Przez ostatnie trzy wieczory ponownie obejrzałem oryginalna trylogię na płytach BR, dzisiaj ściągnąłem z torrentów to coś i szczerze na początku miałem wątpliwości czy nie ściągłem jakiejś parodii Matrixa, typu "Kosmiczne Jaja" dla uniwersum SW. To ciągle nawijanie, że Matrix to gra, Neo wdupiający niebieskie piguły jedną za drugą i decyzja - robimy kolejna część gry, tylko jak ja zrobimy i uzasadniamy! Serio? Neo programista - ok. Ale zaraz dostajemy homo Morfeusza na którego Neo reaguje jak ministrant na księdza. I te nieszczęsne wstawki z oryginalnej trylogii - cosik w stylu "paczaj Pieter, kiedyś my byli młodzi i piękni"! Nie mamy już budrk telefonicznych - plus. Ale za to mamy lustra portale - od kiedy może być. Nowy Syjon - plus. Wprowadzenie syntetyków do filmu - plus. Sceny walki - to tak, jak obserwować 75 letniego H. Forda w roli Indiany J. - ledwo się porusza, może się zabić potykając o krawężnik, ale niech będzie. Parsknąłem ze śmiechu pod koniec gdy Neo spróbował latać. Jezu - farsa na maxa! I homo Smith - w oryginale był głównym złym a tutaj raz, że fabularnie coś nie pykło i nie wiadomo o co chodzi między nim a Neo, to jeszcze zachowuje się jakby liczył na numerek z Neo wieczorem, po walce. Litości! W filmie nie ma muzyki - oprócz tego czegoś na końcu! W poprzednich częściach muzyka budowała klimat - zwłaszcza w "Rewolucjach" o podczas finałowej walki Neo ze Smithem. Tutaj na końcu mamy jakiś "tęczowy" motyw i tyle. Żenada. I pytam - kto wpadł na genialny pomysł osadzenia "Dugiego Hałzera" w roli analityka? Pasował, bo aktor jest homo? Litości Lana - ucięłaś sobie ptaka, ale nie wsadzaj wszędzie tej "ideologii"! I ten nieszczęsny koniec - to teraz Trinity jest wybrańcem, a nie Neo? Nie no, super pomysł. "Girls Power" nie Lana? LoL. Oby tylko Wachowska dotrzymała słowa i nie brała się za kolejne części.