Film strasznie, ale to strasznie przypomina mi film "Magnolia" Paula Thomasa Andersona. Wszystko się dzieje w ciągu 24 godzin, nie ma głównego bohatera (a w zasadzie jest ich wielu), dużo powiązanych ze sobą wątków, podobny klimat muzyczny, podobny sposób opowiedzenia historii (róznych, ale w pewien sposób podobnych). I to że na koniec coś pada. Tutaj śnieg, tam żaby - jest to pewna wspólna symbolika tych filmów. Ciekawy jestem czemu nikt wcześniej tego nie zauważył. Jeżeli podobał Ci się ten film - polecam również Magnolię. Mi osobiście Magnolia podobała się bardziej.
rozniaca wtych 2 filmach jest taka jest ten film jest genialny a Magnolia do dupy...
moze nie do dupy ale rzeczywiście ten dla lepszy. moze dla tego ze krótszy i wiecej sie działo. na magnoli miejscami się wierciłem i patrzyłem ile jeszcze do konca. nic nie ujmując magnoli bo miala sporo scen świetnych ale Crash bardziej mi się podobał.
pzdr
Co do skojarzeń z Magnolią - miałem identyczne odczucia. Tyle, że ona była po pierwsze - pierwsza ;-), a po drugie - lepsza.
Miałem to napisać. "Crash" IMO lepsze, ale "Magnolia" za to lepiej zargana. Pzdr
Nie widziałem "Crash" ale "Magnolia" zrobiła na mnie duże wrażenie, nie zgodze się z opinia że "Magnolia" jest do dupy
Uważam, że "Magnolia" jest świetna, dałem jej 10/10. Oglądałem ją koło drugiej nad ranem i nie ziewnąłem ani razu - spore osiągnięcie.