7,6 152 tys. ocen
7,6 10 1 151763
6,5 47 krytyków
Miasto gniewu
powrót do forum filmu Miasto gniewu

Zawód...

ocenił(a) film na 4

Zawiodłam się na tym filmie. Spodziewałam sie Bóg wie czego, bo pomyślałam, ze tylko genialny film mógł zabrać najważniejsze nagrody świetnej "Tajemnicy Brokeback Mountain". Niestety, "Miasto gniewu" okazało się filmem przecietnym. Nie oburzajcie sie panowie i panie. Po prostu uważam, ze nie ma tego "czegoś". Poza tym - nie lubię tego typu wyrażania uczuć - taki jakiś narzucający sie, "amerykański".
Mam nadzieję, ze nie zgubiliście się w tym tekście.. :)

ocenił(a) film na 7
szuwarcia

Masz u mnie dużego plusa:)
Ja też kibicowałem filmowi Anga Lee, gdyż jest on o wiele odważniejszy i artystycznie dojrzalszy od zaledwie dobrego "Crash". To właśnie w "Brokeback Mountain" doświadczyłem emocji, choć aktorzy zagrali bardzo powściągliwie - w przeciwieństwie do filmu Haggisa, w którym niemal każdy krzyczy na drugiego, m.in. po to, by mniej kumaci widzowie mogli skumać, że życie to nie tylko zabawa. Przy takich propozycjach jak "Amores perros" czy "21 gramów", "Crash" wypada bardzo jednostronnie i mało odważnie.
Akademia Filmowa z USA miewała jednak większe wpadki w swojej historii, choć i wybór "Crash" nie był zbyt fortunnym.

ocenił(a) film na 8
Thommy

W Brokeback Mountain zobaczyliśmy za to, że życie zo nie tylko zabawa...

ocenił(a) film na 8
szuwarcia

"Spodziewałam sie Bóg wie czego"
Właśnie...

ocenił(a) film na 4
GodFella

Może dokładniej. Miło by było. Ze swojej strony napisałam o tym filmie już wszystko, więc teraz mogę ewentualnie odpowiedzieć na dręczące Cię pytania.

ocenił(a) film na 8
szuwarcia

"taki jakiś narzucający sie, "amerykański" i "Ze swojej strony napisałam o tym filmie już wszystko"
gratuluję bogactwa przeżyć...
to chyba ja powinienem tobie na pytania odpowiadać, bo sądząc po, jakże obszernej recenzji, zapewne masz ich wiele...

ocenił(a) film na 4
GodFella

Bogactwo moich przeżyć nie powinno Cię obchodzić, ale racja - ten film nie dostarczył mi niczego takiego. Jest po prostu przeciętny.

szuwarcia

Szuwarciu, może problem polega na tym że spodziewałaś się "bóg wie czego?":-D.

"Miasto Gniewu" filmem przeciętnym?. Hm, możesz mieć własne zdanie pod warunkiem że je dobrze uargumentujesz. Jeżeli twierdzisz: "tak, bo tak", to znaczy że nie masz żadnego argumentu, lub ich nie podałaś (co na jedno wychodzi). Skutkuje to tym że Twoja opinia jest mało wiarygodna, bo niepodparta w tym przypadku żadnym uzasadnieniem.

Powiedz mi co oznacza że nie ma tego "czegoś", czego dokładnie jeżeli mogę zapytać?:-).

Tak, jak byłaś uprzejma stwierdzić "Crash" to film "amerykański". A dlaczego?. Bo został wyprodukowany i nakręcony w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, a nie w południowej Gruzji. Ponadto opowiada między innymi o tarciach i problemach etnicznych właśnie w USA, a nie w Bośni I Hercegowinie. Dlatego właśnie jest amerykański. Owszem, filmowi można zarzucić pewne typowe uproszczenia dla hollywódzkich produkcji. Jednak umiejętny sposób w jaki podano w nim uniwersalne jakby nie było wartości , powoduje że "Cras" daleko ucieka od sztampy i typowej dla fabryki snów
prostackiej łopatologii. Czar filmu polega na jeg symbolice, trzeba nauczyć się ją czytać.

