W filmie nie są najważniejsze efekty, tylko gra aktorska. Owszem, efekty są niezłe, ale fabuła...
To co jest w filmie najważniejsze zależy od gatunku filmu. Matrixy to kino rozrywkowe i tu IMO nie aktorzy są najważniejsi. Nie można przecież każdego filmu wedle tych samych kryteriów oceniać...
Najwazniejsza jest moim zdaniem sama fabula. Cienkiego pod tym wzgledem filmu nie uratuja nawet dobrzy aktorzy. W przypadku Matrixa nie powiem chyba nic odkrywczego jezeli napisze ze jedynka miala swietna i oryginalna fabule a dwojka i trojka to juz ekspolatowanie tego pomyslu na niezbyt wysokim poziomie i niezbty dobra, naciagana fabula.
Właśnie. W tym tkwi problem, że Wachwskim w jedynce się chyba niestety udało, bo jakby się dobrze przyjzeć to te same błędy w jedynce się znajdowały, ale były one (wtedy) niezauważalne. W dwójce wyszło już wszystko na wierzch, właśnie tak jak wspomniał poprzednik: "psychologizacja postaci na poziomie zerowym", infantylność, wątek miłosmy (jak Neo grzebał w serduszku Trinity to myslalem ze apdne ze śmiechu). Krótko mówiąc - sam zrobiłbym to lepiej, bo w życiu nie pokusiłbym się o taki kicz jak "latający NEO" :|
(no może z tym, że zrobiłbym to lepiej to lekka przesada - ale oglądając ten film czasem odnosiłem takie nieodparte wrażenie)
Aha - no i wychodzą też braki w umiejętnościach Carrie Ann-Moss oraz keanu Reevesa. W jedyneczce wszystko było tak ślicznie zrobione, że się tego nie zauważało - w dwójce i trójce REEVES drażni POTWORNIE! Moss mniej, ale jej "nidobory" aktorskie też widać.
Ale np. Hugo Weaving ciągle wypada dobrze, czy na przykłąd Fishburne, ale to są też o klasę lepsi aktorzy.
Mnie się po prostu wydaje (nawet wiem to na 100%) że Wachowscy przy wyborze obsady do jedynki raczej nei byli zadowoleni z tego kogo zatrudnili (no, z Weavinga na pewno tak - zresztą gra teraz w "V jak Vendetta"), a potem przyszła wysokobudżetowa dwójka i trójka i z wiadomych powodów nie mogli już obsady zmieniać... Chociaż prawdę powiedziawszy te postacie, które doszły też jawyższych lotów nie są :|