7,6 152 tys. ocen
7,6 10 1 151763
6,5 47 krytyków
Miasto gniewu
powrót do forum filmu Miasto gniewu

a już napewno najgorszy w kategorii 'złe filmy nie wiedziec czemu uważane powszechnie(przynajmniej przez Amerykańską Akademię Filmową) za dobre.' Łopatologicznie przedstawiona problematyka, efekty wywołujące wzruszenie z najniższej półki a przy tym film niemiłosiernie nudny. Aktorstwo? Sandra Bullock i koniec tematu. Aha, jeszcze ten pan z Mumi, jak mogłam zapomniec :]

ocenił(a) film na 8
emmilai

Akurat Sandra Bullock to najslabszy punkt tego filmu^^ to, ze aktorzy sa malo znani nie znaczy, ze gra aktorska jest slaba.

ocenił(a) film na 2
lytong

absolutnie nie to miałam na myśli ;) a sandra bullock zazwyczaj jest najsłabszym punktem filmów w których grywa:]

ocenił(a) film na 10
emmilai

Osoba, która napisała taką opinię nie ma pojęcia a kinematografii. Widać zatrzymała się na American Pie, Scary Movie i Piratach z Karaibów. Magia filmu to emocje, które film wywołuje. Ten film bezsprzecznie takie emocje wywołuje, jednym słowem jest niesamowicie zrobiony, nagrany, nakręcony. Koniec, kropka.

emmilai

@em

Nie chcę żebyś odebrała to jako atak, ale mam wrażenie że oglądaliśmy dwa różne filmy.

Powiedz mi w takim razie jakie filmy mniej powszechnie są prawidłowo uznawane za dobre?. Skonfrontujemy to potem, ok?:-).

Ciekawi mnie w którym miejscu pojawia się w "Crash" łopatologia?. Filmów które starają się przekazać pewne wartości i prawdy w sposób prostacki i nachalny jest na pęczki (np. ostatnio widziany przeze mnie "Krwawy Diament"). "Miasto Gniewu" jest wręcz wzorcowym przykładem na to jak należy zaserwować uniwersalne przesłanie bez uciekania się do prymitywnego banału. Sztuka ta udała się w dużej mierze dzięki świetnemu scenariuszowi, niezłej grze aktorskiej, a przede wszystkim niejednoznacznym rysom charakterologicznym głównych bohaterów. Powoduje to że film staje się świeży, oryginalny, interesujący, zaskakujący, a przede wszystkim nienachalny. Problem polega na tym że aby zrozumieć ten film trzeba przyjąć jego konwencję. Nie mówiąc już o tym że mimo siły tkwiącej w dialogach, jedne z ważniejszych scen odbywają się bez słów. Trzeba umieć je czytać. To właściwie czysty symbolizm i forma pewnej przypowieści (ale w żadnym wypadku nie moralizującej na siłę). Dlatego trudno uznać "Crash" za film w pełni realistyczny, scenariusz ma znaczenie alegoryczne. To po prostu zapętlona metafora uprzedzeń, nienawiści, niejednoznaczności, rasizmu, fatalnych skutków spaczonych przekonań i norm społecznych, ale także szansy na odkupienie (i jej zaprzepaszczenia) i tego że cholernie warto jest walczyć z wpojonymi uprzedzeniami i niemalże pierwotnymi lękami i fobiami(które mogą się obrócić także wobec nas). Jak mawiał Kazik S.: "Sądy kategoryczne niezwykle są dogodne, dorodne (...)" i właśnie między innymi temu przeciwstawia się ten film. Mógłbym się tak produkować bez końca, ale jeżeli ktoś nie chce zagłębić się w pewne prawdy serwowane przez ten film w sposób mimo wszystko dość subtelny, to żadna argumentacja tego nie zmieni.

Acha jeszcze jedno. W odbiorze tego filmu pomaga co nieco minimalna chociaż, elementarna wiedza na temat sytuacji etnicznej w LA. Film jest amerykański i opowiada o części amerykańskich problemów społecznych. No i co z tego?. Wybór prawidłowy, bo za każdym razem gdy amerykanie zabierają się za opis cudzego "podwórka", wypada to najczęściej wybitnie nie przekonywująco i wręcz żenująco. Jedynym zarzutem jaki mogę tu postawić jest to że mimo wszystko "Crash" mógłby być odrobinę głębszy. Choć posiada to drugie "dno" i wieloznaczność prawd uniwersalnych, a jego nadmierna komplikacja mogłaby się zakończyć zwykłym bełkotem. Dlatego właśnie trudno oskarżyć "Miasto Gniewu" o łopatologię, poruszane tematy są niezwykle delikatne i łatwo jest przekroczyć granicę banału. Tym razem reżyser i scenarzysta wykazali się sporym wyczuciem i pozytywny efekt tych starań widać na ekranie. Trzeba jednak umieć przechwycić przesłanie filmu, co może ze względu na konwencję nie zawsze musi się udać;-).

