„Midsommar” Ariego Astera to nie tylko wysmakowany wizualnie horror folkowy, ale również symboliczna krytyka zachodniej cywilizacji z jej chrześcijańskim dziedzictwem. Film, pod pozorem opowieści o tradycji i wspólnocie, prezentuje duchowość pozbawioną Boga, sumienia i transcendencji. Estetyka natury, rytuałów i spokoju skrywa brutalną wizję świata, w którym dobro i zło tracą znaczenie, a piękno maskuje przemoc. To dzieło prowokujące, duchowo niepokojące i moralnie dwuznaczne – nie tyle straszy, co rozbija nasze kulturowe i etyczne przyzwyczajenia. Aster proponuje alternatywną duchowość: pełną symboli, ale pozbawioną łaski. „Midsommar” to film niebezpieczny nie przez to, co pokazuje, ale przez to, co sugeruje – że zło może być piękne, a wspólnota nie zawsze oznacza wolność. Kino, które zostawia niepokój długo po seansie