Niewątpliwie najnowsze dzieło Ariego Astera można interpretować na wiele sposobów. W Midsommar spotykamy się z konfliktem dobra ze złem. Nasza kultura pewnych zachowań nie dopuszcza. Stąd też może nas szokować system wartości mieszkańców szwedzkiej wioski, tak samo jak oburza nas festiwal psiego mięsa w Chinach, kara śmierci za stosunek homoseksualny w Arabii Saudyjskiej czy też tortury za obrazę dyktatora Korei Północnej. Horrorem w tym filmie jest zło w nas samych, ludziach. Midsommar także odnosi się do rozpadu związku. Pozostawia pole do analizy i interpretacji pewnych scen i zachowań głównych bohaterów. Na uwagę zasługują zdjęcia, scenografia i muzyka, które bardzo dobrze oddają klimat letniego przesilenia. Film warto zobaczyć, bo zmusza do myślenia. Po seansie może narodzić się pytanie: "Co ja właściwie zobaczyłam?"
Miałam wrażenie, że oni w rzeczywistości trafili do czyśćca... gdy byli nad Sztokholmem i podchodzili do lądowania z samolotem zaczęło się coś dziać. Następnie ta scena do góry nogami... tak jakby wjeżdżali w równoległą rzeczywistość... no i w końcu ten moment, gdy Demi widzi swoją matkę wśród uczestników rytuałów. Poza tym padały tam wprost kwestie o przechodzeniu dusz między ciałami... hmm ...taka na szybko moja interpretacja, świeżo po seansie.
Przesłanie tego filmu jest nieprawdzie, otóż religia, obyczaje, kultura to koncepcje do bólu praktyczne i korzystne dla rozwoju społeczeństwa, w dodatku wszelkie formy folkloru, kultury lokalnej, chronią nas przed globalną manipulacją. Dzięki różnicom kulturowym np koncerny muszą się bardziej postarać i tworzyć reklamy dedykowane każdej z kultur, bo Brytyjczycy mają inne poczucie humory niż Niemcy itd. Dlatego globalizacja, czyli eliminowanie kultur lokalnych, jest niekorzystnym dla nas trendem. To że w Chinach jadało się psy, to wynika z tego, że jest to państwo z ogromną liczbą obywateli, więc się nie wybrzydzało, alternatywą był głód. To że taki stosunek w krajach Arabskich jest karany śmiercią, po to żeby nie popularyzować takich związków i zadbać o dodatni przyrost naturalny, inna sprawa że jest to dla nas nie do przyjęcia, jednak ma to jakąś praktyczną przyczynę, alternatywą jest ujemny przyrost naturalny, wymieranie narodu, zanikanie kultury. Surowe kary za obrazę dyktatora, są po to aby utrzymać w kraju porządek, stabilny kraj to również bezpieczeństwo dla obywateli, alternatywą jest wojna domowa, lub wojna z sąsiadem, który dostrzega osłabienie państwa i chce to wykorzystać. Teraz finał, oczywiste jest, że można wykorzystać te mechanizmy w złych celach, co robią np sekty, wytwarzając patologiczne obyczaje itd, nie dotyczy to jednak dojrzałych, wielopokoleniowych kultur(w tym religii).
Irak czy Egipt swego czasu, Korea Północna czy Wenezuela to faktycznie stabilne kraje... nie wspominając o Hitlerze czy Stalinie i ich rządach.
Ja bym rozróżnił politykę, czyli coś co ulega trendom, jest tymczasowe, od kultury, czyli wartości bardziej stabilnej, oraz religii, która utrzymuje moralność i etykę w mocy, przez co społeczeństwa w których występuje silna wiara, są "wybierają" lepszych przedstawicieli władzy, wybrani wiedzą że muszą przestrzegać jakiegoś dekalogu, oczywiście teraz np w europie odchodzi się od religii i skutki są widoczne nie tylko w polityce ale również w tym że pewne regiony, wydawałoby się zachodnich mocarstwa, mają poważne problemy ze stabilnościom, porządkiem, mam na myśli tutaj niektóre dzielnice Francji i Niemiec. O Iraku/Wenezueli nawet nie wspominaj, to że jest tam rozpierducha to wina USA, oni wywołują największy zamęt na świecie, mają swój udział w najgorszych wydarzeniach. USA to mocarstwo które jest w stanie poświęcić wszystko, nawet swoich obywateli, czy inne państwo, aby utrzymać dominację na świecie, całe szczęście że Chiny rosną w siłę, dzięki czemu dyktatura stanów zjednoczonych zostanie ograniczona i zapanuje jakaś równowaga. Irak oberwał bo chciał odejść od dolara w handlu ropą, Wenezuela nie chciała być wykorzystana przez amerykańskie koncerny naftowe, a ma bogate złoża ropy naftowej, teraz ponoszą tego konsekwencje. Trzeba też zaznaczyć że globalizacja sprowadza się praktycznie do rozpowszechnienia kultury amerykańskiej.