Trzeba wierzyć że Jezuici powrócą raz jeszcze. A jak nie, to indianie sami w swoim życiu będą dalej kochać, wybaczać, muzykować...Nie możemy przecież potwierdzić i pogodzić się z echem ostatnich fragmentów filmu. Czytając lekturę Misja, zobaczyłem że Mendoza jest zarysowany bardziej zabójczo. Prawdziwy killer na białą broń. Ale kiedy Carlotta prosi go aby nie skrzywdził brata, ten jej wyraźnie to obiecuje. W filmie DeNiro zaciska zęby i nie potwierdza, ale i nie zaprzecza. Jest jakby przytłoczony szaleństwem swojej miłości do jakże wdzięcznej Hiszpanki. Brawko dla reżysera. A muzyka, wszystko co widzimy przewraca mnie na nice. Bardzo dobrze mi z tym.
Jestem świeżo po seansie i w filmie Mendoza po chwili rozterki odpowiada, że nie zrobi mu krzywdy (w oryginale chyba mówi "masz moje słowo") chociaż nie brzmi to aż tak pewnie i z przekonaniem, ale jednak.