Film nie był aż taki zły jak większość osób sugeruje, choć do poprzednich części sporo mu brakuje. Ale czegoś tu nie rozumiem - po co właściwie było to całe uwalnianie Neo? Był pokój z maszynami i wybraniec nie był do niczego potrzebny. Uwolnienie jego i Trinity groziło wybuchem kolejnej wojny. Więc... po co?
Film oglądałem już jakiś czas temu, tak że niektórych wątków nie pamiętam. Ale z tego co kojarzę, to ekipa ze starego syjonu miała po prostu sentyment do Neo i Trinity i w sumie to tyle. To jest właśnie problem tego filmu, o ile w części 1-3 misja miała jakieś szczególne znaczenie dla ludzkości, tak w tej nie ma żadnego większego znaczenia.
No właśnie to jest bez sensu - uwolnijmy sobie wybrańca, choć nie jest nam do niczego potrzebny, bo chcemy go poznać. Co z tego, że może z tego wyniknąć wojna, która wszystkich wyniszczy, w razie czego on nas uratuje :D