Od początku nie traktowałem tego filmu jak pełnoprawny Matrix 4 - raczej jako swojego rodzaju spinoff. Nie spodziewałem się "tajemniczości" czy ogromnych plot twistów itp. bo o uniwersum Matrixa wiemy za dużo z poprzednich części, aby to działało.
Dlatego nie jestem jakoś szczególnie zawiedziony - ale spodziewałem się przynajmniej jakiegoś mocnego zakończenia, które nie zburzy sensu oryginalnej trylogii, sprawi że Neo pozostanie wybrańcem i bohaterem który poświęcił się dla ludzkości.
Tymczasem okazuje się że wybrańcem jest nie tylko Neo ale też Trinity (?). Trinity potrafi latać, a Neo nie - dlaczego (skoro była "uwięziona" podobnie jak Neo)?
Neo i Trinity po prostu zostali wskrzeszeni i mogą opuścić "fałszywy" matrix. Neo nie jest wcale uznawany za bohatera (wydaje się że mało kto o nim pamięta). Dlaczego nie postawiono mu pomnika jak Morfeuszowi?
Nikt nie wpadł na bardziej tragiczne zakończenie, np. gdyby Neo i Trinity odnaleźli siebie - ale w taki sposób że nie mogą opuścić Matrixa. Coś co by podkreśliło poświęcenie i bohaterstwo Neo, a nie po prostu cofnęło wydarzenia z 3 części. Przypominam że neo stracił wzrok.