ocenił(a) film na 2
Lemur_2

Otóż, dlaczego uważam film za zły. Już pierwsze zdanie nie zwiastuję nic dobrego. ?Wszyscy chowają się za szkłem i metalem. Tęsknimy za dotykiem tak bardzo, że powodujemy wypadki żeby tylko coś poczuć.? Czy nie brzmi trochę jak złote myśli Paulo Coelho? Banał i ckliwość towarzyszą filmowi praktycznie do końca. Przykłady? Motyw z pelerynką kuloodporną, samotna Sandra Bullock przytulająca swoją nianie z wyznaniem, że jest jej najbliższą przyjaciółką, matka rozpaczająca po śmierci syna, aniołek który przyszedł by mnie chronić (sprzedawca o dziewczynce). Tak jak mówiłam, żerowanie na niskich uczuciach, zastosowanie marnych sztuczki wywoływania emocji. Ale nie to mnie w filmie irytuję najbardziej. Chodzi o to, że każda interakcja, każdy dialog jest zredukowany do kwestii rasizmu, wszystkie zachowania ludzkie są motywowane uprzedzeniami i stereotypami, rozumiem, w końcu film o rasizmie, ale przez to film staje się kompletnie odrealniony wbrew dążeniom reżysera ku maksymalnemu realizmowi.
W rezultacie mamy sekwencje scenek gdzie ludzie odmiennych ras i kultur ścierają się ze sobą co wywołuje wrażenie ze film praktycznie zmierza donikąd. Tak jakby reżyser chciał powiedzieć o rasizmie wszystko, a nie mówi nic. Tylko tyle ze LA jest wielokulturowe, ludzie operują negatywnymi stereotypami, a życie bywa przewrotne i pełne ironii (policjant rasista ratuję kobietę która wcześniej molestował a jego dobry kolega zabija czarnoskórego). Cóż za prawdy objawione. Piszesz że należało by znać lepiej problem rasizmu w LA, jak dla mnie to właśnie reżyser wykazuje się totalną ignorancją, albo przynajmniej nie udaje mu się wniknąć głębiej w zagadnienie. I ja niestety nie widzę w filmie absolutnie żadnej głębi, alegorii i metaforyki. Wszystko jest czarno-białe, szyte grubymi nićmi, wyłożone przysłowiową kawą na ławę bez cienia subtelności. Wspominasz o tym że charaktery są niejednoznaczne, z tym również nie mogę się zgodzić. Tutaj wszystkie postaci są właściwie takie same. Myślące stereotypami, uprzedzone ale wgłębi duszy przecież dobre. Tak jak policjant rasista troszczy się o ojca, Sandra krzycząca na swoja służącą imigrantkę na końcu ja przytula. A wiec mamy i przesłanie filmu, wszyscy jesteśmy w głębi serca dobrzy potrzebujemy tylko wzajemnego kontaktu, dotyku etc? Chociaż szczerze mówiąc osobiście żadnego przesłania w filmu nie dostrzegam, moim zdaniem nie wnosi on nic w kwestii rasizmu. Kilka niezłych pojedynczych scen i parę zgrabnych sztuczek montażowych to stanowczo za mało.
Aktorsko bez większych emocji, fatalna Sandra Bullock mnie nie zaskakuję, Don Cheadle jak zwykłe daję rade, reszta bezbarwnie lub co najwyżej przeciętnie.

Wiemy obie dobrze lemur, że ani ja Ciebie ani Ty mnie nie przekonasz;) Tam gdzie ja nie rozumiem konwencji i nie wyłapuję subtelnego przesłania, tam ty łapiesz się na bardzo zgrabne ale jednak tanie sztuczki. I absolutnie nie chcę Cię obrażać, szanuję Twoją opinię i doceniam merytoryczność argumentów, bo tutaj rzadko można usłyszeć cos innego niż jesteś za głupia na ten film albo zatrzymałaś się na etapie american pie, którego swoją drogą nawet nie oglądałam:]

ocenił(a) film na 2
emmilai

akhm :] pomylenie Twojej płci to efekt globalnej frustracji crashem, przepraszm;)

ocenił(a) film na 10
emmilai

Hmm...film mi sie bardzo podobał,ale zgodze sie z jednym...temat rasizmu jest tu aż za dosłownie pokazany,rasizm aż sie wylewa z tego filmu,kawa na ławe,brak subtelności,fakt. Ale gdyby ten problem był pokazany troszke delikatniej to zaraz by pisali o nim,że reżyser za delikatnie podszedł do rasizmu,że powinien porządnie pokazać o co chodzi...czyli zawsze znajdzie sie cos,czego mozna sie przyczepic,żeby tylko objechać film:) pozdrawiam

ocenił(a) film na 1
emmilai

Jak to dobrze, że zawsze jak obejrzę film i mam zdanie inne niż większość, zdaje mi się czasem, że naiwnych, oglądających, a w dodatku nie chce mi się tracić czasu na rozpisywanie się na forum, ktoś to zrobi za mnie :D

Zgadzam się z twoją opinią w 100%. Film jak dla mnie słaby. Zero jakiegokolwiek realizmu, w filmie, który niby mówi o sprawach poważnych, a jednocześnie odnoszę wrażenie podczas jego oglądania jakby ktoś chciał zrobić ze mnie idiotę..

