Bardzo, ale to bardzo rzadko oceniam film aż tak nisko, ale tym razem będzie 1/10. Ten film to kompletna porażka jego twórców, co na szczęście pokazują wyniki finansowe. Napisałbym, że nie wiadomo po co ten film powstał, ale przecież wszyscy wiemy w jakim celu - dla kasy, kasy i jeszcze raz kasy. Jasne jest, że tego typu filmy to czysty przemysł filmowy, a nie sztuka, ale jakaś elementarna przyzwoitość nakazywałaby nakręcić coś, co przynajmniej w 5% nakręcono z uwzględnieniem jakiś wartości artystycznych, a pozostałą część dla zarabiania kasy. Masowe kino Sco-Fi, czy jak to tam nazwać, może być ambitne, co pokazują takie działa jak choćby Diuna, czy BR2049, lub... pierwszy Matrix. We wspomnianych przykładach jak na dłoni widać pasję twórców, by pokazać - nam widzom - coś o wysokiej jakości, coś czym będziemy mogli się zachwycać. Nic z tego nie ma zastosowania w przypadku ostatniego Matrixa. Zacznę od tego, że w zasadzie nie ma tu scenariusza. Twórcy byli tak leniwi, że nie chciało im się nawet napisać trzymającej się kupy historii! To co widzimy to nic innego jak zlepek jakiś przypadkowych scen pomieszanych ze wspomnieniami z poprzednich części plus bardzo dużą autozżynę z pierwszego Matrixa. Zero jakości, zero logiki, zero aktorstwa, zero czegokolwiek co można pochwalić. Neo nie ma tu kwestii dłuższej niż jedno, dwa zdania. Zazwyczaj siedzi cicho, mamrocze coś pod nosem, albo wygłasza kwestię w stylu "tak" lub "nie". Widać, jak bardzo nie chciało mu się grać w tym dnie. Podsumowując - jedno wielkie filmowe nieporozumienie. Jakie to szczęście, że nie poszedłem na to do kina (już trailer zapowiadał porażkę) i nie dałem zarobić tym leniom łasym na kasę. Niech film przyniesie jak największe straty - może wtedy nauczą się więcej szacunku do widza.