PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1275}

Mechaniczna pomarańcza

A Clockwork Orange
1971
7,9 223 tys. ocen
7,9 10 1 222672
8,8 85 krytyków
Mechaniczna pomarańcza
powrót do forum filmu Mechaniczna pomarańcza

Wiem, że po moim komentarzu (o ile ktoś w ogóle odpowie), spotkam się z ostracyzmem, ale moim zdaniem gra aktorów w MP jest wyjątkowo słaba. Osobiście uwielbiam książki i filmy pokazujące życie ludzi w systemie totalitarnym, ale MP była dla mnie zbyt pretensjonalna, a słaba gra aktorów była "gwoździem do trumny" dla tego filmu (szczególnie mam tu na myśli aktora grającego lokatora, który zajmuje pokój głównego bohatera - ten gość mógłby zagrać co najwyżej drzewo ).
.
Poza tym film zupełnie pozbawiony klimatu, a momentami naiwny i wręcz komiczny. Jeśli autor chciał ukazać zmiany w psychice człowieka, to należało tego człowieka pokazać. Zamiast tego główny bohater jest istotą całkowicie odrealnioną, a przez to - i przed zabiegiem, jak i po nim - pozostaje dla widza osobą obcą, z której przeżyciami ciężko się utożsamiać. Rozkład psychiki człowieka, który pada ofiarą totalitaryzmu jest nieźle ukazany w "1984", ale w tym filmie główny bohater nie jest groteskowy, dzięki czemu widz jest w stanie postawić się na jego miejscu. Jeśli więc MP miała być krytyką ustroju totalitarnego, to - z racji przyjęcia przez reżysera takiej, a nie innej konwencji - wyszło to, moim zdaniem, bardzo słabo.

A co do osób, które twierdzą, że MP trzeba szanować, bo to film "kultowy", to pragnę zauważyć, że dla pewnej grupy ludzi "Głowa do wycierania" (sic!) Lyncha też jest kultowa, a fim jest po prostu badziewny. Tak już niestety jest, że zawsze znajdą się nieliczne osoby, które najbardziej żenujący film nazwą kultowym. Ale do jasnej cholery, nie zakazujcie "normalnej" części społeczeństwa krytykowania MP, dlatego tylko, że przed blisko półwieczem został przez kilku krytyków wyróżniony i to pewnie tylko za to, że epatował nagością i brutalnością

ocenił(a) film na 10
anyerpenno

Hmm.. może zacznę od tego, że MP pierwszy raz obejrzałem już dawno temu i przed seansem nie miałem pojęcia o tym, że ten film jest uważany za 'arcydzieło' czy też 'kultowy'. Jako całość uznałem, że jest genialny ale nigdy w sumie specjalnie nie zastanawiałem się nad grą aktorską. Może dlatego, że jeśli film zachwyci Cię swoją fabułą, jej przebiegiem i ogólnie całą konwencją to nie zastanawiasz się za bardzo nad tym jak grali aktorzy no chyba, że to naprawdę rzuca się w oczy.

Ogólnie mówiąc mi gra aktorska całkiem przypadła do gustu. Rola Alexa była świetna. Jego groteskowe zachowanie, komiczne ruchy i mimika twarzy pięknie się wpasowały do całego klimatu filmu i nadały mu tzw. smaczków.

"(szczególnie mam tu na myśli aktora grającego lokatora, który zajmuje pokój głównego bohatera - ten gość mógłby zagrać co najwyżej drzewo )." W życiu bym nie zwrócił na to uwagi bo jego rola jest w zasadzie epizodyczna. To jest naprawdę mały szczególik, bo gdyby główny aktor tak grał to oczywiście cały film byłby stracony.

"Poza tym film zupełnie pozbawiony klimatu, a momentami naiwny i wręcz komiczny." Komiczny tak, naiwny nie. Może po prostu to nie jest film dla Ciebie? Niektóre filmy mają unikalny klimat, który do jednych przemawia (do mnie trafił w zupełności), a do innych nie. Ja mam pytanie jak oceniasz film jako całość, bo jeśli słabo to może po prostu szukasz dziury w całym żeby się przyczepić, a dla ludzi którzy od pierwszego obejrzenia zakochali się w tym filmie będzie to naprawdę nieznaczący szczegół, który i tak nie zmieni poglądu, że ten film jest wprost genialny.

paciek

Przyznam, że ciężko mi ten film ocenić jednoznacznie i słabe (moim zdaniem wręcz pół - amatorskie) aktorstwo mi w tym nie pomaga. Widocznie już tak mam, że nie potrafię dotrzeć do sedna tego filmu, bo po prostu moja uwaga skupia się na niedostatkach aktorów. Oglądając ten film i wysłuchując dialogów, mam wręcz wrażnie, jakbym oglądał brytyjską telenowelę.

