... ale podobały mi się z niego dwie sceny:
SPOILER
Jak Matt Dillon wyciągał z płonącego samochodu tą Murzynkę i grała wtedy ładna muzyczka.
Oraz scena postrzału w tą małą dziewczynkę i łzy żalu jej ojca (kto widział, wie, jak się to skończyło).
KONIEC SPOILERA
Jako całość film nierówny i dosyć momentami jakby zbyt patetyczny i trochę naciągany, ale ciekawy tak czy owak. Warto go obejrzeć dla ciekawie opowiedzianej historii wielowątkowej, której losy bohaterów splatają się ze sobą.
Doskonały koncert aktorski, ciekawa oprawa muzyczna.
6/10