Mimo, ze film powiela pare pomyslow i schematow juz wykorzystanych w paru wyjatkowych filmach, to bardzo trudno jest znalezc nawet (albo tym bardziej) dobry film, ktory tego nie robi. Dobrze, zreszta ze wykorzystuje pare dobrych pomyslow niz te ktore charakteryzuja to typowe, najbardziej "masowe" kino.
Jesli chodzi o fabule, film porusza tematyke rasizmu, uprzedzen i stereotypow, ktorymi ludzie sie czesto bezmyslnie posluguja, nie zadajac sobie trudu, badz nie podejmujac ryzyka, zeby ich zalozenia sprawdzic (nie mowiac juz o podejsciu "kazdy czlowiek jest dobry dopoki nie udowodni inaczej"). Miejscem rozwoju watkow sa oczywiscie Stany Zjednoczone (Los Angeles). Z racji bycia najbardziej "wymieszanym" rasowo i pochodzeniowo narodem, stanowi naturalnie najbardziej żyzne podloze do rozwoju tego typu konfliktow.
Dobra obsada aktorska (choc nie jest jednym z tych "naszpikowanych" samymi wielkiego kalibru gwiazdami jakie sie czasami spotyka), dobra, choc miejscami przesycona jak na okolicznosci patosem muzyka, choc film do "zabawnych" nie nalezy, to rowniez mozna dostrzec watek humorystyczny.
Mimo, ze film "obdarzony jest" ogolnie raczej happyend'em, to na szczescie nie jest zepsuty typowo hollywoodzkim bajkowym finalem, w ktorym zycie zupelnie pozbawione smutnych konsekwencji. Poza jednym zdarzeniem, nie ma tam raczej nadnaturalnych epizodow.
Moja Ocena: 6,5/10 (dziesiatki chyba jeszcze bym nie dal zadnemu)