mnie trochę śmieszy jak łatwo zadowolić kobiety takim utartym harlequinowskim schematem, on mechanik "ala James Dean" z przeszłością z szorskimi dłońmi, ona nieśmiała księżniczka przypadkowo z wyglądem modelki ... i zaraz oceny powyżej siódemki :D
a potem w realu zderzenie z normalnym życiem i płacz, to jest dopiero dramat(melo)
Zakładam, że większość obejrzy to ze względu na Alexa Pettyfera, a nie "oryginalną" fabułę... Poza tym romansów (książek w sensie) są miliony i wszystkie są dokładnie takie same - wystarczy podmienić imiona, miejsce i główny problem, który to kochankowie muszą pokonać - a to i tak jeden z najpoczytniejszych gatunków. Nie rozumiem dlaczego, ale tak to już jest...
Ocena ponad 7 dla tak wytarzanego w schematach filmu jest żenująca. Taki już jest ten filmweb, że proste i niewymagające filmy są dobrze oceniane.