Trochę się zastanawiałem czy po tak, delikatnie ujmując, mało pochlebnych recenzjach wybrać się na ten film. Uznałem jednak, że skoro widziałem dwie poprzednie części, powinienem dokończyć 'wątek'. Tak też zrobiłem. Nie wyszedłem z kina ani zdenerwowany ani rozczarowany ponieważ jak się okazało moje sceptyczne nastawienie było jak najbardziej słuszne. Uogólniając można powiedzieć, że film jest mało atrakcyjny. Odniosłem wrażenie, że bracia Wachowscy sami się odrobinę pogubili. Fabuła jest mętna i mało czytelna, a podczas przebłysków zrozumienia okazuje się trywialna. W jednej z recenzji przeczytałem, że dialogi są niejednokrotnie śmieszne a nawet żałosne. Cóż... Bardziej trafnej opinii nie możnabyło na ten temat wygłosić. Nie sposób również nie wypowiedzieć się na temat wątka miłosnego, który jak na film pretendujący do gatunku SF jest zatrważająco długi i natarczywy. O wątku religijnym nawet nie zamierzam pisać. Powiem tylko, że wyniesienie Neo na ołtarze to po prostu farsa. Jest jednak jedna rzecz, która mi się w tym filmie podobała. Sceny walki robotów ze strażnikami w hangarze Zionu wywarły na mnie spore wrażenie. Pewnie nawet nie dlatego, że stanowiły jakąś 'komputerową' nowość, ale dlatego, że sposób realizacji ujęć podkreślał dynamikę starć, podczas których, w czasie całego filmu, nie wierciłem się w fotelu. Generalnie muszę stwierdzić, że doskonale rozumiem rozdrażnienie osób, które spodziewały się kultowego zakończenia kultowego projektu. Matrix bezdyskusyjne wyrył swoje imię w historii kina jako coś nowego. Zapowiadał się jako nowa, po Gwiezdnych Wojnach, epopeja walki uciśnionego podziemia ludzi z bezdusznymi maszynami. Pomysł świetny, początek idealny, zakończenie do bani. Odniosłem wrażenie, że producenci zdają sobie sprawę z faktu iż bracia Wachowscy wyprali się z pomysłów a jakość ich realizacji poleciała mocno w dół. Premiera we wszystkich kinach o tej samej porze dla celów tylko i wyłącznie finansowych to może lekka przesada, nie mniej jednak jestem więcej niż pewien, że wynik finansowy trzeciej części Matriksa byłby gorszy gdyby projekcje odbywały się w formie standardowego harmonogramu. Podsumowując muszę niestety stwierdzić, że film jest kiepski i zasługuje na miano trywialnego romansidła upapranego odrobinę w religijnych wartościach osadzonego w rzeczywistości SF. Innymi słowy Crap Fiction Award Winner.