Czytałem w jakimś wywiadzie, że Ari Aster szykuje wersję reżyserską filmu. Będzie dłuższa o jakieś 30 minut. Samo świętowanie w filmie ponoć nie było pokazane w całości. Te miało trwać 9 dni, a pokazali tylko początek. Reżyser wyjawił też, że ostatni rytuał czyli palenie ludzi w chacie i pewnie powiązane z nim morderstwa odbywały się co 90 lat. Natomiast reszta była co roku. Mimo, że film mnie zauroczył to trochę ciężko mi uwierzyć, że nikt się nie zainteresował zaginięciami ludzi, które odbywały się dosyć regularnie. Jednak Ci ludzie, którzy ginęli mieli jakiś znajomych i rodziny, a ci z kolei pewnie wiedzieli, że gdzieś jadą. Co do osób wysyłanych po następnych kandydatów to wydaje mi się, że to byli różni ludzie. Mógł to być też zwykły rolnik mieszkający w Europie, który nie był na tyle zdolny żeby studiować w USA. Niby jakąś edukację tam mieli i jakiś dostęp do technologii, a przynajmniej niektórzy z nich. Nawet jedna z kobiet mówiła, że dzieci poszły oglądać Austina Powersa na DVD :D Choć może to był żart...
Wkrótce wersja reżyserka będzie puszczana w niektórych kinach (nie wiadomo jednak, czy również w Polsce będzie)
Po pierwsze - oznaczaj takie wypowiedzi jako spojler, żeby nie psuć innym oglądania filmu. Niektórzy wchodzą na forum, żeby uzyskać opinię o filmie przed seansem.
Po drugie - fajnie, że Aster rozwiał niejasności co do obchodów "święta" tej sekty, może i powie coś więcej przy okazji kolejnych wywiadów. Co do Twoich wątpliwości zaś, cóż, mi się wydaje, że ta cała społeczność nie pomieszkiwała w tej głuszy okrągły rok. Jak ze wspomnianym filmem na DVD, ale także zastawą stołową, "maszyną losującą", czy świetną znajomością angielskiego można wyciągnąć wnioski, że ludzi ci mieli styczność z "cywilizacją" i to systematyczną. Zresztą żeby dobrze przygotować "pielgrzymów" - czyli tych ludzi w wieku lat 20-30 z tego co pamiętam, trzeba byłoby wdrożyć ich w świat, w którym mieli szerzyć tę herezję. I w końcu - sekty mają to do siebie, że w społeczeństwie funkcjonują niepozornie... My nie ujrzeliśmy w kinie pogańskiej enklawy, jak chciał tego Josh, lecz zwyrodniały rytuał organizowany tylko kilka dni w roku. Z kolei skoro rytualne mordy na ludziach z zewnątrz miały miejsce co 90 lat, to spokojnie można by przygotować jakiś plan, zacierać ślady, zwodzić i mamić policję, dziennikarzy, czy rodziny "zaginionych".