Mój problem z tym filmem polega chyba rzeczywiście na tym, że jest zbyt duży dysonans między tym, czego oczekiwałem, a tym, co dostałem. Ale co do aktorstwa zdania nie zmienię, bo jest to (obiektywnie!) słaba strona tego filmu.

PS. Mówiąc (pisząc) "naiwny" miałem na myśli to, że słabo jest zarysowana psychologia postaci, a po przeczytaniu opisu filmu liczyłem, że będzie to studium psychologiczne pełną gębą (coś jak "Johny poszedł na wojnę") albo film traktujący o wolności jednostki, nawiązujący do praktyk takich jak lobotomia, eugenika, kastracja farmakologiczna "miłlośników dzieci" czy kara śmierci (tu polecam film "Ostatnie słowo"). Odpowiadający na pytanie na ile państwo może ingerować w życie człowieka w imię tzw. ładu publicznego.
Natomiast pisząc o tym, że film pozbawiony był klimatu miałem na myśli to, że nie dało się odczuć (przynajmniej mi się nie udało) dusznej atmosfery państwa totalitarnego, terroru, anarchi czy rozkładu społeczeństwa.


ocenił(a) film na 10
anyerpenno

To Ty się Freuda spodziewałeś? :)

Patrząc na na te elementy, które wymieniłeś rzeczywiście można by było się zawieść bo ustrój, który został tutaj pokazany można jedynie nazwać 'pseudo totalitarnym'.

ocenił(a) film na 10
paciek

Twoja krytyka i podejście do tego filmu jest naiwne.
Aktorstwo jest bardzo specyficzne, a nie kiepskie. Ci aktorzy nie mieli grać ludzi, a zdehumanizowane jednostki. A społeczeństwo czy państwo było też zdehumanizowane i skorumpowane, a nie totalitarne. Chcesz się utożsamiać z jakąś postacią z filmu Kubricka? Obejżyj Odyseje Kosmiczną, komputer HAL jest najbardziej ludzkim z bohaterów Kubricka.
Mechaniczna Pomarańcza nie miała być krytyką żadnego ustroju, ani pseudogłębokim penetrowaniem psychiki ludzkiej, nie miała też opowiadać o tym jak "totalitaryzm"(skąd Ci się to w ogóle wzięło?) na nią oddziaływuje.
A teraz do rzeczy:
ten film, podobnie jak skrytykowana przez Ciebie, Głowa do Wycierania, to mistrzostwo formy. Rozumiesz? Treść może iść się jebać. O to chodzi w prawdziwej sztuce, sztuce bezinteresownej.
Poza tym jest to wybitne studium ponowoczesnego, zdegenerowanego człowieka. Czyli np. Ciebie, drogi anyerpenno.
Jak lubisz filmy z jasnym przesłaniem to oglądaj sobie jakieś antyrasistowskie, antytotalitarne, promujące miłość gejowską dziełka.
A uprzedzając Twoją odpowiedź- nie nie jestem ofensywny wobec Ciebie, bo jestem fanatykiem MP czy Lyncha; jestem wobec Ciebie ofensywny bo tak mi się podoba.

ocenił(a) film na 10
Coyote001

Aha, a Freuda to tu jest w cholerę, tak swoją drogą.

