Film podzielony na cztery akty. Główni bohaterowie są więźniami własnego losu. Wszystkie cechy dramatu antycznego. W dodatku para moich ulubionych aktorów francuskich Marion Cotillard i Guillaume Canet.
I ciekawa, zarazem trudna historia o miłości, która trwa wiecznie i nie zgaszą jej żadne przeszkody:)))
I do tego na samym końcu widz przeżywa katharsis - jak w antycznym dramacie:)))
Czyli uwolnienie cierpienia, odreagowanie stłumionych emocji i zablokowanie napięcia, które podlegały kontroli mechanizmów obronnych (ego dwojga bohaterów, które nie pozwalało na wyznanie miłości przez te wszystkie lata), lub kontroli społecznej (tutaj można zaliczyć rodziców głównych bohaterów, którzy nie pozwalali im się spotykać). Na końcu wpadają sobie w ramiona, a my doznajemy "oczyszczenia".
To taka krótka interpretacja dla tych co nie wiedzą:)
I do tego wersja Zazie "La vie en rose" - zabujcza!