Jeżeli szukasz więcej mojej argumentacji "za", znajdziesz ją tu:

http://www.filmweb.pl/topic/708815/Uk%C5%82adanka+Miasta+Anio%C5%82%C3%B3w%2C+8+ 10..html

ocenił(a) film na 4
Lemur_2

Czego dokładnie? Zabawne pytanie. I czepianie sie słówek. "Tego czegoś" jest uzywane wręcz idiomicznie i każdy wie o co chodzi.
Ale jeśli na prawdę chcesz wiedzieć, czego moim zdaniem nie ma ten film, to odpowiem, proszę bardzo. Polotu, finezji i pomysłu :)

Pisząc, że film jest "amerykański" miałam na myśli właśnie te uproszczenia i patos, o którym sam napisałeś (może -aś, przepraszam, nie skupiłam się na płci. Wyprowadź mnie z błędu, gdyby co.). Widzę, że rozumiesz, więc mógłbyś darować sobie sarkazm.

"Jakby tego było mało, w "Mieście Gniewu" nie znajdzie się taniego dydaktyzmu i moralizowania. Historia jest autentycznie bezpretensjonalna, wiarygodna (mimo pewnej formy przypowieści świątecznej) i wciągająca. Tutaj nie ma tanich, prostackich odpowiedzi." - z tym nie zgadzam się głównie. Jeśli ten film jest bezpretensjonalny, to ja nie wiem co ja jestem. Wyjaśnij mi też, co uważasz za "tanie i prostackie odpowiedzi".
Poza tym, ta Twoja "argumentacja za" to nic innego jak lista rzeczy, które Ci się spodobały. Konkretnej argumentacji tam nie widzę :)

Piszesz o "niesztampowym" finale. Hm.. Faktzcynie, ciekawz chwzt jak na Amerykanów. Reżyser zręcznie przeniósł cały patos, którym zwykle raczą nas na zakończenie holiłudzkiej produkcji, do ckliwej sceny o dziewczynce w wyimaginowanej kamizelce kuloodpornej, etc.
Nowatorskie.

To był przeciętny film. Amen. I pozdrawiam.

szuwarcia

Czepianie się słówek?. Ta, nie bez powodu. W tym przypadku użycie jest Bardziej idiotycznie niż idiomatycznie koleżanko / kolego (?);-). Nie, nie każdy wie o co chodzi. Czemu?. Bo "to coś" ma znaczenie czysto subiektywne i abstrakcyjne. Dla każdego znaczy coś innego.

"Ale jeśli na prawdę chcesz wiedzieć, czego moim zdaniem nie ma ten film, to odpowiem, proszę bardzo. Polotu, finezji i pomysłu :)"

Zarzucasz mi brak argumentacji. A co zrobiłaś (-eś);-) przed chwilą?. Twój zarzut tyczy się Ciebie, nie mnie. Czemu?. Proste, napisałaś że brak tej produkcji "tego", "tego" i "tego". Dobrze, ale skoro tak, to swoją opinię należy poprzeć odpowiednią argumentacją (chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego). Tu jej n i e m a. Możesz potrzebujesz definicji pojęcia "argument" [patrz parę akapitów niżej]?.

"Pisząc, że film jest "amerykański" miałam na myśli właśnie teuproszczenia i patos"

To trzeba było wyjaśnić do końca. Bez wyjaśnienia taka modna ostatnio krytyka hamerykanów pozostaje niczym innym tendencyjną "trendy" paplaniną.


"(...) którym sam napisałeś (może -aś, przepraszam, nie skupiłam się na płci (...)"

No żesz k***a mać. Masz problemy ze wzrokiem, jesteś ignorantką (-em) ;-), czy robisz sobie jaja?. Jeżeli to pierwsze to proszę, spójrz na to, może uda się tym razem:

http://aycu01.webshots.com/image/26560/2003568278572991596_rs.jpg

Czyżby w takim razie ustalona przez Ciebie płeć miała charakter przypadkowy, skoro nie potrafisz odróżnić jej po symbolach?:-]. Może potrzebujesz żebym Ci wyjaśnił różnice między płciami?;-). Jedna prośba - szanujmy się ok?.

