No niestety, ale coś co pewnie rozkładało ludzi na łopatki 40 lat temu jest dzisiaj zwyczajnie suche. Zasadniczo jedyną ciekawą sceną była ta z morderczym królikiem. Jednak marna to komedia gdy człowiek nie zaśmieje się ani razu. Piszę to z tym większym żalem, że Pythona nawet lubię.
Przykro mi, ale użycie przez Ciebie trącącego tępym gimbusem słowa "suchy" sprawia, że Twojej opinii nie da traktować się poważnie.
Niestety tak to się przyjęło, że żart nieśmieszny, przestarzały lub wyeksploatowany do granic możliwości jest żartem suchym. Niewiele na to poradzę i szczerze mówiąc nie zamierzam nic z tym zrobić ponieważ nie widzę powodu dla którego na forum filmowym nie mógłbym posługiwać się językiem potocznym.
Pozwoliłem sobie wyżej na drobną uszczypliwość, za co najmocniej przepraszam.
W każdym razie, nie zgadzam się z opinią, że film się zestarzał. Zrozumiałe jest, że do kogoś może nie trafiać, ale humor brytyjski od 40 lat się znacząco nie zmienił. Podejrzewam, że w dniu premiery "Święty Graal" też nie wszystkich bawił i zdarzało się dużo krytycznych głosów (głównie spoza Wielkiej Brytanii).
Dziś Monty Python obrósł już pewnego rodzaju kultem, więc o niepochlebne opinie niełatwo. Pełno za to gromad "koneserów", którzy gotowi są okrzyknąć arcydziełem wszystko związane z marką.
Lol, chciałbym doczekać czasów w których Rycerze 'Ni' to będzie suchość. Chciałbym, bo nie potrafię sobie wyobrazić jak takie czasy wyglądałyby. Ktoś mówi "Ta scena z rycerzami Ni? Znam znam, było fajne ale już nie jest".
Albo nigdy się nie lubiło, albo zawsze. Nie można tego lubić i znielubić.
A co jest ciekawego w tej scenie poza tym, że obrosła kultem? Stoi grupka w lesie i 100 razy powtarza wydumane słówko, naprawdę śmieszy cię to do łez? Plus za abstrakcyjny humor (jeśli dobrze pamiętam to za przejście miał być piękny żywopłot do lasu), ale tego rodzaju żarty już dawno temu stały się czymś powszechnym.
To, że lubię Pythona nie oznacza, że kiedykolwiek lubiłem również ten film. Nie jestem obsesyjnym fanem aby zachwycać się czymś co do mnie zwyczajnie nie przemówiło.
Dziwne, że śmieszy Cie abstrakcja żywopłotu a abstrakcja mówienia 'Ni' już nie. Ciekawy przypadek.
To, że tego rodzaju żarty stały się czymś powszechnym to chyba argument za a nie przeciw. Oczywiście samo bycie abstrakcyjnym nie wystarcza. Można dziwnie się ubrać i powiedzieć kilka losowo wybranych wyrazów, ale to niekoniecznie będzie śmieszne.
Mówiłem akurat o lubieniu i znielubieniu tego konkretnego filmu, a nie stosunku lubienia go do reszty twórczości MP.
Trudno, żeby do łez śmieszyło Cię coś co znasz na pamięć. Jak coś cię śmieszy i to dobrze znasz to bardziej wzbudza szacunek i uwielbienie niż śmiech.
Albo specjalnie gmatwasz, albo coś w tym jest, że to humor dla bardziej rozgarniętych.
Ale abstrakcja ma mnie bawić tylko dlatego, że jest abstrakcją? Powiedzmy, że lubię również kubizm co nie oznacza, że w moich oczach każdy obraz z automatu staje się arcydziełem. Żywopłot też nie był jakimś wybitnym pomysłem, ale jeszcze przyzwoitym.
Dlaczego ma to być argumentem za skoro Pythoni nie wymyślili ani abstrakcji, ani absurdu tylko oparli na tym część swojej twórczości?
W takim razie Graala nie lubię i raczej nie polubię.
Przecież napisałem: "Oczywiście samo bycie abstrakcyjnym nie wystarcza." A Ty: "Abstrakcja ma mnie bawić bo jest abstrakcją"? Trudno się dogadać.
Musi być jeszcze to coś. Nie rozłożysz tego logicznie. Albo to czujesz, albo nie.
Wcześniej napisałeś, że tego rodzaju żarty stały się czymś powszechnym jako argument przeciw. No to chyba dobrze, że pod koniec lat 60ych wiedzieli co w tej sztuce jest stałe i trwałe i jaki rodzaj podejścia będzie zabawny jeszcze na długo. Nikt nie domaga się żeby uznać ich za wynalazców. Po prostu zrobili z absurdem to czego nikt przed nimi.
Nic nie szkodzi jeśli lubisz Graala. Są gorsze rzeczy. Życie trwa dalej. Napisz co sądzisz o Latającym Cyrku.
Jednocześnie za coś dziwnego uważasz to, że trawię żywopłot, a rycerzy Ni już nie. Faktycznie, dosyć opornie nam idzie ;)
Czy abstrakcja, absurd, groteska to wymysł lat 60 XX wieku? Byli ludzie którzy bawili się tym przed nimi, byli też i tacy którzy robili to po nich, normalna sprawa. Faktem jest, że Pythoni dołożyli do świata komizmu coś od siebie, ale nie uważam, że to coś znajduje się w Graalu.
O Cyrku z pewnością kiedyś się wypowiem w odpowiednim miejscu, jeśli tylko się zabiorę za obejrzenie ciągiem całości pod kątem wystawienia oceny. Na chwilę obecną napiszę tylko, że wiele pomysłów do mnie przemówiło i rozśmieszyło.
Ty naprawdę czytasz wybiórczo. "Nikt nie domaga się żeby uznać ich za wynalazców".
Na tym zakończmy. Kulturalnie się pokłóciliśmy.
http://www.youtube.com/watch?v=hnTmBjk-M0c
Zgadzam sie z toba w 100%. Mnie rozbawily moze ze 3 sceny, ale ogolnie to sredniawka.
Hm, bo wiecie. To jest ten rodzaj humoru który zazwyczaj nie podoba się bardzo młodej młodzieży, zwłaszcza przyzwyczajonej do komedii amerykańskich, gdzie wymowa dowcipu, mówiąc delikatnie, w ogóle nie wymaga używania mózgu. Jeśli ktoś przyzwyczaił się do takiego rodzaju humoru bazując na dawnym doświadczeniu, że właśnie takie formuły najbardziej go śmieszą, to na pewno trudno mu się przestawić (nie mówię, że to dotyczy autora wątku). Poza tym jest to humor specyficzny, bardzo niebezpośredni, no i jednym odpowiada, a innym nie, coś jak uroda Christiny Ricci albo Benicio Del Toro itp. Jeśli chodzi o mnie, to Monty Python podoba mi się coraz bardziej z każdym kolejnym oglądaniem.