Nie wiem jak Ty ale ja takie samo (nawet gorsze) wrażenie odniosłem po obejrzeniu filmu "Million dollar baby"

ocenił(a) film na 1
emmilai

Aha i jeszcze jedno. Co do tego "nie wiedziec czemu uważane powszechnie(przynajmniej przez Amerykańską Akademię Filmową) za dobre" jest to absolutnie jasne. Polityczna poprawność w USA osiągnęła granice absurdu.

bmasian

Hej, długi czas korzystam z tego serwisu, lecz na forum się na wypowiadałem, bo zbyt często ludzie próbują sobie tutaj dogadać i wytknąć braki w wykształceniu ;). W wypadku tego filmu jest jednak inaczej. Chciałem podziękować użytkownikom em i lemur za całkiem merytoryczną wymianę zmian, która pomogła mi w wypracowaniu własnego.

Jestem świeżo po oglądnięciu filmu, może nie oglądałem go bardzo uważnie i w wielkim skupieniu, więc co nie co mi mogło umknąć. Chciałem się wypowiedzieć ogólnie o moich odczuciach po seansie i nawiązać do poprzednich wypowiedzi.

Może i niewiele wiem o filmach, ale filmów idealnych (wybitnych i perfekcyjnych jest niewiele). Prawie w każdym filmie (po dokładniejszym przyjrzeniu się) są zalety i minusy. Tylko życie tworzy najwiarygodniejsze scenariusze. Tak jak zdaje się pisał(a) lemur, żeby polubić ten film, trzeba zgodzić się na jego "bajkową" (paraboliczną) konwencje. Myślę, że jest ona trochę naciągana. Zgadzam się, i uderzyło mnie to również już od pierwszych scen, że film koncentruje się niemalże w całości na ukazaniu problemu nieufności/wrogości na tle rasowym. Film kipi od tego jak amerykańska choinka od ozdób. Drażnić może gęstość obcokrajowców. Jakby nie wystarczyło, że sklepikarz ma pochodzenie arabskie, a zamek w drzwiach naprawiał mu czarny ślusarz. Do tego dokłada się jeszcze bodajże azjatę, jako faceta reprezentującego ubezpieczyciela. hehe. Problem pokazany zbytnio wyrażnie, trochę jakby "for dummies".
Mimo wszystko warto było go zobaczyć, jest kilka scen, które ścisneły mi gardło. I twierdzę tak, mimo że po krótkim namyśle i przeczytaniu komentarzy w tym wątku przyznać muszę, że były to chwyty ckliwe. :)

good najt.

emmilai

To nie jest ani film antyrasistowski, ani o rasizmie. To, że każdy kolejno napotykany bohater jest innej nacji jest tu pewnym symbolem.
Przedstawiona historia pokazuje jak bardzo życie człowieka zależy od przypadku, jak jedno zdarzenie może zniszczyć system wartości według którego dotychczas żyliśmy.I nie ma tu znaczenia rasa, nacja, pochodzenie, religia,status społeczny czy płeć.
Ten film pokazuje też jak lubimy się dzielić wg wszystkich możliwych cech. Czarnuchy, białasy, chinole, żółtki, meksykanie itp. W każdej niemal scenie ktoś podkreśla inność tego drugiego. Nie ma dobrych i złych, są moi i twoi (ich). Nasz świat jest dla nas granicą poza którą nie umiemy wyjść i nie pojmujemy, że ktoś może go nie rozumieć("czy oni nie odróżniają Araba od Persa?") uważamy też, że tylko my jesteśmy godni szacunku.
Tak ja rozumiem ten film. Niczego nowego nie odkrywa, ale ta prawda podana jest w sposób, który nie pozwala odbierać jej jako banał.
Ameryka, a w niej L.A. jest miejscem, gdzie ta historia wygląda najbardziej realistycznie, wszyscy pokazani ludzie żyją tam na codzień.
Film niczego nie diagnozuje, nawet nie zadaje pytań. Jednak "coś" po nim zostaje. Nie zapopmiina się o tej historii z chwilą pojawienia się napisów końcowych.
Aktorstwo bez finezji, ale na dobrym poziomie,(co do Sandry pełna zgoda)
Dla mnie najmocniejszą stroną jest scenariusz.

mircho

Taa, odebrałem "Crash" w podobny sposób jak mircho. Okazuje się jednak że z moim gustem, czy wyczuciem nie jest jednak aż tak źle (a już się zacząłem obawiać [zresztą ilość zwolenników czy przeciwników nie ma znaczenia, najważniejsze że potrafimy rozmawiać]):-D.

Pozwólcie że do poprzednich wypowiedzi już się nie ustosunkuję. Swoje powiedziałem, a dalsze wiercenie tematu byłoby rzeźbieniem w...glinie:-).