Film nie umywa się do Poltergeista, jest słabszy też od Samozapłonu, Lunaparku, Siły witalnej i Najeźdźców z Marsa - ścisłej czołówki najlepszych filmów Hoopera.
Jest lepszy od durnej, drugiej części Teksańskiej masakry... ale to akurat żadna sztuka.
Film nawet w wersji 103 minuty i tak jest ramotką przy której Lunapark to kino akcji. A ktoś tam narzekał, że to Funhouse się za wolno rozwija. No, ale ten slasher jest o klasę lepszy od Miasteczka Salem.
A teraz zaliczona wersja 183 minuty. Obejrzane jeszcze raz w wersji trzygodzinnej... i odbiór zgoła inny. Jest zwyczajnie lepiej. Fabuła nabiera epickiego rozmachu, jest naprawdę niezły klimat choć historia jest czysto bajkowa... i to chyba najbardziej poważny film w karierze Tobe'a Hoopera.
Nawet w Teksańskiej masakrze... było sporo humoru a "Siła witalna" choć stylizowała się na coś robione na serio to zaserwowany tam misz masz był kuriozalny. Teraz Miasteczko Salem w wersji 183 minuty to nawet ścisłe top 3 Hoopera. Poltergeist to może wciąż nie jest ale reszcie nie tyle dorównuje co nawet przewyższa.
Teraz to nie taka ramotka choć wciąż trzeba się wkupić w starodawny styl opowiadania bo historia rozwija się w swoim własnym, powolnym tempie ( pierwsza ofiara to 38 minuta i to jest zwierzę na dodatek ) a całkiem do rzeczy film wampiryczny.