie i przepływ energii). I teraz jedna rzecz nie daje mi spokoju (to może być lekka nadinterpretacja z mojej strony;p). W pierwszej scenie, Artur płacze, a to młody ma nóż( który miał wyrzucić). Myślicie, że możliwe jest to, że Marcin zapatrzony w swojego starszego brata, chciał udowodnić mu, że nie jest mięczakiem i jest w stanie zdobyć czakram? Może Marcin zabił matkę, a gdy Artur to zobaczył postanowił "pomóc" bratu, bo bał się o niego? Strasznie żałuję, że nie przyjrzałam się dokładniej scenie, w której chłopcy nie chcą wpuścić do pokoju Ewy, bo trzymają zakrwawiony nóż. Pamiętacie może kto go trzymał? Chyba to był Artur, ale nie jestem pewna...
Oczywiście, nawet jeśli mam rację co do tych czakramów, to wydaje mi się, że to nie może być jedyny motyw. Jak już pisaliście wcześniej cała ta sytuacja była nienormalna - dziwne relacje w rodzinie, biegające wszędzie koty, matka momentami zachowująca się jak kot, starszy syn wyglądający na chorego psychicznie i na oko 7-8-letnia Jadzia, która dopiero niedawno zaczęła mówić(!!).

ocenił(a) film na 7
Mademoiselle92

Ja na to nie zwróciłem uwagi, ale jeżeli tak przebiegała rozmowa, to oczywiście na to chciał wskazać reżyser. Może Amway wydał mu się zbyt prozaiczny i trywialny (a nie powinien, bo ludziom naprawdę udaję się wmówić przeróżne bzdury) więc wymyślił, że to skrzywienie grami? Nie wiem. Nadal jednak uważam, że film warto obejrzeć i na 7-kę zasługuje.

ocenił(a) film na 6
Mademoiselle92

Te dialogi brzmiały jakoś inaczej, ale nie pamiętam już jak. Czakramy (inaczej czakry) ma każdy człowiek, to naturalny element budowy energetycznej. Jeszcze mówi się o czakramach Ziemi i wtedy są to miejsca, które mają szczególną energetykę. Ten starszy syn faktycznie się tym interesował, szczególnie czakramami ziemskimi. Można powiedzieć, że przebywając w miejscu, które jest czakramem ziemskim doładujesz się energią, ale nie ma czegoś takiego jak zdobywanie czakramów. Nie można od kogoś pozyskać czakramu. Poza tym to jest coś w rodzaju przetwornika energetycznego. Może spójrz na to w ten sposób, że przez to przepływa energia i to jest element budowy każdego człowieka, taki lej energetyczny. Nie możesz tego wyrwać czy jakoś inaczej usunąć.

Odnośnie tego satanizmu, to ten chłopak nie interesował się satanizmem. Fakt, że interesował się energetyką człowieka, przekazywaniem energii itp. nie czyni z niego satanisty, już prędzej osobę interesującą się np. bioenergoterapią. To wszystko zresztą jest zupełnie naturalne dla każdej istoty ludzkiej, tylko że nie powinno się takimi rzeczami zajmować w taki chaotyczny sposób i jeszcze w połączeniu z przekonaniem, że mają nam przynieść korzyści materialne i władzę nad innymi osobami. Zasadniczo faktyczną odpowiedzialność za tę zbrodni ponoszą osoby, który zrobiły temu starszemu synowi taki śmietnik w głowie, począwszy od tych z Amway.

Co do satanistów jeszcze (cokolwiek się przez to określenie rozumie), to jak ci chłopcy wyjechali, to na filmie mamy scenkę, że ten starszy woła na jakąś grupkę, że są satanistami i woła to z nutą potępienia w głosie (jak wyzwisko), a w rzeczywistości - w sensie rzeczywistych wydarzeń, nie filmowych - to ci chłopcy twierdzili, że spotkali na tym wyjeździe satanistów i wypędzili z nich diabła. Tak więc oni bynajmniej nie poczuwali się za przynależnych do satanistów. I zresztą nawet jak by chcieli, to nie mieliby ku temu podstaw, żeby się za satanistów uważać, ale myślę, że istotnym jest, żeby ludzie sobie uświadomili, że zajmowanie się energetyką ludzką, to nie satanizm, a zabawa w kontrolowanie cudzego umysłu, to często składnik kursów związanych niby z autorozwojem, rozwojem osobowości czy neurolingwistyką.

