Oglądałam go już jakiś czas temu, ale nie był dla mnie niczym specjalnym, a już na pewno nie wybitnym (na oscara!).
Owszem, ładna historia, z morałem i dobrze się kończy... Ale film podaje widzowi wszystko na tacy, nie zostawia miejsca na refleksje (chyba że na odkrywcze myśli typu: Patrzcie, a jednak Murzyni są takimi samymi ludźmi jak my!). Mówi dokładnie to co chcemy usłyszeć: tak, jest sporo zła na świecie, ale możemy je zwalczyć.
Nie założyłam tematu po to, żeby się kłócić i z góry dziękuję za komentarze typu "jak nie widzisz przeslania w tym filmie to jesteś ślepa!" (widziałam takowe niżej^^). Zalożyłam go, żeby wyrazić swoje zdanie i dlatego, że sama zaglądam na Filmweb i czytam komentarze nim zdecyduję czy coś obejrzeć.
Płakałem na tym filmie jak dziecko. Nie oglądałem jeszcze żadnego filmu, który wydusiłby ze mnie łzy w połowie. Owszem kilka razy wzruszyłem się na koniec, ale jeszcze nigdy w połowie. Ten film poruszył mnie do głębi. Mam dziwne przeczucie, że drugiego takiego już nigdy nie obejrzę. I wcale nie spowodowało tego kilku dobrych aktorów. Po prostu ten film jest niezwykły i jakoś tak na mnie działa (myślę, że nie tylko na mnie). Muszę przyznać, że oglądałem go kilka razy i za każdym razem wzbudzał we mnie te same emocje i łzy... pozdro