Po seansie dosłownie mnie zamurowało. Nie wiedziałam, co sądzić o tym filmie. Na pewno wiele w nim groteskowości. Pomysł jest bardzo interesujący: skazany za morderstwo Alex otrzymuje możliwość wcześniejszego wyjścia z więzienia w zamian za zgodę poddania się terapii, która wyleczy go z przestępczych skłonności. Pojawia się pytanie o wolność człowieka i czy osoba pozbawiona możliwości wyboru człowiekiem w ogóle pozostaje. Jednak oglądając ten film rzuciło mi się na myśl, że potencjał został zmarnowany. Bohatera spotyka cykl nieszczęść, który jest tak mało wiarygodny, że widza zaczyna irytować. Rozumiem, że główną materią filmu jest groteska, ale to do mnie jakoś nie trafia. Męczyłam się podczas seansu. Chyba najbardziej uderzyła mnie pesymistyczna wizja przyszłości twórców filmu- według nich świat zmierza ku moralnej zgniliźnie i wyuzdaniu. To świat, w którym słowo „wstyd” nie ma miejsca bytu. Co do zdjęć, to uderza jaskrawość barw, która podkreśla nierealistyczność filmu. Najbardziej groteskowa jest końcówka, niezwykle pesymistyczna, a doprawiona wesolutką „Deszczową piosenką”. Cóż, czegoś takiego jeszcze w kinie nie widziałam. 7/10