Cały film jest rewelacyjny na maksa, ale jak dla mnie wymiata scenka z Lancelotem. Biegnie sobie biegnie do zamku, jest jeszcze daleko, straże znudzone, biegnie dalej, jest jeszcze daleko, straże jeszcze bardziej wynudzone...itd, itp. I nagle jeden z njalepszych motywow "z dupy" jakie w zyciu zobaczyłem: Lancelot wbiega i wykańcza strażników chociaż powinien być jeszcze daleko od zamku. No kulałem z tego ostro i nadal mam śmiechawe jak to widze. Pozdro dla wszystkich maniaków Monty Pythona!