...że taka dziewczyna jak Audrey zakochuje się na zabój w starym podrywaczu, który lata świetności ma już dawno za sobą. Z całym szacunkiem, ale uważam, że Gary Cooper kompletnie nie pasował na obiekt jej westchnień...
Film nudny i zbyt długi, ale warto ze względu na Audrey. Dobrze chociaż, że się dobrze skończyło...
Szału nie ma, tak czy siak.
W którymś momencie filmu Audrey powiedziała, że nie interesują ją młodzi mężczyźni, lecz dojrzali. A to, że się zakochała w podrywaczu, to jest bardzo życiowe. Kobiety kochają złych chłopców po których potem płaczą, a jeśli z nimi są to mają pretensje same do siebie i w myślach mówią sobie dlaczego nie znalazłam normalnego, odpowiedzialnego i spokojnego chłopaka. Niestety wtedy jest już za późno.
Audrey prawie zawsze towarzyszyli na ekranie dużo starsi partnerzy np. w "Zabawnej buzi", "Sabrinie", "Rzymskich wakacjach" czy "Szaradzie", chyba po prostu wytwórnia miała taki pomysł na nią -
Audrey była taka delikatna i krucha a przy starszych partnerach te jej cechy były jeszcze mocniej widoczne.
Nie zawsze - wystarczy wspomnieć "Zielone domostwa", "Jak ukraść milion dolarów" czy "Dwoje na drodze". Wiem, że wytwórnia miała taki pomysł, ale stary dziadek grający amanta dziewczyny, która mogłaby być jego wnuczką to gruba przesada. Uważam, że film stracił na autentyczności z powodu niedobranej obsady.
Przyznaję jednak, że 56- letni miły pan jako amant to nieporozumienie.
W scenie kiedy siedzieli w parku na kocyku, myślałam tylko jak poderwie się z kolan :D!
A moim zdaniem właśnie ładnie i ciekawie razem wyglądali ale nie będę się kłócić, bo każdy ma prawo do własnej opinii o.