Nie wiem czy taki temat na forum filmu już się pojawił, jeśli tak to nie bijcie :P
Właśnie, po wielu latach, obejrzałam ten film ponownie i mam pewną zagwostkę, mianowicie chodzi mi o to sformułowanie żony Stephena i detektywa zarówno w połowie filmu jak i (przede wszystkim) na końcu. Coś mi tu dziwnie śmierdzi, ale za Chiny nie wiem co. Czy te zdania to celowy zabieg twórców aby bardziej zamącić nam w głowach czy po prostu chodziło o tzw. "dobro zwycięża", wszystko fajnie pięknie i nie ma co się doszukiwać między wierszami?