Technicznie - bez zarzutu. Bardzo dobre zdjęcia, ciekawe choć zalatujące efekciarstwem ujęcia. Lekkie nadużywanie falowania. Wszystko byłoby fajnie gdyby nie treść.
Co jest treścią? Bazowanie na najniższych instynktach w kierunku przerażających ludzi, żyjących w krwawo-dzikim kraju jakim jest Szwecja. Ofiary Majów nie mają podjazdu.
Największy zarzut jaki mam do tego filmu to mierne udawanie lepszego i głębszego niż inne filmu z gatunku slasher. Te atrapy dokumentalizmu, antropologicznej obserwacji. Bez krytycznego myślenia można się nabrać, ignorując sprzeczności i bezsens scenariusza ceremonii.
Im mniejsza i bardziej zamknięta społeczność, tym bardziej racjonalne powinny być jej zachowania. Przesilenie letnie, z rozkwitem przyrody, dostosowaniem się do jej rytmu (co społeczność podkreśla na każdym kroku), w sposób naturalny stanowi celebrację życia - ceremonia zapłodnienia była jak najbardziej na miejscu. Śmierć starszyzny, po przekazaniu mądrości, którą w toku życia zdobyli - także. Nie oszukujmy się, utrzymywanie starych i zniedołężniałych członków społeczności nastręcza więcej problemów niż pożytku - to spójność w racjonalnych, choć brutalanych zachowaniach małych społeczności.Schody zaczynają się później - po co zabijać przybyszów? Zachowanie tajemnicy nie ma sensu, bo nie zabrali im nawet telefonów! Rodzina i znajomi amerykanów będą prowadzili śledztwo zakończone sprawą o zabójstwo. Bardzo sensownie dla owej społeczności. Za kratami moga sobie pleść wianki z kwiatków i celebrować kontakt z...betonem. Bóstwom ofiarowano 2 osoby, jeśli nastapiło zapłodnienie - nastąpiła wymiana 2 za 1.
Najgorzej i najgłupiej zaczęło się pod koniec. Osoba z zewnątrz, obca i nieznająca rytuałów została decydentem, kto ze społeczności ma umrzeć. To absolutny debilizm z dwóch powodów - oddawanie władzy osobie, która spędziła parę dni w zderzeniu z hierarchicznością tej komuny. Nijak się nie klei. Tam rządziły prawa autorytetu.Jakim prawem osoba obca, jakiejkolwiek legitymizacji decyduje o przyszłości społeczności! Jeśli chodziło o przypadkowość, przecież można losować kamienie. Drugą kwestią, nie mniej ważną, jest wiek. Okej, zabijamy starszych zaś młodzi mają pracować, bo inaczej społeczność upadnie. Po cholerę ich zabijać, i to jeszcze w takiej liczbie? Gdzie sens? Gdzie celebracja życia, którą podkreślał tańcem i kwiatami wstęp do ceremonii?
Żeby taka ceremonia miała sens musiałaby się odbyć jesienią - czasem obumierania. Czarne stroje, półmrok. Pozwalamy odchodzić tym, co skończyli 72 lata. Najlepiej dla społeczności, aby byli na tyle odizolowany aby nie mieli aktów urodzenia - to rozwiązałoby sprawę śledztwa kryminalnych. Jeśli zapraszamy przybyszy - przywozimy w dostawczaku aby nie widzieli drogi do komuny. Rozbieramy ich do naga, konfiskujemy wszelkie rejestratory i środki komunikacji. Podajemy narkotyki powodujące amnezję, aby nie mogli zdać wiarygodnej relacji po powrocie. Jeśli już mamy poświęcić młodą osobę, która oczywiście dla bóstwa stanowiłaby nieporównywalnie większą wartość - bierzemy jedną osobę wybraną przez starszyznę i "oświeconego". Tak wyglądałaby ceremonia bez sprzeczności.