"Jeśli ten film jest bezpretensjonalny, to ja nie wiem co ja jestem."

Ja też nie wiem;-). Pretensjonalny jak sądzę jest jakikolwiek, nudny, sentymentalny, ckliwy paw w rodzaju wybranego przez Ciebie melodramatu, lub wielomilionowej superprodukcji w stylu zasranego "Titanica":-D. Heh, w dodatku mówi to osoba której najprawdopodobniej ulubionym gatunkiem filmowym jest...musical![profil]:-D. LOL!. Zaczynamy mówić o gustach, ale na Boga!. Hehe, i Ty mi mówisz o tym że masz pojęcie co jest pretensjonalne, a co nie:-D. Odważne posunięcie z Twojej strony - wielbicielki musicali:-D. Doceniam starania, nawet te mniej przemyślane;-). Chętnie się dowiem (i uśmiechnę) jakie produkcje filmowe są dla Ciebie bezpretensjonalne:-).

" Wyjaśnij mi też, co uważasz za "tanie i prostackie odpowiedzi" ".

Proszę, oto pierwszy lepszy przykład. "Krwawy diament" z typową ignorancką retoryką, tanim moralizatorstwem rodem ze szkółki niedzielnej, nachalną "misją społeczną" i żałosną próbą nakreślenia realiów współczesnej Afryki sprowadzającej się do skrótu T.I.A. (This is
Africa). Starczy, czy chcesz więcej?.

"Poza tym, ta Twoja "argumentacja za" to nic innego jak lista rzeczy, które Ci się spodobały. Konkretnej argumentacji tam nie widzę :)"

Ojoj, narażasz się na śmieszność. Albo mamy różne definicje pojęcia "Argument", albo Ty nie umiesz czytać ze zrozumieniem. Szczególnie że wypowiedzi przytaczane przez Ciebie nie zawierają nic co chociażby w dużym przybliżeniu przypominałoby argument (vide pierwszy post). W tym kontekście Twoja powyższe zdanie ma całkiem humorystyczny charakter:->. Przybliżona definicja argumentu którą staram się posługiwać i stosować: "pewien ciąg rozumowania, połączone racje i ich uzasadnienia". Radzę przeczytać jeszcze raz.

Jeżeli odpowiedzi z Twojej strony mają być w przyszłości na podobnym poziomie jak dotąd, to możemy tę dyskusję (?) zakończyć w tym momencie.

"Piszesz o "niesztampowym" finale. Hm.. Faktzcynie, ciekawz chwzt jak na Amerykanów. Reżyser zręcznie przeniósł cały patos, którym zwykle raczą nas na zakończenie holiłudzkiej produkcji, do ckliwej sceny o dziewczynce w wyimaginowanej kamizelce kuloodpornej, etc.
Nowatorskie. "

Nowatorski?. Faktycznie, niezbyt. Patetyczny i łzawy?. Jako amatorka musicalli powinnaś wiedzieć najlepiej czym jest patetyczny, ckliwy i łzawy finał;-). Taki właśnie jest w "Braterstwie Broni", czy "Szeregowcu Ryanie" (może znasz, to takie filmy wojenne). To jest właśnie k***a patetyczny, bombastyczny i łzawy finał. "Crash" nie serwuje tanich scenek rodzinnych gdzie wszyscy siedzą przy stole, opowiadają historyjki śmieją się, a potem następuje najazd na amerykańską flagę, lub okno za którym pada śnieg,tak wolisz?,haha. Nie mówiąc już o tym że brak tu typowego happy endu. Więc oryginalność?. Może nie aż taka jaką opisałem, ale do sztampy też daleko. Finał "Miasta Gniewu" serwuje głównym bohaterom z jednej strony odkupienie, metamorfozę, świadomość i zrozumienie popełnionych błędów, a z drugiej gorzkie rozczarowania, ironię losu, czy wręcz tragedie w rodzaju śmierci brata (zabitego zresztą przypadkowo przez gliniarza nie-rasistę). Gdzie tu tani schemat?. Problem w tym że o ile pamiętam część finału odbywa się bez słów, większość scen ma charakter czysto symboliczny. Może po prostu masz problem z ich interpretacją (nie przeceniając ich wagi i znaczenia)?;-).

