Jedynym momentem filmu, który zdołał mnie zaciekawić i oderwać od ogólnej lichości czwartej części było IO - nowa siedziba ludzi niepodłączonych do Matrixa, którzy postanowili po zwycięstwie Neo nad Smithem opuścić Syjon. Choć sam wystrój i metody kamuflażu zrobiły na mnie niemałe wrażenie, to najbardziej zafascynowała mnie panująca w nim harmonia między ludźmi oraz wiernymi im programami i maszynami (nie pamiętam nazwy ich frakcji - zaczynała się chyba na "Sar..."), która przyczyniała się do wzrostu standardów życia. Ciekawie wypadła też postać Niobe, która z kapitana statku stała się przywódczynią nowego miasta - chęć zapomnienia paranoi wojny z maszynami oraz lęk o utratę tego co udało jej się zbudować (m.in. wyhodowanie przy pomocy wiedzy świadomych programów owoców, które zastąpiły tę półpłynną papkę z pierwszej części) sprawiła, że musiała ograniczyć swoje ideały o wyzwoleniu ludzkości spod władzy maszyn.
Niestety ten motyw zostaje pogrzebany przez całą masę wad wynikających z faktu, iż reżyserka potraktowała ten film po macoszemu.
Najbardziej symbolizuje to nachalne dostosowywanie filmu dla gustów młodzieży, m.in. prostackie, czasem zwulgaryzowane dialogi, okrojenie filmu z charakteryzujących tę serię wątków filozoficzno-egzystencjalnych i płytkie postacie drugo- i trzecioplanowe - zwłaszcza współpracownik Andersona z jego firmy produkującej gry video, który stale mówi albo o wyciąganiu od widzów-klientów pieniędzy, ogłupiającej akcji czy podtekstach seksualnych.
Nie wiem też czy łamanie przez film czwartej ściany miało wyjść jako element komediowy - mówienie o cechach charakteryzujących Matrixa i próba ich nachalnej komercjalizacji powodowała u mnie niesmak niż śmiech. Reprezentujący ten motyw zdemoralizowany program-mafioso Merowing, który z dystyngowanego szefa półświatka Matrixa został przedstawiony jako szalony kloszard, był natomiast wypłukany z charyzmy i humoru eksperta od bezpośredniego kontaktu z widzem Deadpoola.
Dziwaczna była również decyzja o przedstawieniu wspomnieć z poprzedniej wersji "Matrixa" jako gry video (nie widziałem nigdzie, by ktoś grał w tę grę, zaś jedynymi jej oznakami były nachalnie wciskane wstawki z poprzednich odsłon tej serii filmowej).
Sceny walki również są mało wciągające, a sam film ma niemało dziur logicznych, które psują nastrój filmowy - dlaczego Trinity nagle umie lewitować, skoro ta moc miała być zarezerwowana tylko dla Wybrańca, jako mistrza manipulowania kodem źródłowym Matrixa? I na czym w zasadzie miał polegać mechanizm funkcjonowania najnowszej wersji wirtualnej rzeczywistości poprzez utrzymywanie przy życiu zarówno Neo i Trinity?
Najnowszy Matrix poważnie mnie znużył i rozczarował, ale pięknie zaprezentowanie IO sprawia, że nieco szkoda mi tych marnych wyników finansowych. Co o tym wszystkim sądzicie?
miasto musiało istnieć, super hiper dobrze się rozwinęło przez te 80 lat w postęp produkcji jedzenia i w zgody z maszynami, starszyzna wolała spokój i nostalgię bez zmian i rujnowania postępu, ale jeśli już Neo się dowiedział o wszystkim, nadeszły chwilę zwątpienia. Sati nad studnią była jakby nową wyrocznią i wiedziała o wszystkim, nie zdradzała starszej informacji, z obawy. Wybraniec był wybrany inny, bo mieszkańcy uwierzyli w śmierć, nie było go tam długo że aż pracowali tam potomkowie dawnej drużyny, musieli kogoś wybrać.
Dopiero uświadomiona Trinity była zagrożeniem, dla agentów i samego Analityka, który przykrywał świat Matrixa i manipulował głową NEO, a jako że nosił niebieskie oprawki i przepisywał niebieskie tabletki, wiadomo po której stronie był. Też się mogę mylić. Dziury logiki w takim gatunku filmu są wybaczalne, bo obrazek musi cieszyć oko, dlatego idziesz do kina na MATRIX, po wstępne wytłumaczenie wątków i po mega klimat i sceny akcji - których no prawda było za mało długich satysfakcjonujących walk.
Pracownicy firmy mieli racje, biuro i sprzęt został zniszczony przypadkowo, nie dokończono gry, wyszło tylko Tech Demo na PS5 i do darmowo, które nie jest idealne w otoczenie, czy to nie jest zabawne nawiązanie ? Zresztą nie ważne co mówi jeden pracownik, ważne jakie kroki podejmuje cały zespół programistów i co mówi założyciel.
miasto musiało istnieć, super hiper dobrze się rozwinęło przez te 80 lat w postęp produkcji jedzenia i w zgody z maszynami, starszyzna wolała spokój i nostalgię bez zmian i rujnowania postępu, ale jeśli już Neo się dowiedział o wszystkim, nadeszły chwilę zwątpienia. Sati nad studnią była jakby nową wyrocznią i wiedziała o wszystkim, nie zdradzała starszej informacji, z obawy. Wybraniec był wybrany inny, bo mieszkańcy uwierzyli w śmierć, nie było go tam długo że aż pracowali tam potomkowie dawnej drużyny, musieli kogoś wybrać.
Dopiero uświadomiona Trinity była zagrożeniem, dla agentów i samego Analityka, który przykrywał świat Matrixa i manipulował głową NEO, a jako że nosił niebieskie oprawki i przepisywał niebieskie tabletki, wiadomo po której stronie był. Też się mogę mylić. Dziury logiki w takim gatunku filmu są wybaczalne, bo obrazek musi cieszyć oko, dlatego idziesz do kina na MATRIX, po wstępne wytłumaczenie wątków i po mega klimat i sceny akcji - których no prawda było za mało długich satysfakcjonujących walk.
Pracownicy firmy mieli racje, biuro i sprzęt został zniszczony przypadkowo, nie dokończono gry, wyszło tylko Tech Demo na PS5 i do darmowo, które nie jest idealne w otoczenie, czy to nie jest zabawne nawiązanie ? Zresztą nie ważne co mówi jeden pracownik, ważne jakie kroki podejmuje cały zespół programistów i co mówi założyciel.