Co do samego filmu jeszcze, kto trzymał nóż itd., nie przywiązuj do tego takiej wagi, bo to i tak przecież nie oddaje rzeczywistych wydarzeń. Tzn. chodzi mi o to, że możesz snuć interpretacje filmu związane z samym filmem traktowanym jako wyobrażenie, ale nie będzie to odpowiadać prawdziwej historii w oparciu o którą powstał ten film. Piszę to dlatego, że mam wrażenie, że szukasz wyjaśnienia dla prawdziwych wydarzeń (ale może się mylę).

ocenił(a) film na 9
Eleonora

Nie, nie próbuję znaleźć wyjaśnienia dla prawdziwych wydarzeń, skoro nawet ekspertom się to nie udało. Próbowałam jedynie zinterpretować film. Nie znam się na bioenergoterapii, więc faktycznie mogłam coś źle zrozumieć z tymi czakramami (opierałam się jedynie na dialogach z filmu). Nie twierdzę także, że Artur był satanistą ( i mam tu na myśli filmowego Artura, o prawdziwym nic nie wiem), wysunęłam jedynie wniosek, że był z nimi powiązany - w końcu ich rozpoznał, a żaden z nich nie miał napisane na czole "jestem satanistą";p

ocenił(a) film na 7
Mademoiselle92

A mnie się podobają Wasze przemyślenia. Ja też, dowiedziawszy się, że film odbiega dość mocno od życia, przestałem się zastanawiać jak było, ograniczając się do tego o co chodziło reżyserowi. Mademoiselle a jak Tobie się film podobał?

ocenił(a) film na 6
Mademoiselle92

No to ok, bo ja właśnie dlatego dałam tam wyżej dopisek odnośnie tego czy zastanawiasz się nad pobudkami prawdziwych postaci czy filmowych, bo nie byłam tego pewna. Co do tych tekstów o czakramach, to przy końcu, o ile dobrze pamiętam, w tej scenie, gdy chłopcy zostali aresztowani, to ten młodszy chyba mówił coś, że myślał, że ten starszy będzie mógł matkę ożywić, wskrzesić i to właśnie dzięki czakramowi - nie pamiętam jak to było sformułowane. Młodszemu wydawało się, że zabili matkę, ale to się da odwrócić tak jak w przypadku kota, więc mozna by to tak zinterpretować, że myślał, że "chwilowo" ukarzą matkę za to, że ich nie słucha itp., a potem ją wskrzeszą i będzie już "ustawiona" :) że tak to brutalnie ujmę :) Co do starszego, to jeśli trzymamy się jedynie tej fikcyjnej historii i "idziemy na żywioł", to można by przyjąć, że tak mocno był przekonany o swoich mocach, że być może on także uważał, że wskrzeszenie matki nie będzie problemem, aczkolwiek kiedy ten młodszy pytał go dlaczego nie wskrzesił ciotki, to starszy wykręcał się w taki sposób jakby zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie, ale nie chce żeby młodszy o tym wiedział. Tak więc można też przyjąć i jest to bardziej prawdopodobne, że wcale nie zakładał, że da radę ją wskrzesić, ale mógł uważać, że ma prawo ją ukarać i jednocześnie skoro tak dobrze kieruje umysłami innych i ma pewną moc, to uda mu się uniknąć za to kary.
Z drugiej strony pomysł, że szczególnie ten młodszy brat kompletnie nie rozumiał czym są czakramy i zaczął je traktować jak coś w rodzaju mocy zdobywanych w grach komputerowych też jest w sumie niezły.

Natomiast ten Twój pomysł, że zabił sam młodszy, żeby zaimponować starszemu, to bardzo ciekawy pomysł na interpretację. Przy takim podejściu dalej możemy kontynuować myślenie, że starszy był "źródłem zła", czuł się odepchnięty i nie mogąc przykuć uwagi ani troski rodziców chciał to sobie wyrównać skupiając na sobie całe zainteresowanie młodszego brata. Młodszy dał się zmanipulować i z początkowo stosunkowo niewinnych przepychanek o władzę i kontrolę w rodzinie w końcu doszło do poważnej zbrodni, a wtedy starszy czując się odpowiedzialnym za to oddanie młodszego i nie wiedząc jak mu wyjaśnić, że jednak nie potrafi wskrzeszać z martwych usiłował całe morderstwo jakoś ukryć. A że nie wiedział jak, to usiłował przeczekać. No i po kilku dniach zgarnęła ich policja. Jak nie bierze się pod uwagę prawdziwych wydarzeń, a tylko fantazję filmową, to ten pomysł jest naprawdę ciekawy.

Co do satanistów, to Artur zawołał za jakąś grupką coś w stylu "je*bani sataniści", a na to ten młodszy brat spytał "skąd wiedziałeś, że to sataniści?". Nie ma pewności, że to faktycznie byli sataniści. Prawdopodobnie nie, ale ten młodszy był przekonany, że starszy czyta ludziom w myślach, przewiduje przyszłość lub działa na odległość (scena kiedy patrzą na kelnerkę z tacą, która się wywraca). Nie było kwestii, że Artur ma jakieś związki z satanistami tylko chodziło o odczytywanie myśli.

ocenił(a) film na 7
Eleonora

Ela, rozłożyłaś mnie na łopatki. Myślę, że nawet sam reżyser tak dogłębnie tego nie przemyślał. ;)

ocenił(a) film na 6
Jaho63

hehe biedny reżyser :)
Ale tak w ogóle te pomysły na interpretacje są koleżanki Mademoiselle92 , a nie moje, więc jej się należą honory. Ja się tylko ustosunkowałam. Mi nadal jakoś dziwnie się "patrzy" na ten film z tego względu, że tak dużo zdarzeń wzięto z rzeczywistości, a najważniejsze usunięto. Przez to jakoś tak trudno podchodzić mi do niego jako do samodzielnej historii/fantazji.