Mam wrażenie że Ty po tym filmie spodziewałaś się zupełnie czegoś innego i po prostu nie przyjęłaś jego konwencji. Stąd rozczarowanie, bo minął się on z Twoją "wizją". Tyle z mojej strony "domorosłego psychologa":-D.

P.S. Widziałem (podobnie jak Ty) całą masę znacznie gorszych filmów które godne są zaprezentowanego przez Ciebie krytykanctwa. Ale ok, nie podoba się to nie. Nie będę namawiał.

Lemur_2

Byłbym zapomniał.

Także pozdrawiam:-).

Lemur_2

Ech, obrazek nie działa z winy kodowania strony.

Więc wyjaśniam. Zawiera on screenshot strony z wyraźnie zaznaczonym symbolem płci użytkownika:-). Umiejscowienie tego symbolu znajduje się koło nazwy użytkownika. Jest drugi w kolejności;-).

Lemur_2

Ech, kopany link do obrazka nie działa z winy kodowania strony (jak sądzę).

Więc wyjaśniam. Zawiera on screenshot strony z komentarzami z wyraźnie zaznaczonym symbolem płci użytkownika:-). Umiejscowienie tego symbolu znajduje się koło nazwy użytkownika. Jest drugi w kolejności;-).

ocenił(a) film na 4
Lemur_2

Starasz się, widzę :) Mojej opinii o "Crashu" i tak nie zmienisz. Nie zrobił na mnie wrażenia, co napisałam w moim pierwszym, wbrew temu co piszesz, uargumentowanym poście. Napisałam, co mi się podoba, a co nie. Napisałam, dlaczego moja ocena filmu jest taka a nie inna (bo, o zgrozo!, wyszczególniłam, co mi się podoba, a co nie). Teraz proszę się nie czepiać, że od Ciebie to wymagam wyjaśnienia dlaczego Ci masz takie odczucia, etc. Już wyjaśniam - w kolejnych postach przyjęłam Twoją definicję argumentu. Chciałam dowiedzieć się od Ciebie tego, czego Ty chciałeś dowiedzieć się ode mnie.
Mam nadzieję, że nie pogubiłeś się w tym tekście, sama zdaję sobie sprawę, że moze być z lekka zagmatwany :P

Moja niechęć do produkcji pachnących amerykańską patetycznoscią zmieszaną z "IloveyouIhateyouCrywithme" nie bierze się z "takiej mody". Ah, jejku.. Chyba wyniosłam to z domu xD.

Kolejna sprawa - któż to ma kłopoty z czytaniem ze zrozumieniem :)? Napisałam, że całą ckliwość i sztampę z typowych finałów przeniesiono w "przedostatnie" sceny filmu. Nie przeczę, że sam finał był dobry, ale zauważ, ze gdzieś musieli to wtrynić.

Owszem, lubię musicale. Może nie jestem ich, jak to nazwałeś, wielbicielką, ale w większości przypadków ogladanie ich sprawia mi przyjemność. Gdybyś tak sprawdził moje "Ulubione", zauważyłbyś, ze jest tam chyba tylko jeden musical. Bardzo bezpretensjonalny.
Uprzedzam ewentualne "czepialstwo" po faktycznym wglądzie w "Ulubione" -mam słabość do "Bravehearta". Wiem, wiem.. ten patos xD

Ostatnia rzecz - nie chciałam Cie obrazić. Kliknęłam "odpowiedz" zaczęłam pisać, zorientowałam się, ze nie spojrzałam, czy ten Twój znaczek to włócznia Marsa, czy lusterko Wenus. Przepraszam.

Pozdrawiam (bo to miłe :D)!






szuwarcia

Lepiej późno niż wcale:-).

