Co prawda reżyser nieco przesadził...
Ale chcę odczytywać to jako analogię do konserwatywnego stylu życia.
Masz żyć tak jak ci z góry jest napisane.
Tyle lat ile się powinno.
Z tym kogo ci wyznaczą.
Jak się smucić to z kimś, jak cieszyć to z kimś.
Bez najmniejszego zachwiania zasad.
Bez grama wolności i indywidualizmu.
Tylko "Barki" na końcu zabrakło.
(oczywiście komentarz z przymrużeniem oka...).
Film piękny wizualne.
Dość świeży tematycznie.
Historii kina jednak nie wywróci do góry nogami.