Zacznę od tego, że raczej nie jestem zwolennikiem tego by dana osoba tworzyła o samym sobie dokument. I jestem pewien że gdyby ten dokument został stworzony przez kogoś innego, w konwencjonalny sposób, to by nie wyszło tak ciekawie jak teraz.
Oczywiście nie chciałbym żeby każdy dokument miał taką konwencje, ale akurat w tym przypadku mi się to podobało, choć niektóre sceny uważam za co najmniej dziwne i całkowicie niepotrzebne, bo absolutnie nic nie wniosły.
Nie znam Mobiego, jego muzykę jedynie kojarzę, tak też nigdy nie śledziłem wydarzeń z nim związanych, ale wydaję się szczerze i prosto z serca o wszystkim opowiadał.
Uważam że miał potrzebę wygadania się ? może wyrzucenia z siebie pewnych rzeczy, które mógł wyrzucić z siebie jedynie za sprawą takiego dokumentu, tego nie wiem, ale film mi się podobał, solidne 7/10.