Coyote001

Cześć Kojocie. Nie ukrywam , że pisanie o "Głowie do wycierania " było moją małą prowokacją, bo wiem czym ten film jest dla takich ludzi jak ty. Wiedziałem, że prędzej czy później odezwie się się jakiś fanatyczny fan Lyncha i temu podobnych i zacznie rzucać Curwami :). Osobiście nie rozumiem ludzi oglądających takie kino. Jeśli to ci pomoże, to przyznam, że jesteś bardziej wyrobionym "oglądaczem" filmów, a ja jestem naiwny i lubię tylko "You can dance". Ale jeżeli twoim zdaniem w tego typu filmach "treść może iść się jebać", to być może nie powinniśmy porównywać tych niewątpliwych "dzieł" z innymi (normalnymi) filmami, w których treść (i aktorstwo !) ma podstawowe znaczenie i powinniśmy stworzyć oddzielną kategorię dla tego typu specyficznych obrazów (proponuję nazwać ją EMO films).Widzisz Kojocie, Ty należysz do tych ludzi, którzy przez 1,5 godziny mogą gapić się na faceta błąkającego się po pokoju, a potem spędzać długie tygodnie na dorabianiu do tego obrazu całej ideologii. Nie mówię, że to źle, ale z drugiej strony nie możesz oczekiwać, że pozostałych 6,8 miliardów ludzi zamieszkujących Ziemię (Wikipedia) będzie podzielało twój entuzjazm. Dla nas - naiwnych i zdegenerowanych ponowoczesnych (trudne słowo) ludzi facet błąkający się przez 1,5 godziny po pokoju zawsze będzie tylko, no cóż, facetem błąkającym się przez 1,5 godziny po pokoju. Mierzi mnie tylko to, że nie możesz obiektywnie przyznać, że aktortwo w tym filmie było naprawdę słabe, i wcale nie był to efekt zamierzony przez reżysera. Po prostu Brytyjczycy mają słabych aktorów i tyle. Jak rzekł pewien mędrzec: 'Nie nazywajcie szamba perfumerią". A tak swoją drogą, to kozackiego masz Avatara (tym razem bez ironii).

ocenił(a) film na 9
anyerpenno

"Mierzi mnie tylko to, że nie możesz obiektywnie przyznać, że aktortwo w tym filmie było naprawdę słabe..."

Gdvby aktorstwo było istotnie słabe, ani scenografia, ani scenariusz, nie uratowałyby tego filmu. Nie byłby klasykiem (ktorym sie stał), bo słabe aktorstwo dyskredytuje film.

hauser

I tu się kolego mylisz. Po prostu w filmie było dużo cycków i dlatego film zwrócił uwagę krytyki i stał się "klasykiem" :).
Gdyby nie to, że wmawiano ci przez całe życie, że to klasyk, to nie dotknąłbyś tego filmu długim kijem. A co do odtwórcy głównej roli, to rzeczywiście jest to aktor wybitny; jego najlepszą rolą jest chyba ta w filmie Tank Girl, w którym to gość zagrał człowieka bez głowy. Tyle jeśli chodzi o aktorstwo. Powtarzam : Angole nie mają dobrych aktorów. Wymień mi 5 nazwisk, a dostaniesz neseser. Tylko nie wyjeżdżaj mi tu z Grantem i Conerym.

ocenił(a) film na 9
anyerpenno

Peter O'Toole. A ponieważ chcesz pięciu, to dorzucę Gielguda, Jacobiego, Guinnessa i Oliviera.
Dawaj neseser, łobuzie.

ocenił(a) film na 8
anyerpenno

rok minął od zapytania, ale dopiszę paru od siebie - Daniel Day-Lewis, Ben Kingsley, Anthony Hopkins, John Hurt, Ralph Fiennes, Christian Bale, Ian McKellen, Paul Bettany, Gary Oldman, Tom Wilkinson, Jim Broadbent - wszyscy żyją. a do nesesera pakuj se kanapki.

ocenił(a) film na 9
anyerpenno

"Po prostu w filmie było dużo cycków i dlatego film zwrócił uwagę krytyki i stał się "klasykiem" :)"

Wybacz, ale to jakaś bzdura.

anyerpenno

Ja się po części muszę zgodzić z Anyerpenno. Gra aktorska w tym filmie nie powala na kolana, ale też nie można jej nazwać złą. Pozostawia nieco do życzenia, ale nie aż tak wiele, aby się do tego przyczepiać na siłę. Widziałam filmy, w których gra aktorska było o wiele gorsza.
Co zaś się tyczy "kultowości" tego filmu, to przyznać trzeba, że zasłużył sobie na takie miano. Chociażby z tego powodu, że wzbudza wiele emocji i pozostawia (przynajmniej mnie) człowieka w pewnej konsternacji. Możecie mnie nazwać głupią, ale film do mnie nie przemówił za bardzo, ponieważ nie potrafię go zinterpretować. Mam przeczucie, że reżyser chciał pokazać coś więcej, niż to, co ujrzeliśmy na ekranach, jednak ja tego dostrzec nie potrafię. Jak wiadomo, do jednych przemawia jedno, do innych drugie. Zdecydowanie nie jest to film, do którego mogłabym wrócić z przyjemnością, ale nie jest to też film, o którym się łatwo zapomina.

