Poszłam...Powiedziałam sobie, że musze, bo przecież, jakkolwiek byłby ten film zły, to trzeba go obejrzeć...Fanką Matrixa nie jestem, oglądałam, owszem, doceniłam świeżość, ale nie jestem zwolenniczką czegos takiego i nie rozumiem, jak może być to obiekt kultu. Ważny tak, może nawet jest kamieniem milowym w historii kina, ale nie jest kultowy!
Reaktywacja?Nastawiona byłam tylko na obejrzenie ...I sie nie zawiodłam. Obejrzec można...Ale potem szybko zapomnieć. Wachowscy pokazali w pierwszej części, że potrafią zrobić coś, co będzie nowe, świeże. Dla nich - na nieszczęście. Bo potem musieli sie starć, zeby podtrzymac tą opinię. Nie udało się.
Matrix Reaktywacja sprawia wrażenie przeładowanego. Przeładowanego dobrym. Dobrymi walkami, które mogłyby być swietne, gdyby było ich mniej. Przeładowany wspólnymi scenami Neo i Trinity. Można by się ograniczyc do dwóch, góra trzech, taki patos...I bezsens...Neo ratuje Trinity wyciągając jej kulę, a potem, jakby tego było mało, jeszcze robi jej wirtualny masaż serca...Litości!!
Wybraniec robi z siebie Supermana i szczyci się nieograniczona głupotą...Walczy ze Smithami, jakby czekał na zbawienie...koszmar. Tym razme Agenci przypominaja Sylwestrów Stallone...poprzednio mydłkowaci(z wyjątkiem Smitha:)), a teraz za ...kanciaści;p...
Przekonałam się wiele razy, że nie można pożegnać się defintywnie z jakimś bohaterem, który podobał się publiczności. Trzeba go za wszelką cenę ożywić, chocby najgłupszymi sposobami. Smith padł tego ofiarą. A w jedynce byl taki dobry...
I czy koniecznie do najmniejszej rólki trzeba zatrudniac Monikę Belucci? Ja rozumiem, ładna, sliczna, ale bez przesady....Nie była niezastąpiona...
W tym wszystkim najlepsze jest to, że Reaktywacja mogla byc naprawdę dobra...Nie była...Za dużo...wszystkiego...