Patrząc na pojawiające się od dłuższego czasu trendy w kinematografii, producenci powinni pomyśleć nad tym aby na stałe wrzucić do kanonu filmowego gatunek „psychodelia” - ten film jest tego idealnym przykładem. Bo ciężko go nazwać horrorem.
Psychodelią bym tego nie nazwała. Choć „Midsommar” zawiera elementy estetyki psychodelicznej, takie jak intensywna kolorystyka, efekty wizualne przypominające halucynacje oraz przedstawienie użycia substancji psychoaktywnych, to film jest jednocześnie przesiąknięty elementami brutalności i okrucieństwa. Ważne jest więc rozróżnienie między estetycznymi elementami psychodelicznymi a głębszymi tematami i przesłaniami filmu, które zbliża „Midsommar” do gore niż do psychodelii w pełnym tego słowa znaczeniu.