Szeptolek

"Możecie mnie nazwać głupią, ale film do mnie nie przemówił za bardzo, ponieważ nie potrafię go zinterpretować. Mam przeczucie, że reżyser chciał pokazać coś więcej, niż to, co ujrzeliśmy na ekranach, jednak ja tego dostrzec nie potrafię". Otóż to! Wszyscy kiwają z uznaniem głowami, bo wstydzą się, że ktoś ich zdemaskuje, że nie rozumieją tego ''dzieła''. Chyba na tym polega fenomen "Mechanicznej pomarańczy" - jest jak ten Miś z "Misia" :).
Scena 76 (w biurze klubu Tęcza)
Miś: Powiedz mi po co jest ten miś?
Hochwander: Właśnie, po co?
Miś: Otóż to! Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta...

ocenił(a) film na 9
anyerpenno

Wymieniłem piątkę, typie.

Saaaraaaa

O'Toole to Irlandczyk. Gielgud,Olivier i Guinness już nie żyją, a Jacobiemu daję jakieś 10 lat. Postaraj się lepiej, bo żadnego nesesera nie dostaniesz. Powodzenia; przyda Ci się.

ocenił(a) film na 9
anyerpenno

Nie mówiłeś, że mają być żywi, ale mniejsza z tym. Rozumiem, że Branagha, Briersa, Holme'a czy Blesseda również za dobrych aktorów nie uznasz? Jacobiemu została dekada, Briers wygląda jak wieśniak, Blessed jest gruby, Holme - siwy, a Branagh grywa w słabych filmach, zgadza się? Brytyjczycy mają dobrych aktorów, tylko tak się składa, że już nie żyją.

anyerpenno

witam!
co do gry aktorskiej to trudno powiedzieć, ponieważ moim zdaniem to jest średni poziom gry aktorów angielskich... więc powiedziała bym że jak na "angoli" to utrzymali poziom, jeśli patrzeć całościowo czytaj międzynarodowo, to faktycznie słabo. może wynikać to z charakterystyki postaci i konwencji całego filmu, może tak miało być, choć nie wydaje mi się.

co do kultowości, to wydaje mi się że dużo zrobiła tutaj otoczka, czyli prasa, komentarze itp itd. faktycznie jeden z kontrowersyjnych filmów jak na tamte czasy, innowacyjny, poruszający trudny temat. jednak nie jest aż tak dobry, żeby nazwać go kultowym. kultowy film to film zapadający w pamięć, poruszający do głębi, uderzający w czułą strunę naszego człowieczeństwa. wywołujący zmiany w spostrzeganiu poruszanego tematu, poszerzający horyzonty. a tutaj (przynajmniej ze mną) tak nie było. ale patrząc na to z punktu widzenia postępu i rozwoju kinematografii i ogólnie rozwoju społecznego, to temat tego filmu jest nam (mam na myśli ludzi z mojego pokolenia), dobrze już znany. posiadając całą tą wiedzę którą mamy, trudno jest zobaczyć coś nowego, co nas zaszokuje, czy wręcz "sponiewiera moralnie". ale patrząc na tamte czasy, nie tak odległe ale jednak, kiedy istniały jeszcze tematy tabu, fakt faktem film ten faktycznie mógł wywołać szok. powiedział bym zatem, iż film ten może był nazwany kultowym - kiedyś, ale na pewno nie teraz.
to tak jak np. z filmem "przeminęło z wiatrem" jedni nadal uważają go za romans wszech-czasów a inni już za staroć, który wyszedł z obiegu.
kinematografia się zmienia, poglądy i społeczeństwo również i w tym cały problem.
pozdrawiam!

ocenił(a) film na 9
fraglespb

MP zapada w pamięć.
A opinii zawsze tyle ilu widzów. Tylko co z tego wynika? Że wszyscy mają rację?

użytkownik usunięty
anyerpenno

Absolutnie się zgadzam.