Jeśli młodziak gwałci i zabija, a jednocześnie doskonale wie, że ma prawo do adwokata to znaczy, że jest psychopatą i zrobił to umyślnie. Wiara w dobrą przemianę gwałciciela-mordercy to jak poślubić prostytutkę i wierzyć, że będzie wierna. Nie żal mi głównego bohatera ani trochę, nawet mi się podobało gdy w końcu się do niego dobrali, a i tak mu się upiekło bo mógł skończyć gorzej, np. krzesło albo lobotomia. Film-przestroga dla potencjalnych przestępców, ale ja mając 34 lata jestem już za stary na takie bajki. Jedyne co jest genialne w tym głupim jak but filmie to muzyka.
Tyle że ten film nie jest wyrazem dobrej wiary w przemianę jednostki, a właśnie o żądzy mordu społeczeństwa jako takiego (jak widać po twoim komentarzu nadal aktualny).
Masz na myśli żądzę modru społeczeństwa na psychopacie, czy żądzę mordu psychopaty na społeczeństwie?
Chyba nie wierzysz, że zwyrodniały psychopata-morderca i zdrowe społeczeństwo mogą żyć ze sobą w symbiozie... Po Twoim tekscie do takiego można dojść wniosku.
A czy ja napisałem, że "spoleczenstwo przedstawione w filmie jest zdrowe"? Ja tylko przekładam sytuację z filmu na realia, a Ty dorabiasz do tego podtójne dno i 17 teorii. Skoroś taki zaangażowany to może odpowiesz na moje pierwsze pytanie, no chyba że urąga ono Twojej dumie i inteligencji...
Czyli społeczeństwo można sobie przekładać, ale psychopatę trzeba już brać dosłownie?
A twoje pytania są tendencyjne, tak jak i moje jest ale co mi tam jak moja duma i inteligencja ma ucierpieć to odpowiem:
"Masz na myśli żądzę mordu społeczeństwa na psychopacie, czy żądzę mordu psychopaty na społeczeństwie?"
No oczywiście że to pierwsze, tyle że żądza mordu nie ogranicza się tylko do jednego psychopaty. Psychopata jest po prostu nomen omen idealną ofiarą bo znajduje się poza nawiasem.
"Chyba nie wierzysz, że zwyrodniały psychopata-morderca i zdrowe społeczeństwo mogą żyć ze sobą w symbiozie..."
Ależ to nie jest kwestia wiary, lub nie wiary. Popatrz sobie w jakiej idealnej symbiozie żyje z byłymi kolegami z gangu Alexa.
Jak już pisałem na początku ten film wcale nie jest o zmieniającym swoje zasady moralne (lub ich brak) człowieku, a o społeczeństwie (czy jak kto woli - elitach, systemie, władzy) które nagina swoje zasady zależnie od swoich potrzeb (lub jak kto woli - "widzimisię").
Strasznie teoretyzujesz i na siłę grzebiesz sie w podwójnym dnie, które sam tworzysz. Nie dyskutuje w taki sposób. Wesolych świąt.