Ari Aster ma głowę do tworzenia horrorów, takie wnioski można postawić po seansie "Hereditary". Znakomicie dobrana obsada, dobry pomysł na film, ale przede wszystkim niesamowity klimat- to cechy, które towarzyszyły, temu niepokojącemu seansowi. Niestety okazał się on jak większość zapatrzonych w siebie reżyserów, zachłyśniętych pierwszym poważnym sukcesem swojej produkcji, twórcą wtórnym do bólu. Przyznaję, puściłam wodze fantazji, przyglądając się kapitalnemu trailerowi, który zapowiadał być może kolejne kultowe i mocarne dzieło. Zdawać by się mogło, że na ekranie widzimy znakomity obraz zbiorowego szaleństwa (wydaje się kuriozalnie analogiczny do "Kultu"-Robina Hardyego). Realne lęki i koszmary zaklęte w magiczną, a także nasiąkniętą szwedzkim folkiem- miksturę. Jednak im dalej w las, a właściwiej w sekciarskie życie Szwedów, tym bardziej absurdalnie. Logicznie rzecz ujmując, bohaterami filmu Ari Astera są zupełnie niepasujący do tego egzotycznego obrazka- amerykańska młoda para i ich przyjaciele. Wszyscy to studenci, którzy, jak gdyby przy okazji, zachowujący się zupełnie nieracjonalnie. Wyjeżdżają do Europy na spowite narkotykami wakacje, przeżywszy wcześniej prywatne traumy i niepowodzenia. Nie informują o tym nikogo, nie dziwią się zbytnio, gdy natrafiają na pierwsze poważnie problemy. Po prostu od początku wiadomo, że jest z nimi "coś nie tak". Właśnie te osobiste wątki filmu wydają się słabym ogniwem filmu. Widz, oglądając pierwsze sceny, może zastanawiać się, co autor miał na myśli i do jakiego wniosku dąży. Okazuje się bowiem, że przecież wszyscy bez wyjątku są szaleni, albo głupi, mało tego, szaleństwo ma usprawiedliwiać zbrodnię. Praca studencka staje się trywialnym powodem wymyślonym tylko po to, by uśmiercić nagle jedną z postaci, choroba umysłowa w rodzinie powodem, by wytłumaczyć notoryczne histeryczne zachowanie żeńskiej strony. Brak miłości, empatii oraz chęć zdrady wystarczające, by ostatecznie wymazać ze scenariusza męski pierwiastek (w dość fantazyjny sposób). Gdy przyjrzymy się z dystansu najnowszemu horrorowi Ariego Astera, to zauważymy sporo minusów jego najnowszej produkcji, ale przede wszystkim zawodzi tym razem mało znana i wykazująca się obsada. Reżyser epatuję na siłę wydłużanymi scenami, realizując również swoje najbardziej krwawe fantazje chyba tylko w celu zaszokowania widza, ale czy dzisiejszego odbiorcę jest w stanie cokolwiek jeszcze zadziwić? Trwa to dobre dwie i pół godziny. Aster daje sobie czas, by sprzedać historię, która z założenia miała się przecież obronić. Niestety, w praktyce stało się tak, że działa to wszystko na niekorzyść i psuje nastrój grozy. Ta kolorowa i egzotyczna otoczka obrazu- kwiaty, tańce, hulańce i swawole wydają się ciekawe i miłe dla oka, tymczasem jednak zgrane są w zbyt teatralny i sztuczny sposób. Przypominać zaczynają musical, a nie film horror (bez cienia złośliwości dodam, że w najgorszym przypadku skojarzą się z występem Donathana i Cleo na Eurowizji w 2014 roku). Sam Aster uzupełnia obraz w ujęcia przypominające "Freaks" Toda Browninga, psychodeliczne wizje niczym z "Climaxa" Gaspara Noego, wizje analogiczne do najnowszej "Suspirii", czy ostatecznie pomysły zaczerpnięte z Larsa von Triera, "The House That Jack Built". Natrafić można na zachłyśnięcie się uwielbieniem dla postaci Hanibala Lectera, czy "Tusk" Kevina Smitha. Cały ten miszmasz zaczerpnięty z tego wszystkiego, co już w kinie było, powoduje u widza dziwny dyskomfort. Jak dalece prawdziwe i autonomiczne to dzieło Astera? Ile prawdy w tym, że prawdopodobnie to kolejny horror stworzony tylko po to, by podkreślić swoje na pozór idealne reżyserskie ego? I właściwie do jakiego grona filmowego skierowana jest ta dziwaczna hybryda?
Dziwia mnie Twoje zarzuty,przeciez oni na poczatku nie podejrzewali niebezpieczenstwa,ba mieli to spolecznosc za zacofanych,takie dzieci kwiatow.Ta jedna para na poczatku co najszybciej chciala opusci ta spolecznosc od razu poszła do odstrzału.Reszta z powodu swoich egoistycznych pobodek zostala,do tego jeszcze otumaniona roznymi narkotykami.Przeczytaj kilka analiz tego filmu gdzie jest wszystko dokładnie wytłumaczone,dlaczego glowni bohaterzy byli łatwym kaskiem dla sekty.