Dużo hałasu o nic?!
Niestety sprawdziły się moje przypuszczenia nt. tego filmu. Piszę niestety, bo chciałem się rozczarować i móc powiedzieć, myliłem się – nic z tych rzeczy!
Słyszałem o niesamowitych zdjęciach, muzyce tworzącej klimat, świetnej scenografii i klimacie kapiącym ze wszystkiego dookoła. To wszystko było w zwiastunie, ale niestety wystarczyło jedynie na zwiastun. Potem reżyser rozciągnął historię o dodatkowe 2h20min i czar prysł!
Początek, scena rozszerzonego samobójstwa, do momentu dotarcia do wioski mogło być zaczątkiem czegoś dobrego, bo przypominało typowy horror o grupie przyjaciół mających spieprzać po lesie przed wszystkim co się rusza, ale pokazaną w umiejętny sposób. I co? Gówno! Dostaliśmy to samo co zawsze, czyli mogli spieprzać, ale zostali, powinni się trzymać razem, ale jakoś nie poszło, nie powinni pić, ale pili… stek idiotyzmów, które podobno miały stworzyć klimat. Jedyny odczucie to niesmak, jak przy oglądaniu operacji na otwartym sercu, przy użyciu brudnych narzędzi.
Sama historia też niczym nie zaskakuje, od początku wszyscy spodziewają się finału, a ostatni kadr to już poziom Krzyku.
Podsumowując, film w mojej skali dostał 5, bo nie jest żałosną próbą posklejania scen w film i łączy je w spójną całość, używając porządnych środków przekazu. Ale po raz kolejny, niestety, tylko tyle. Troszkę zazdroszczę ludziom, których ten film zachwycił. Ja niestety już to widziałem w wielu czasem lepszych odsłonach, a nie mogę darować reżyserowi zmarnowanego potencjału. Znowu przeciętność.