Staram się?. Nee, nie za bardzo:-). Wykorzystałem gdzieś 1/20 potencjału.

"Mojej opinii o "Crashu" i tak nie zmienisz."

...i nie zamierzam.

Natomiast co do kwestii argumentacji...No cóż, mimo usilnych chęci nadal nie mogę się zgodzić co do Twojej wizji, czy definicji "argumentu". Widać gołym okiem jak bardzo się one różnią. Jeżeli mimo to uznajesz widoczne podobieństwa, to nie pozostaje nic oprócz milczenia:-).

Kompletnie się nie rozumiemy i może...niech tak zostanie;-).

"Moja niechęć do produkcji pachnących amerykańską patetycznoscią zmieszaną z "IloveyouIhateyouCrywithme" nie bierze się z "takiej mody". Ah, jejku.. Chyba wyniosłam to z domu xD. "

Nie wiem i nie interesuje mnie to:-). Zakrawa na lekką schizofrenię, a może nawet hipokryzję gdy fanka (jak by nie było najczęściej łzawych) musicalli krytycznie wypowiada się o filmie który nie przekracza niezdrowych dawek sentymentalizmu. Żeby było jasne: nic nie drażni mnie tak jak niepotrzebny patos i łzawa ckliwość, ok?. Jestem wyczulony na to jak przyrząd dozymetryczny na pluton 239:-]. Tym bardziej nie rozumiem takiego stanowiska, skoro są setki filmów o wiele gorszych i zawierających o wiele większe stężenie kiczu i tanich wzruszeń na jeden kwadrans niż na prawie 2h "Miasta gniewu".

wszem, lubię musicale. Może nie jestem ich, jak to nazwałeś, wielbicielką, ale w większości przypadków ogladanie ich sprawia mi przyjemność. Gdybyś tak sprawdził moje "Ulubione", zauważyłbyś, ze jest tam chyba tylko jeden musical. Bardzo bezpretensjonalny.

Oj, oj przecie szanowna Pani już po ankiecie jasno widać że nie tylko jednym musicahallem Pani "żyje". W dodatku nie każdy jest aż tak bezpretensjonalny jak właśnie ten "jeden";-]. Zresztą to nieistotne. Jeden wadę uzna za zaletę, a drugi wręcz przeciwnie:-}. Do wielbicieli musicahalli nic nie mam, mimo że gatunku jako takiego nie lubię. A więc?. Wszystko gra i buczy:->.

A "Braveheart"?. Heh, opowieść o jakimkolwiek bohaterze narodowym rzadko kiedy obywa się bez mniejszej lub większej dawki patosu. Bez względu na to czy rozmawiamy o Narutowiczu, Michaelu Collins'ie, Kościuszce, Starzyńskim, Piłsudskim, czy Janie III Sobieskim;-). Gra polega na tym by nie przedobrzyć:-).

Łokej, to się nagadaliśmy. Wyprzedzam śmigłą myśl;-): nie przekonamy się nawzajem. Zarówno w kwestii upodobań filmowych, jak i w kwestii potencjalnego sposobu argumentacji. Niech tak zostanie, jest ciekawiej:-).

Uhm, też pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
Lemur_2

Uczepiłeś się tych musicali.
A jeśli ankieta ma JAKIKOLWIEK temat, to chyba jasne, że wypowiadasz się w niej na ten właśnie temat. Skoro dotyczy musicali, piszę o ulubionym musicalu. Czy to znaczy, że nim żyję?

Yo, yo. Przepraszam, ale nie oglądam zbyt wielu ckliwych pierdół, więc czepiam się "Crasha". Z braku laku. Może powinnam obejrzec "Cindirella Story"? Tak, tam z pewnością jest więcej "tanich wzruszeń".
Uznajmy jednak, że jesteśmy ludźmi na poziomie i takie filmy w ogóle nas nie obchodzą.
Dlatego też wyraziłam swoją opinię o filmie w gruncie rzeczy ambitnym. Przepraszam, ze aż tak Cię nią oburzyłam.

Pozdr*