Wydawałoby się w pierwszej chwili że to przede wszystkim film dla Amerykanów, a w szczególności dla mieszkańców Los Angeles. Tak, aczkolwiek "Crash" dotyka uniwersalnych problemów i dlatego ogląda się go wybornie.
"Miasto gniewu" opowiada historię paru mieszkańców Los Angeles, jest tam: czarny detektyw, dwóch białych policjantów, żona prokuratora, dwóch czarnych złodziejaszków - ziomali, uchodźcy z Iraku, paru latynosów, czarny reżyser, jego żona i chińczyk. Prawdziwy konglomerat ras, języków, religii, przekonań, wizji na świat, norm kulturowych i społecznych. Nie od dzisiaj wiadomo że takie połączenie to mieszanka wybuchowa. Różnice poglądów, wychowania, kolor skóry i wiele innych czynników tworzą klimat nieufności prowadząc do tworzenia stereotypów. Najczęściej są to stereotypy negatywne, choć w każdej bajce tkwi ziarno prawdy;-). Losy bohaterów splatają się ze sobą w bardzo sugestywny, wiarygodny sposób tworząc mocne podstawy fabularne i prowokując erupcje nieufności, nienawiści, ksenofobii i rasizmu.
W tym filmie nic nie jest czarno białe. Biały gliniarz - dupek - rasista okazuje się faktycznie dupkiem, ale dupkiem po ciężkich przejściach i dupkiem z zasadami. Uczciwego latynosa wyglądający na gangstera (szerokie gacie, tatuaże), spotyka atak rozwścieczonego i nie potrafiącego się odnaleźć w amerykańskiej rzeczywistości Irakijczyka...Takich przykładów można mnożyć. W tym filmie prawie nic nie jest takie na jakie wygląda, reżyser umiejętnie manipuluje fabułą by skierować widza na błędne tory i zagrać na jego własnych lękach i obawach. Najważniejsze że relacje bohaterów są bardzo wiarygodne, zaskakujące i nad wyraz prawdziwe. Cała układanka z losów bohaterów jest skonstruowana fenomenalnie, z niezwykłą dbałością o szczegóły i pietyzmem. Losy bohaterów splatają się w logiczny i zaskakująco niejednoznaczny sposób.
Jakby tego było mało, w "Mieście Gniewu" nie znajdzie się taniego dydaktyzmu i moralizowania. Historia jest autentycznie bezpretensjonalna, wiarygodna (mimo pewnej formy przypowieści świątecznej) i wciągająca. Tutaj nie ma tanich, prostackich odpowiedzi.
"Crash" trudno nazwać filmem realistycznym ze względu na jego formę, tutaj chodzi o przekaz jak najbardziej uniwersalny. Otóż stereotypy kulturowe są tworzone ze strachu, ze strachu przed nieznanym i obcym. Stereotypy wynikają czasem z własnych fobii, a czasem tkwi w nich ziarno prawdy. "Miasto Gniewu" w bardzo umiejętny sposób pokazuje jak absurdalne, niebezpieczne i krzywdzące mogą być stereotypy, rasizm i skrzywione, wpajane od lat normy kulturowe. Tkwi w tym głęboka przestroga, a jaki jest morał?. No cóż, jak mawiają amerykanie - "drag the waters". Czyli dobrze jest przyjrzeć się obiektowi zainteresowania z bliska, przełamać barierę i darować sobie powierzchowną ocenę. Wysilając się na bardziej szczegółowe badanie, możemy uzyskać efekt bardzo pozytywny...Skutki powierzchownych ocen, zacietrzewienia, głupoty, uprzedzeń i kategorycznych, bezmyślnych sądów mogą być tragiczne.
Finał filmu unikając banału pokazuje że każdy ma szansę na odkupienie, jedni większą,..drudzy mniejszą. Niejednoznaczny finał, bez prostackiego, łzawego patosu to dodatkowy atut tego bardzo ciekawego filmu, dlatego szczerze polecam.