Wiele komedii romantycznych tudzież melodramatów opartych jest na powszechnie znanych i
lubianych schematach, a wciąż przyjemnie się je ogląda, o ile traktuje się je jako formę
odstresowania. Ale "Miłość bez końca" do nich nie należy. Można obejrzeć ten film jako zabawną
parodię - śmiałam się co chwilę, ale zdaje się że nie był to zamysł reżysera. Film jest idealnie wręcz
schematyczny i w każdym calu naiwny; teoretycznie dozwolony od lat 15, ale moim zdaniem
zachwyci chyba tylko gimnazjalistki. Pod koniec czułam się wręcz zmęczona mdłymi scenami.
Można wszakże podejść do tego filmu z dystansem i potraktować go jako parodię gatunku
romans/dramat (trudno mi uwierzyć, że nie z takim zamierzeniem został nakręcony). Jeśli jednak
liczycie na trzymający w napięciu/przyjemny film o miłości - zdecydowanie NIE polecam.